PolskaMój wiatrak

Mój wiatrak

Zadzwoniła do mnie Monika Olejnik. Powiedziała, że właśnie dostała pozew od Jerzego Targalskiego, wytoczony na podstawie artykułu 212 kodeksu karnego, tego, który pozwala wsadzić dziennikarza na dwa lata do więzienia.

05.02.2008 10:42

Chciała się dowiedzieć, jak zareaguję, i jeśli liczyła na moje zakłopotanie, to miała rację. Poczułem się złapany w pułapkę, ale nie przez Monikę Olejnik, lecz przez mojego kolegę Jerzego Targalskiego.

Jurek ma prawo być święcie oburzony na bzdury, które wypisują o nim media z „Gazetą Wyborczą” na czele. Ma święte prawo odwinąć się im tak, żeby szyby z wrażenia poleciały, ale na łamach prasy. Jest dobrym obyczajem dziennikarskim, że koledzy po fachu nie ciągają się po sądach, a niemal zasadą etyczną, że się nie wsadzają do więzienia. Bardzo dobrze go rozumiem, kiedy po kolejnych publikacjach w organie Adama Michnika wzbiera w nim żółć, a nawet trafia go cholera. Sam byłem ofiarą wielu wyssanych z palca zarzutów. Niemal nie było bzdury, której na swój temat nie przeczytałbym w „Gazecie Wyborczej”.

Ostatnio publicysta tej gazety w liście do swojej redakcji zarzucił nam, że kilka lat temu zwolniliśmy jego koleżankę, bo broniła Żydów. W klasyfikacji megabzdur zdobył absolutnie pierwsze miejsce. Sprawa nadawałaby się na proces karny i cywilny. Jednak nawet wtedy nie przyszło mi do głowy, żeby podawać publicystów i naczelnego „Wyborczej” do sądu. Oczywiście nie neguję prawa do dochodzenia racji na drodze cywilnej, tylko powinna to być absolutna ostateczność. Nie powinno się jednak korzystać z drogi karnej.

Sam fakt wpisania do kodeksu karnego przepisów regulujących to, co można mówić i pisać, budzi moje zasadnicze wątpliwości. Istnieje stałe napięcie pomiędzy koniecznością obrony godności człowieka a potrzebą i prawem do wolnego słowa. Moim zdaniem w każdym wypadku tam, gdzie pojawiają się wątpliwości, powinny być one rozstrzygane na rzecz wolności słowa. Bez wolnego słowa nie ma demokracji. Bez wolnego słowa wyborcy działają na ślepo, a więc nie mogą świadomie korzystać ze swoich praw.

Niebezpieczeństw ograniczania swobodnej debaty jest bardzo wiele, szczególnie w Polsce. Ogranicza ją złe prawo, ogranicza ją też praktyka działania niektórych sądów. Ograniczają medialne i polityczne monopole, a wreszcie ogranicza skoncentrowanie biznesu po jednej stronie sceny politycznej. W tej sytuacji obrona równych praw dostępu wszystkich grup społecznych do mediów spoczywa przede wszystkim na dziennikarzach. Młodzi ludzie idący do tego zawodu mają złe wzorce. Czołowe „autorytety” w tej dziedzinie, jak Adam Michnik, podają maniakalnie do sądu dziennikarzy od lewa do prawa (szczególnie do prawa). Dlatego, drogi Jurku, daj dobry przykład i wycofaj ten pozew. Jeżeli zechcesz, odwiń się na naszych łamach. Mam nadzieję, że po tym tekście nie trafię w kajdankach do sądu. W razie czego będą siedział w dobrym, bo w Twoim towarzystwie.
Tomasz Sakiewicz

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)