Mirosław Drzewiecki wróci do gry? "Odpowiem za rok"
Mam nadzieję, że nominacja Grzegorza Schetyny wpłynie na poukładanie na nowo polsko-rosyjskich relacji, które nie były w ostatnim czasie najlepsze. Jest duża szansa, by nastąpiła poprawa. Myślę, że jego polityczne zdolności sprawią, że Moskwa zacznie traktować nas po partnersku. Byłoby źle, gdyby chciał wchodzić w buty Sikorskiego - mówi w rozmowie z WP.PL Mirosław Drzewiecki, były minister sportu. Dodaje, że nie chciałby, aby Sławomir Nowak odchodził z polityki. - Arogancja i buta poniżej wszelkich standardów - tak Drzewiecki ocenia słowa Adama Hofmana, według którego premier Kopacz "znajduje się trzy poziomy niżej od Jarosława Kaczyńskiego".
Agnieszka Niesłuchowska: Jeszcze kilka miesięcy temu nikt nie przypuszczał, że odsunięty przez Donalda Tuska w cień Grzegorz Schetyna, wróci do gry i trafi do kluczowego resortu, będzie nadawał ton polskiej dyplomacji. To początek politycznych powrotów?
Mirosław Drzewiecki: Nowe rozdanie daje szansę na rozwój Platformy, utrzymanie władzy, wygranie kolejnych wyborów parlamentarnych. Choć wymieniono tylko kilku ministrów, w całą formację wstąpiła pozytywna energia.
WP: W pana też? Grzegorz Schetyna to pana wieloletni przyjaciel. Pojawiła się jakaś propozycja współpracy?
- Na razie nie myślę o swoim miejscu w polityce. Koncentruję się na pozapolitycznych przedsięwzięciach, które rozpocząłem trzy lata temu. Pewnych rzeczy nie dało się wcześniej przewidzieć. Odpowiem na to pytanie za rok. Na razie trzeba wygrać wybory.
WP: Nie dało się przewidzieć, że Donald Tusk trafi do Brukseli? Od dawna pojawiały się takie spekulacje.
- A kto miałby to przewidzieć? Mówiąc poważnie, to wielki sukces Polski w strukturach europejskich i ogromne osobiste zwycięstwo premiera.
WP: Platforma poradzi sobie bez silnego lidera?
- Dzisiejsza Polska jest najbardziej dynamicznie rozwijającym się krajem w Europie. Teraz mamy nowy rząd, a w nim trochę "świeżej krwi". Liczę na nowe otwarcie i nowe pomysły.
WP: Pan mówi, że nowa krew, inni – że wraca stare. Coraz więcej polityków PO chciałoby na przykład powrotu Sławomira Nowaka, na którym nadal ciążą prokuratorskie zarzuty w związku z „aferą zegarkową”.
- Sławek Nowak jest w nietypowej sytuacji. Wierzę, że nie zrobił nic złego, sprawa jego oświadczenia majątkowego jest wyjaśniana. Mam jednak nadzieję, że wszystko dobrze się skończy. To jeden z wybitniejszych polityków młodego pokolenia. Był świetnym ministrem, nadzieją polskiej polityki. Nie chciałbym, by z niej odszedł. Dostał lekcję, ale to normalne. Nie znam twardych ludzi, którzy nie przeszli w swoim życiu „ścieżki zdrowia”.
WP: Stracił przez życie ponad stan, znajomości? W ujawnionych przez "Wprost" taśmach Jacek Krawiec, prezes Orlenu mówił o Nowaku bez ogródek: „za dużo było tego lansiarstwa”.
- Gdy polityk ma na koncie taki sukces, był szefem kancelarii premiera, później pracował u prezydenta, następnie trafił do ministerstwa infrastruktury, wielu patrzy na niego w dziwny sposób i na siłę szuka haków. Zazdroszczą, marzą, by noga mu się powinęła. Gdy wybuchła tzw. afera zegarkowa, sprawnie wykorzystano ją do zniszczenia Nowaka. Choć przecież nie ukrywał zegarka. Nie można mu zarzucić, że coś zrobił świadomie, że kombinował.
