Młodzi Polacy odkrywają w Brukseli Boga
Spośród 40 tys. młodych ludzi, którzy
przyjechali do Brukseli na Europejskie Spotkanie Młodych,
największą zagraniczną grupę stanowią Polacy. To dla nich nie
tylko okazja do modlitwy, ale także poznania innych ludzi i
kawałka Europy.
31.12.2008 | aktual.: 31.12.2008 14:08
Ponad 9 tys. polskich uczestników trwającego od poniedziałku spotkania, organizowanego przez ekumeniczną wspólnotę z Taize, powita Nowy Rok w Brukseli. Do domów zaczną wracać dopiero w piątek.
19-letni Bartek z Przemyśla jest zadowolony z przyjazdu. - Można zupełnie inaczej spędzić Sylwestra niż na jakiejś imprezie - cieszy się. Tym bardziej, że koszt uczestnictwa jest niewielki - opłata za przejazd autokarem i 50 euro na miejscu.
- Przywiodła nas tutaj przede wszystkim ciekawość: chęć poznania nowych ludzi, spotkania różnych narodów, podszkolenia języka, odnowienia się duchowo, modlitwy, zwiedzenia przy okazji rożnych miejsc, w których jeszcze nie byliśmy. Program jest napięty, ale kombinujemy tak, żeby przy okazji coś jeszcze zobaczyć - przyznaje 21-letni Kamil z okolic Bochni, który w spotkaniu bierze udział po raz pierwszy.
Wszyscy chwalą otwartość i życzliwość belgijskich rodzin, które goszczą ich przez kilka dni. Kryterium ich wyboru było jedno - nie dalej niż godzinę drogi od miejsca spotkania, czyli hal targowych na północnych przedmieściach Brukseli. W organizację wydarzenia i zapewnienie noclegu włączyły się nie tylko parafie katolickie, protestanckie i prawosławne, ale nawet liczne w Brukseli wspólnoty muzułmańskie. Religia gospodarzy ani uczestników nie ma zresztą znaczenia.
- Barierą nie jest ani język, ani wyznanie - ludzie są otwarci dla siebie - mówi 16-letnia Natalia z Bydgoszczy, która po drodze do Brukseli zwiedziła już inne belgijskie miasta: Antwerpię, Brugię i Gandawę.
- Jesteśmy dziećmi jednego Boga, nieważne, czy jesteśmy katolikami czy protestantami, Polakami czy Niemcami. Jesteśmy wspólnotą i to właśnie przyciąga tylu młodych ludzi - opowiada z zapałem 20- letnia Ania z Poznania. Od trzech lat bierze udział w spotkaniach, będąc w tzw. grupie pracy. W Brukseli pomaga przy rozdawaniu jedzenia. Na gigantyczną stołówkę zamieniono dwie hale; w menu: bułka, kiełbaska, jogurt, mandarynki i woda mineralna. - Praca to możliwość głębszego uczestnictwa w spotkaniu. Jestem za coś odpowiedzialna i mogę pomóc braciom w organizacji. To zresztą nie tyle praca, co zabawa i możliwość spotkania nowych ludzi - mówi. Dzięki takim jak ona wolontariuszom, na spotkaniach wszystko działa jak w zegarku. Mimo pracy, mają czas na modlitwę i udział w warsztatach i debatach, które wypełniają program.
- Przede wszystkim w centrum spotkania jest modlitwa - podkreśla Ania. W kilku halach targowych, zdolnych pomieścić po kilka tysięcy ludzi, rozbrzmiewają powtarzane w wielu językach melodyjne kanony i czytania z Biblii. Jedną z nich zamieniono na strefę ciszy i medytacji. Są też punkty informacyjne, pierwszej pomocy, skrzynka kontaktowa, zaimprowizowana poczta, księgarnia, a nawet biuro prasowe. Wszędzie - wielojęzyczne drogowskazy.
Młodzi uczestnicy spotkania opanowali w tych dniach belgijską stolicę, zajmując miejsce eurokratów, którzy wyjechali na świąteczne wakacje. Słychać ich śmiechy i spontaniczne śpiewy w różnych językach - w metrze, w sklepach, na rynku, uliczkach Starego Miasta. - Chcemy zobaczyć, co ciekawego dzieje się w centrum, bo miejsce spotkań jest trochę na uboczu - opowiada 17- letni Mateusz z Wrocławia.
- Jest mało czasu wolnego, ale dla chcącego nic trudnego - da się trochę czasu wygospodarować, opuścić jeden posiłek i pójść na miasto - dodaje 19-letnia Marysia z Mikołowa. Ona także nie żałuje, że tegorocznego Sylwestra spędzi w Brukseli na modlitwie.
- Koniec roku to czas przemyśleń, a modlitwa sprzyja zastanowieniu się, jak ten rok spędziłam, co mi się udało zrobić i na czym w przyszłym roku powinnam się skupić - deklaruje. (ap, pmm)
Michał Kot