Moda na mamusię
Nie ma nic lepszego na kryzys niż kojące macierzyństwo w stylu Wielkiej Pramatki. Najlepiej świeżo od fryzjera, po liposukcji, zadbanej w każdym szczególe. Nierealnej.
17.11.2008 | aktual.: 17.11.2008 13:47
Uwaga! Przekroczenie progu sklepu z prasą grozi obecnie zajściem w ciążę. Całe regały z krajowymi i zagranicznymi magazynami aż uginają się pod ciężarem słodkości – tak jakby te wszystkie historie z życia hollywoodzkiej arystokracji miały skłonić ostatnią opierającą się jeszcze kobietę do macierzyństwa. Na okładkach widnieją: Gwen Stefanie, Kate Hudson, Liv Tyler, Sarah Jessica Parker, Christina Aguilera i Victoria Beckham z ich odlotowymi syneczkami; na innych z kolei Nicole Kidman, Katie Holmes, Nicole Richie i ponownie ciężarna Jennifer Garner, w strojach dostosowanych do ubranek ich lalkowatych córeczek. Codziennie zaś wita nas z coraz to nowej okładki twarz Angeliny Jolie, świętej matki nad matkami, opoki dla multikulturowej kompanii pociech.
Boska Palin
Świat polityki również podąża śladem tych trendów: amerykańskie społeczeństwo postrzega macierzyństwo Sary Palin, byłej kandydatki republikanów na wiceprezydenta USA, jako zjawisko do tego stopnia święte, że można je uważać za najwyższy, niemalże boski przejaw ludzkiego rozwoju, który jest w stanie zrekompensować intelektualne braki. – Wygląda na to, że jej największym politycznym atutem jest fakt, że nie dokonała żadnej aborcji – tak o Palin, matce pięciorga dzieci, gorzko powiedziała Carol Fowler, demokratka z Karoliny Południowej.
Sarah, czołowa bojowniczka na rzecz rodziny, jako matka upośledzonego dziecka i ciężarnej nastoletniej córki sprawia wrażenie osoby, która potrafi walczyć z przeciwnościami losu. Marina Rupp, socjolożka Państwowego Instytutu Badań nad Rodziną na Uniwersytecie w Bambergu tak komentuje jej siłę przekonywania: Hillary Clinton definiowała się prawie wyłącznie poprzez swoje kompetencje, niezwiązane z macierzyństwem. Palin, z kolei, dużo bardziej odpowiada stereotypowi mieszczańskiej rodziny amerykańskiej.
Karina Lübke
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu "Forum".