WP: Świadomie, bo do oświadczenia majątkowego zegarka nie wpisał. Pan by postąpił podobnie?
- Zawsze starałem się być dokładny w pisaniu oświadczeń, chciałbym jednak zaznaczyć, że nie wszystko jest w tej materii oczywiste. Nigdy precyzyjnie nie określono jakiej wartości rzeczy muszą zostać umieszczone w rubryce. Bo jeśli ktoś dostał prezent od żony, a ona nie chce powiedzieć, jaka była wartość prezentu, to czy mąż ma obowiązek to sprawdzać? Poza tym, zegarek traci po pewnym czasie na wartości. Więc niby jak to oszacować?
WP: A więc nic się nie stało?
- Nie uważam, że należy mówić o tym w kategoriach "afery", ale sprawę należy wyjaśnić.
WP: Po wybuchu afery hazardowej, znalazł się pan w podobnej sytuacji. Mówił pan wówczas, że Polska to dziki kraj i przyznał, że gardzi polityką. Żałuje pan dziś tych słów?
- Słono zapłaciłem za szczerość, jednak wciąż uważam, że istnieje grupa ludzi, która próbuje z Polski zrobić dziki kraj.
WP: To znaczy?
- Nie można traktować wyborców niczym zwierzyny łownej, a niektórzy politycy PiS w ten sposób traktują podatników. Nie chcę rozwijać tego tematu.
WP: Platforma szykuje się do wyborczej ofensywy? Zrezygnowała z wewnątrzpartyjnej walki na rzecz utrzymania wysokich notowań? Stąd zaproszenie do rządu Cezarego Grabarczyka i Grzegorza Schetyny?
- To wyjątkowa sytuacja, po raz pierwszy do zmiany gabinetu doszło nie wskutek przesilenia czy braku większości parlamentarnej, lecz w wyniku międzynarodowego sukcesu premiera. Dobrze, że w rządzie pojawili się ludzie, określani przez dziennikarzy mianem „schetynowców”, jak i osoby ze „spółdzielni” Grabarczyka. W myśl hasła: wszystkie ręce na pokład.
WP: * Prezydent przyznał, że wolałby na stanowisku szefa resortu spraw zagranicznych osobę z odpowiednimi kwalifikacjami. Dodał, że Radosław Sikorski powinien dokończyć swoją kadencję w resorcie.*
- To odpowiedź prezydenta na stawiany mu zarzut, że oprotestował Sikorskiego. Ale, jak pani wie, powiedział jednocześnie, że jego zdaniem Schetyna da sobie radę, bo jest doświadczonym politykiem. Piastował najwyższe funkcje w państwie.
WP: Nadaje się na to stanowisko? Ma wystarczające doświadczenie?
- Zdążył już odbyć dwie wizyty zagraniczne - w Paryżu i Berlinie. W cztery oczy rozmawiał z niemieckimi i francuskimi ministrami, a przy okazji udowodnił, że obawy o jego umiejętności językowe były mocno przesadzone. Ale taka jest natura opozycji; czytanie między wierszami i doszukiwanie się dziury w całym.
WP: * „Rossijskaja Gazieta” kpi, że polski minister z „blaskiem w oczach, godnym odważnego krawca, który jednym uderzeniem powala siedmiu”.*
- Ważne są oficjalne stanowiska rosyjskich polityków i komentarze poważnej prasy. Mam nadzieję, że nominacja Schetyny wpłynie na poukładanie na nowo polsko-rosyjskich relacji, które w ostatnim czasie nie były najlepsze. Jest duża szansa, by nastąpiła poprawa. Myślę, że jego polityczne umiejętności sprawią, że Moskwa zacznie traktować nas po partnersku. Byłoby źle, gdyby chciał wchodzić w buty Sikorskiego.
