PolskaMłodzi do śmierci

Młodzi do śmierci

Młodzi starzy mogą uratować bogate kraje od bankructwa - pisze Agaton Koziński w tygodniku "Wprost".

14.11.2005 | aktual.: 14.11.2005 14:26

Przecież jestem ciągle młody - mówi 84-letni Ludwik Jerzy Kern, pisarz, poeta, satyryk. - Nie umiem bezczynnie czekać na śmierć. Dlatego wciąż pracuję i dzięki temu nadal czuję się młodo - twierdzi 81-letni reżyser Adam Hanuszkiewicz, dyrektor Teatru Nowego w Warszawie.

- Życie jest cudowne. Ciągle czemuś się dziwię, ciągle coś mnie zaskakuje - opowiada 67-letnia piosenkarka Halina Kunicka. Koncertami promuje właśnie książkę "Przejazdem przez życie... Kroniki rodzinne" napisaną przez jej 76-letniego męża Lucjana Kydryńskiego. Z powodów metrykalnych Kern, Hanuszkiewicz, Kunicka czy Kydryński powinni zażywać spokoju starości. Tymczasem mentalnie i fizycznie są młodzi, bo są intelektualnie sprawni, pracy poświęcają nie mniej czasu niż młodzi, mają wciąż nowe pomysły i chcą się rozwijać. Chcą być młodzi do śmierci. Jak Sam Walton, założyciel Wal-Martu - największej sieci supermarketów na świecie. Kiedy miał 84 lata, spytano go, kiedy przestanie pracować. "Nigdy" - odpowiedział Walton.

Klątwa Bismarcka

Do tak zwanego wieku emerytalnego zbliżają się obecnie pierwsze roczniki powojennego szczytu demograficznego - pokolenia babyboomers, w którego słowniku nie ma słowa "starość". Tak się składa, że młodość, witalność, aktywność i kreatywność - nawet w zaawansowanym wieku - nie zależą już od metryki. Rynek coraz bardziej premiuje młodość ducha, aktywność i kreatywność niezależnie od wieku metrykalnego.

Dopiero teraz osoby mające więcej niż 65 lat uwalniają się od klątwy Bismarcka. Bo kiedy w 1891 r. Otto von Bismarck ustalał wiek emerytalny w niemieckim systemie ubezpieczeń społecznych na 65 lat, przeciętny Niemiec dożywał niespełna 45 lat. Dzisiaj odpowiadałoby to sytuacji, w której emerytura przysługuje tym, którzy ukończyli 95 lat. Starym nie jest dziś w żadnym razie sześćdziesięciokilkulatek. Sondaż brytyjskiej firmy Demos wykazał, że za ludzi starych babyboomers uważają dopiero osiemdziesięciolatków.

54% osób, które powinny już być na emeryturze, interesuje się najnowszymi zdobyczami techniki, 47% regularnie używa komórek i internetu. Jak zauważyli John W. Rowe i Robert Kahn, autorzy książki "Successful Aging", jedynie co dwudziesta osoba w podeszłym wieku (powyżej 75 lat) cierpi na poważne schorzenia.

Kult starości - kult młodości

W 1900 r. osoby poniżej 18. roku życia stanowiły 40% społeczeństwa, więc młodość nie była niczym wyjątkowym. Odwrotnie niż starość. Jeszcze na przełomie XIX i XX wieku zaledwie 7 proc. ludzi dożywało sześćdziesiątki, więc siwe włosy wzbudzały respekt, będąc synonimem wiedzy, mądrości życiowej, a także powodzenia i bogactwa gromadzonego przez całe życie.

Socjologowie Giovanni Levi i Jean-Claude Schmitt, autorzy książki "Historia młodzieży na Zachodzie", dowodzą, że przełom w podejściu do młodości - jako witalności, sprawności i świeżości - nastąpił w faszystowskich Włoszech Benito Mussoliniego, a potem w Niemczech Hitlera. Apoteozą tak pojmowanej młodości był dokument Leni Riefenstahl "Olimpiada", w którym obiektem podziwu stało się ciało młodego atlety. Tacy młodzi ludzie mieli podbijać świat. Starość i niedołężność zaczęto kojarzyć z czymś niestosownym, co nie służy ani państwu, ani narodowi. Stąd pomysły i praktyka eliminowania ludzi starych i niedołężnych - pisze Agaton Koziński w tygodniku "Wprost".

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)