Mocne oskarżenia wobec kard. Gulbinowicza. "To był układ pedofilski"
Informatyk i poeta Przemysław Kowalczyk (pseud. Karol Chrum) ma dziś 45 lat. Jak mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", w wieku 15 lat padł ofiarą molestowania seksualnego. Jego oprawcą miał być kardynał Henryk Gulbinowicz z Wrocławia.
21.05.2019 | aktual.: 21.05.2019 10:21
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kowalczyk opowiada, że wstąpił do Niższego Seminarium Duchownego franciszkanów w Legnicy m.in. dlatego, aby uciec przed ojcem alkoholikiem, który nieustannie znęcał się nad nim oraz jego siostrą i matką. W sobotę 7 stycznia 1989 roku do franciszkanów zadzwonili przedstawiciele wrocławskiej kurii. 15-letni wówczas Kowalczyk miał stawić się w jej siedzibie pod pozorem odbioru przesyłki.
- Kiedy przyjechałem na miejsce, musiałem długo czekać. (...) Mówiłem, że mogę wrócić do domu, bo przecież mieszkam we Wrocławiu, ale usłyszałem, żebym został. Przekonywali, że już późno, ale to żaden problem, bo znajdzie się wolny pokój. Miałem kłaść się spać, kiedy bez pukania wszedł kard. Gulbinowicz. Był ubrany po cywilnemu, ale od razu go poznałem. (...) Marzyłem, żeby go spotkać, był legendą - relacjonuje poszkodowany.
Zobacz także
Hierarcha zapytał chłopaka, czy podoba mu się w seminarium, a następnie wsunął rękę pod kołdrę i zaczął masować Kowalczyka w miejscu intymnym. - Pytał przy tym, czy ktoś mnie nie skrzywdził w seminarium albo nie dotykał wcześniej w ten sposób. Zamarłem, nie wiedziałem jak się zachować. (...) Trwało to kilka minut, po czym kardynał po prostu wyszedł - wspomina.
Zobacz także
Następnego dnia poszkodowany wrócił do seminarium. Reakcja otoczenia wskazuje, że prawdopodobnie nie był to pierwszy tego rodzaju przypadek. - Starszy kolega dziwnie na mnie patrzył i zapytał: czy wszystko w porządku? A przy tym uśmiechał się, jakby wiedział, co mnie tam spotkało - twierdzi Kowalczyk.
Pedofilski układ?
Kowalczyk mówi, że do wrocławskiej kurii skierował go o. Józef Szańca. Gdy dziennikarze "Wyborczej" spytali o. Szańcę o dawnego ucznia, duchowny odparł, że nie zna nikogo o takim nazwisku. Poszkodowany twierdzi, że padł ofiarą pedofilskiego układu. - Jestem przekonany, że o. Szańca dobrze wiedział, po co naprawdę mam tam iść. Cała sytuacja była dobrze zaplanowana. (...) Uważam, że ojciec Szańca miał jakąś umowę z Gulbinowiczem, żeby mu podsyłać chłopców. Teraz kłamie, żeby chronić kardynała i siebie - twierdzi.
Mężczyzna zamierza skierować sprawę na drogę sądową. Jak donosi "Wyborcza", zgłosił się do fundacji Nie Lękajcie Się, która skontaktowała go z prawnikiem, który będzie reprezentował jego interesy.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl