Młodzi uzależnieni. Marcin miał 15 lat, kiedy usłyszał diagnozę: alkoholik
Na pierwszym spotkaniu grupy terapeutycznej Marcin musiał zrobić litraż. Podsumowanie ilości wypitego alkoholu to warunek podjęcia dalszego leczenia. Stanął przed całą grupą. Trzęsły mu się nogi. Wyrecytował szybko: - przez ostatnie 6 lat wypiłem ponad 400 litrów wódki i ponad 700 litrów piwa. Gdy miał 14 lat, po raz pierwszy spróbował alkoholu. W wieku 15 lat usłyszał diagnozę: uzależniony.
22.09.2016 | aktual.: 23.09.2016 06:46
- Jest takie powiedzenie, że alkoholik zrobi wszystko, by udowodnić sobie, że nie jest alkoholikiem. Mogłem pójść na dwie, trzy imprezy i wypić tyle, ile sobie założyłem. Jeśli mi się to udawało, na kolejnej imprezie mówiłem sobie: aha, tyle mogłem, to teraz mogę więcej. I tak w kółko - opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską 26-letni teraz Marcin. - Wiem, że gdybym teraz pozwolił sobie na wypicie jednego kieliszka wódki podczas imprezy, nie wyszedłbym stamtąd na własnych nogach. Już nigdy w życiu nie będę w stanie kontrolować ilości wypitego alkoholu - dodaje.
Wstyd
Jako nastolatek miał dużo kompleksów. Był chudy i wciąż nie potrafił znaleźć sobie dziewczyny. - Moją twarz zalewały pryszcze. Nie lubiłem i nie podobałem się sobie. A co dopiero innym. Bardzo szybko, bo w wieku 12 lat, pojawiła się depresja. Ciągnęła się za mną przez kolejnych 9 lat. To ona była zaczątkiem uzależnienia - mówi Marcin. Szukał sposobu na rozładowanie wszystkich emocji, które się w nim gromadziły – wstydu, nieśmiałości, rozgoryczenia, żalu, złości. W wieku 15 lat regularnie zaczął pić alkohol. - Bardzo szybko się uzależniłem. Trudno było u mnie wskazać pierwszą fazę choroby, ponieważ od razu wszedłem na tak zwane wysokie obroty - wspomina Wirtualnej Polsce.
Cały plan tygodnia układał pod weekendowe picie. Był niepełnoletni, więc o kupienie alkoholu prosił starszych kumpli. Albo, po prostu, chodził na takie imprezy, na których wódka stała na stole. Po kilku kieliszkach robił się agresywny. - Dochodziło do ekscesów. Albo z kimś się biłem, albo sam rozbijałem sobie nos - wspomina Marcin. Mówi też o przełomowym momencie, do którego wciąż wraca myślami. - Podczas wyjazdu za granicę, z reprezentacją sportową mojego miasta, upiłem się już pierwszego dnia. Popchnąłem opiekunkę grupy. Wylądowała na ścianie. Miała rozbitą głowę, krew leciała ciurkiem na podłogę. Przyszedł lekarz, podali mi środki uspokajające. W połączeniu z alkoholem zadziałały strasznie. Stałem się jeszcze bardziej agresywny - opowiada Wirtualnej Polsce Marcin.
- Jak mnie obudzili rano, wstyd był tak ogromny, że do końca wyjazdu nie tknąłem alkoholu. Czułem, że jest bardzo źle. Myślałem, że jestem wariatem. To było moje dno - dodaje. Po powrocie do domu zareagowali rodzice. Zaprowadzili Marcina do psychiatry. - Już po kilku minutach lekarz powiedział, że jestem uzależniony. Miałem wtedy 16 lat - wspomina 26-latek.
Diagnoza
Badanie ESPAD (European School Survey Project on Alcohol and Drugs), badanie używania substancji psychoaktywnych przez młodzież szkolną, pokazuje, że na przestrzeni lat, zaledwie o kilka procent spadł odsetek nastolatków, którzy przynajmniej raz w życiu pili alkohol. Wciąż na tym samym poziomie pozostaje wskaźnik określający okazjonalne nadmierne spożywanie alkoholu przez nastolatków w Polsce (średnio 35 proc.). Ciężko jednak określić dokładną liczbę młodych uzależnionych.
- Diagnoza uzależnienia wśród młodzieży jest procesem bardzo złożonym. Trzeba ją przeprowadzać z ogromną ostrożnością, nie opierając się wyłącznie na kryteriach, które są stosowane w przypadku diagnozy u osoby dorosłej. Trafiają do nas uzależnieni nastolatkowie, ale bardzo rzadko stawiamy takie rozpoznanie. Głównie stawiamy diagnozę używania szkodliwego. Między tymi dwoma diagnozami jest bardzo cienka granica - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską kierownik Młodzieżowej Poradni Profilaktyki i Terapii "Poza Iluzją" Dorota Jabłońska.
- Nie koncentrujemy się wyłącznie na objawie związanym z alkoholem, ale na tym, co dzieje się wokół naszego pacjenta - w jego systemie rodzinnym, szkole i w relacjach z rówieśnikami. Alkohol wśród młodych ludzi często staje się sposobem na radzenie sobie z depresją, zespołem lękowym, kłopotami rówieśniczymi czy z akceptacją. Młodzież odczuwa także chęć zamanifestowania swojej dorosłości i robią to często właśnie poprzez spożywanie alkoholu - dodaje kierownik MPPiT "Poza Iluzją".
Jak zaznacza Jadwiga Fudała z Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, prawo polskie i koszyk świadczeń gwarantowanych zapewnia leczenie osób szkodliwie używających alkohol. - To takie osoby, które piją za dużo, za często, w nieodpowiednich okolicznościach i mają z tego powodu masę problemów. Jeśli młody człowiek pije w sposób niezwykle szkodliwy, to, krótko mówiąc, powinna być mu zaoferowana opieka i pomoc. Niezależnie od tego, czy postawiono mu już diagnozę uzależnienia czy nie - mówi Fudała. - Być może wskaźniki nie pokazują statystyk uzależnień wśród młodych ludzi, ponieważ nie pasują oni do profilu tradycyjnych programów leczenia osób uzależnionych od alkoholu, który przeciętnie skierowany jest do osób powyżej 40. roku życia - dodaje.
"Zaleczenie"
Pierwszą terapię Marcin przeszedł w 2007 roku. Poprzedni czas wspomina jako "ciągnący się w nieskończoność koszmar", który wracał jeszcze przez kilka lat. - Mam za sobą już rok pełnej abstynencji. Nie mogę się jednak wyleczyć. My używamy sformułowania "zaleczyć", "uzdrowić" - mówi.
- Uzależnienie jest chorobą nieuleczalną i śmiertelną. Możemy mówić jedynie o zatrzymaniu procesu uzależnienia. Jeśli trafia do nas pacjent z diagnozą używania szkodliwego, możemy tę fazę zatrzymać, nie dopuszczając, by pacjent wkroczył w kolejny etap - w uzależnienie. Natomiast, jeśli ktoś jest już uzależniony, nie możemy mówić o wyleczeniu. Pozostanie alkoholikiem przez całe życie - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską kierownik Młodzieżowej Poradni Profilaktyki i Terapii "Poza Iluzją" Dorota Jabłońska.
Według ostatnich badań ESPAD, prowadzonych między innymi przez Państwową Agencję Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, próby picia ma za sobą 83,8 proc. gimnazjalistów z klas trzecich i 95,8 proc. uczniów drugich klas szkół ponadgimnazjalnych.
- Moim zdaniem, można zaobserwować wyraźną zmianę mentalną wśród młodzieży. Są często mocno roszczeniowi, mają rozbudzone ambicje konsumpcyjne. Takie podejście do życia dyktuje reklama, marketing i wszelkie manipulacje. Potrzebują też większej liczby bodźców do życia. Szukają doznań, czegoś, co na nich mocniej zadziała. To dwie rzeczy, które są bardzo zauważalne - ocenia w rozmowie z WP Krzysztof Balcerek z Ośrodka Terapii Krótkoterminowej MONAR. - Można zauważyć też słabszą formę psychiczną wśród młodych ludzi, niż np. dwadzieścia lat temu. Są mniej odporni. W sytuacjach wyzwania czy problemu, często sobie nie radzą. A to uruchamia mechanizm szukania doraźnych rozwiązań, które pomogą zapomnieć, odsunąć problemy na bok - dodaje.
Krucjata
- Życie trzeba sobie poukładać na nowo. Dość dobrze mnie podleczyli. Mam za sobą sporo pracy. Terapię grupową, pierwszy i drugi stopień, później indywidualną terapię alkoholową i obozy AA - opowiada Wirtualnej Polsce Marcin. O swoim wyjściu z uzależnienia nie pozwala mówić "walka". - Nie można walczyć, bo to oznaczałoby wyjście z alkoholem na ring, zmierzenie się z nim. Sprawdzenie, ile mogę wypić. My się poddajemy. Mówimy: okej, jesteś silniejszy ode mnie. Nie wchodzę z tobą w konfrontację, unikam cię. Nie chodzę tam, gdzie piją alkohol, nie trzymam go w domu. Na tym to polega. Nie na walce - opowiada.
- To nie jest tak, że urodziłem się z myślą, że chcę krzywdzić siebie i wszystkich dookoła. Uzależnienie rozwinęło się niezależnie ode mnie. Oczywiście, miałem na to wpływ, bo mogłem zatrzymać je wcześniej, ale miałem przecież wtedy 15 lat, a to jest bardzo podstępna choroba - mówi Marcin. Stara się odczarować postrzeganie alkoholika. Opowiada znajomym o swojej chorobie i stara się opisać, na czym polegają jej mechanizmy. - To jest moja minikrucjata - mówi.