Mobbing w Ministerstwie Zdrowia. Wstrząsające relacje pracowników
Niepokojące wieści z resortu zdrowia. W poprzednich latach dochodziło tam do nękania pracowników przez przełożonych. Jedna z urzędniczek Joanna Koczaj – Dyrda, mimo iż wygrała w sądzie proces o mobbing, chce odejść z ministerstwa. Jej oprawca domaga się skazania urzędniczki za zniesławienie. WP dotarła do zeznań świadków w tej sprawie.
- Mimo wygranej w sądzie I instancji czuję się zmuszona do odejścia, bo przełożeni nadal traktują mnie jak trędowatą. Za to żadnej z osób napiętnowanych przez sąd nie spadł włos z głowy, wszyscy mają się jak pączki w maśle. Główny sprawca mojego nieszczęścia decyzją ministra został przeniesiony na stanowisko radcy prawnego do podległej instytucji, drugi – awansował. Inna osoba nadal sprawuje wysokie kierownicze stanowisko w resorcie – mówi Joanna Koczaj – Dyrda we wstrząsającym wywiadzie dla portalu GoWork.pl
W maju 2018 r. Sąd Okręgowy w Warszawie nakazał ministerstwu wypłacić 84 tys. zł odszkodowania i zwrócić 9,6 tys. zł kosztów sądowych, a także przeprosić swoją pracownicę na stronie internetowej. Resort odwołał się od wyroku i 22 marca w Sądzie Apelacyjnym będzie ponowny proces.
Telefony w nocy, ciągle czegoś chciano
Sprawa dotyczy lat 2014-2015. A osobą, która miała nękać panią Joannę i pozostałych podwładnych był ówczesny dyrektor generalny Marcin A. Jak wynika z uzasadnienia wyroku Sądu Okręgowego, w okresie, kiedy pełnił on funkcję dyrektora, pracownicy czuli się mobbingowani przez przełożonych, a ich prawa nie były w pełni przestrzegane.
Jak ustaliła Wirtualna Polska, ten sam dyrektor generalny pozwał Joannę Koczaj – Dyrdę zarzucając jej zniesławienie. Sprawa trafiła do Sądu Rejonowego Warszawa – Śródmieście. Udało się nam dotrzeć do zeznań świadków na tym procesie.
17 października 2018 roku zeznawała Ewa J., żona urzędnika resortu zdrowia. – Odkąd dyrektorem został pan A. mój mąż mówił, że jest mobbingowany. W nocy były telefony, że ma stawić się do pracy. Kilka razy stawił się w pracy w nocy. Kiedy wracał do domu znowu dostawał telefon, że ma stawić się w pracy rano. Ciągle były maile, ciągle od niego czegoś chciano - zeznawała Ewa J.
- Mobbingowanie polegało na dokonywaniu jakichś głupich rozliczeń. Posądzano go o kradzież, o rozliczenie telefonów, chociaż miał pracownika, który miał się rozliczyć z tych telefonów (…) Mąż dostawał maile w nocy, zrywał się i dowiadywał się, że musi iść do pracy. Był wezwany w nocy o 23, wracał o 3 lub 4 w nocy, a następnie o 8 rano musiał iść do pracy. Mój mąż był bardzo chory, miał naciek nowotworu – mówiła Ewa J.
Jej mąż pracował m.in. jako naczelnik wydziału administracyjnego. Według relacji Ewy J. został zmuszony do podpisania rozwiązania umowy o pracę. Podpisał i będąc na trzymiesięcznym wypowiedzeniu zmarł.
- Raz czy dwa, kiedy mąż wrócił w nocy z pracy do domu, powiedział że jego obecność była zbędna. Maile, które dostawał w nocy po pracy dotyczyły poleceń, które miał wykonać następnego dnia rano – zeznała Ewa J.
Z kolei 8 stycznia tego roku, na kolejnej rozprawie, którą Joannie Koczaj – Dyrdzie wytoczył Marcin A., zeznawała Magdalena P, była urzędniczka resortu zdrowia.
Urzędniczka 4 tygodnie leżała na oddziale
– Na moim przykładzie osobistym i pracowników, z którymi rozmawiałam, mogę powiedzieć że mieliśmy problemy natury kardiologicznej, psychiatrycznej, depresji. Dowiedziałam się od pracowników o myślach samobójczych. Stresogenne warunki pracy doprowadzają do myśli samobójczych - mówiła Magdalena P.
- (…). Mimo mojej dużej wiedzy, technik obrony przed mobbingiem, nie radziłam sobie ze stresem, miałam bezsenne noce, dochodziło do dolegliwości żołądkowo – jelitowych, kardiologicznych, lękowych związanych z pójściem do pracy (…) Zostałam skierowana na Oddział Nerwic w Instytucie Psychiatrii, przebywałam na oddziale dziennym 4 tygodnie – zeznawała była urzędniczka resortu zdrowia.
W zeznaniach świadków pojawiają się również nazwiska, innych dyrektorów którzy mieliby dopuszczać się mobbingu. Są wśród Justyna M. i Anna K., które pełniły funkcje kierownicze. Kolejny termin rozprawy wyznaczono na 7 marca.
Siedem postępowań w sądzie
Jak ujawnia Joanna Koczaj – Dyrda, sprawę znęcania się nad pracownikami Ministerstwa Zdrowia zgłosiła również do prokuratury.
- Mój oprawca wytoczył mi w sumie siedem postępowań: sprawę karną o pomówienie, drugą sprawę karną o fałszywe oskarżenie, trzecią sprawę karną – we współpracy z ministerstwem – o oszustwo, dwie dyscyplinarne w samorządzie radcowskim, toczące się na podstawie procedury karnej i dwie dyscyplinarne w resorcie. Na szczęście wszystkie sprawy kończą się po mojej myśli, ale część jest jeszcze w toku. Trzeba nie lada determinacji, żeby po drodze się nie poddać. – mówi Koczaj - Dyrda, cytowana przez portal GoWork.pl. Największy serwis internetowy w Polsce z opiniami pracowników o firmach, już od kilku miesięcy toczy krucjatę przeciw mobbingowi.
Poproszone o komentarz do sprawy ministerstwo zdrowia, nie przysłało nam odpowiedzi. - Postaramy jak najszybciej przesłać odpowiedzi. Dokładam wszelkich starań, ale nie ma Pana ministra bezpośrednio w resorcie - przekazała WP Monika Dębkowska z biura komunikacji ministerstwa zdrowia.
Przypomnijmy, że po pierwszych doniesieniach o mobbingu w resorcie, ówczesny minister zdrowia Bartosz Arłukowicz podjął decyzję o wszczęciu postępowania wyjaśniającego, a Kancelaria Premiera wszczęła kontrolę w resorcie. Z naszych informacji wynika, że Marcin A. nie pracuje juz w resorcie zdrowia, a w Głównym Inspektoracie Farmaceutycznym.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl