Mniejsze zło?
Z tego, że Watykan zaakceptuje używanie prezerwatyw w małżeństwach zagrożonych chorobą AIDS, nie wynika, że wojna Kościoła z sztuczną antykoncepcją dobiega końca.
Jedna jaskółka wiosny nie czyni. Zapowiedź, że watykańska Rada duszpasterstwa służby zdrowia pracuje nad dokumentem badającym możliwość oficjalnej aprobaty używania prezerwatyw w katolickich małżeństwach zagrożonych chorobą AIDS, nie oznacza przełomu. Po pierwsze, nie znamy jeszcze szczegółów, po drugie – sprawa dotyczy tylko pewnej grupy wiernych, a nie całego miliarda katolików na świecie.
Kościół nauczający trwa przy stanowisku, że sztuczna antykoncepcja może zachęcać do seksu przed – i pozamałżeńskiego, a tych katolikom zakazuje. Proponuje za to ,,kalendarzyk małżeński’’ – tak zwane naturalne formy regulacji poczęć – wstrzemięźliwość, jeśli tego wymaga sytuacja oraz ostrzega, że pigułka antykoncepcyjna powoduje złe skutki uboczne, a prezerwatywa nie zabezpiecza całkowicie przed chorobami i zapłodnieniem. Nawet kardynał Carlo Martini, który niedawno w wywiadzie prasowym opowiedział się ostrożnie za dopuszczalnością prezerwatyw w sytuacji zagrożenia AIDS, nazwał to ustępstwo ,,mniejszym złem’’ – co trudno uznać za aprobatę kondoma.
Kościół nie zamierza ,,zrehabilitować’’ prezerwatywy, chce natomiast wyjść naprzeciw dylematom moralnym wiernych w jednej konkretnej sytuacji. Nie widzę tu podstaw do obwieszczania jakiegoś przełomu. W samej Afryce – a to w Afryce żyje najwięcej katolików z wirusem HIV – tamtejsi biskupi bynajmniej nie naciskają na Watykan o zmianę generalnego stanowiska Kościoła w sprawie sztucznej antykoncepcji.
Nie znam żadnej wypowiedzi kościelnego dostojnika, który by uznał tę sprawę za zarezerwowaną do suwerennej decyzji małżonków, jak uczyniły to dawno temu Kościoły protestanckie. Do przełomu mogłoby dojść dopiero wówczas, gdyby Kościół katolicki dopuścił myśl, że nie musi ingerować w sprawy seksu i rodzicielstwa tak głęboko i szczegółowo, jak to czyni. Na tym polega istota problemu, a nie na takim czy innym wyjątku od reguły.
Adam Szostkiewicz