WP: W jaki sposób powinien zatem prowadzić rozmowy z Rosją?
- Polska taktyka powinna być spójna z unijną, pewne rzeczy, które uważamy za istotne, powinniśmy sygnalizować wewnętrznie, nie wymuszać niczego, współbrzmieć z głosem UE.
WP: Relacje Grzegorza Schetyny z Donaldem Tuskiem poprawiły się? Panowie podali sobie ręce, czy zaproszenie do rządu, które zapewne bez wiedzy byłego premiera się nie odbyło, to jedynie ładny obrazek przedwyborczy?
- Podobała mi się wypowiedź Grzegorza, opisująca ostatni mecz rozegrany z Donaldem Tuskiem. Obaj strzelili po bramce, jak za starych czasów. Spotkanie na murawie było piękną klamrą ostatnich, nie zawsze zgodnych lat. Dziś Tusk gra na innym boisku, ale potrafi podać piłkę do zawodnika, który wspomaga zespół Ewy Kopacz.
WP: Przez lata premier nie myślał o tym, by zmienić ten stan rzeczy? Europejska nominacja musiała sprawić, że nauczył się podawać do Schetyny?
- Kiedyś premier powiedział, że Grzegorz jest rezerwą strategiczną Platformy. Najwidoczniej - zdaniem premiera - nie był to jeszcze czas do sięgania po nią. Tak czy inaczej, nie pora na wewnątrzpartyjną konkurencję. Trzeba grać do jednej bramki.
WP: Grzegorz Schetyna marzy o premierostwie? Ryszard Czarnecki uważa, że za rok zastąpi Ewę Kopacz.
- Z tego, co wiem, na niczym mu bardziej nie zależy niż na sukcesie rządu i wygranej w wyborach parlamentarnych. A każdy sukces Platformy będzie jednocześnie umacniał premier Ewę Kopacz. Nie wierzę by doszło do próby zamiany ról.
WP: Rok to jednak za mało by przeprowadzić Polskę przez reformy. Spełnić obietnice z expose. Nowa premier dostała od PiS przydomek „Ewa 2016”, bo realizacja większości jej obietnic przypada na odległy czas. I nie wiadomo, czy uda się je zrealizować.
- Według mnie premier obiecała rzeczy realne do wykonania. To, co się mieści w kalendarzu na rok 2015, zostało zapisane w propozycji budżetowej poprzedniego rządu. Przydomek nadany pani premier pokazuje, że politycy PiS nie mają pojęcia o czym mówią. Ponieważ to właśnie rząd Ewy Kopacz będzie autorem budżetu na 2016 rok. To wyborcy zdecydują kto ten budżet zrealizuje.
WP: Jednak to bardzo kosztowne expose. Ewa Kopacz nie przesadziła z obietnicami?
- Nie sądzę. I nie podoba mi się sposób, w jaki politycy PiS oceniają nowa premier. Gdy słyszę, jak Adam Hofman mówi, że Kopacz - lekarz, marszałek sejmu, minister konstytucyjny, premier - znajduje się trzy poziomy niżej od Jarosława Kaczyńskiego, jestem oburzony. To jest arogancja i buta poniżej wszelkich standardów.
WP: Dojdzie do mariażu PO z SLD? Bierze pan taki wariant pod uwagę? Podobno Ewa Kopacz prowadzi rozmowy z Leszkiem Millerem.
- Platforma od siedmiu lat ma sprawdzonego koalicjanta, traktuję zatem takie doniesienia jak plotkę nie mającą odzwierciedlenia w rzeczywistości.
WP: Jest cichy spór między Ewą Kopacz a Donaldem Tuskiem?
- Łączy ich długoletnia przyjaźń, współpraca i wzajemne zaufanie. Nie wierzę w plotki o sporze. Coś się skończyło, coś zaczęło, ale jestem przekonany, że nadal mogą na siebie wzajemnie liczyć.
Rozmawiała Agnieszka Niesłuchowska, WP.PL