Miodowicz: teraz prokuratura zajmie się Nałęczem
W poniedziałek złożę zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa przez Tomasza Nałęcza, rzecznika Włodzimierza Cimoszewicza w wyborach prezydenckich - poinformował Konstanty Miodowicz (Platforma Obywatelska). Sam Nałęcz mówi, że nie ma sobie nic do zarzucenia.
22.08.2005 | aktual.: 22.08.2005 09:24
Jak powiedział Miodowicz, przestępstwo polega na fałszywym oskarżeniu go, "naruszającym jego dobra osobiste i próbującym podważyć jego wiarygodność publiczną w kontekście wykonywanego mandatu poselskiego".
Co ma Miodowicz do Kaczyńskiego?
Nałęcz powiedział w niedzielę w radiu Zet w audycji "Siódmy dzień tygodnia": Jak patrzymy na sprawę pani(Anny) Jaruckiej, to jest dokładnie ten sam mechanizm, co przy lojalce, przy niby-lojalce, pana(Jarosława)_ Kaczyńskiego. Tak samo podrobiony podpis, ten sam mechanizm. Ja pytam publicznie, choć nie mam żadnych dowodów, ale pytam Donalda Tuska_ (szef PO, który brał udział w programie - przyp. red.): proszę wyjaśnić rolę pułkownika Miodowicza we wszystkich tych sprawach.
Miodowicz kategorycznie zaprzeczył "prezentowanym w sposób perfidny, pod postacią pytań (...) insynuacjom Nałęcza". Mamy do czynienia z bezczelnymi, bezpardonowymi, powiem wprost - chamskimi zarzutami czy pseudozarzutami, które oczywiście nie pozostaną bezkarne. Będę ścigał pana Nałęcza w sposób zdecydowany, zarówno w postępowaniu karnym, jak i w procesie cywilnym - oświadczył Miodowicz.
Zaprzeczam, abym uczestniczył w wytwarzaniu materiałów dokumentujących zlecenie przez Włodzimierza Cimoszewicza pani Annie Jaruckiej wymianę oświadczeń majątkowych pana Cimoszewicza. Zaprzeczam też bym, w jakimkolwiek stopniu, w jakiejkolwiek mierze, na jakimkolwiek etapie wytwarzania lub upubliczniania tzw. lojalki - wpisując to słowo w cudzysłów - Jarosława Kaczyńskiego partycypował w tym przedsięwzięciu - oświadczył Miodowicz.
"Nałęcz przekroczył granice kabotynizmu"
Pan prof. Nałęcz przekroczył granice tego, co dla niego charakterystyczne w jego kreacjach publicznych - daleko posunięty kabotynizm - i przesunął się na płaszczyznę przestępczą. Nie zamierzam tego tolerować, bo sprawa dotyczy mnie w sposób bezpośredni - dodał.
Nałęcz powiedział, że nie ma sobie nic do zarzucenia. Nie twierdzę, że pan płk Miodowicz stoi za sprawą sfałszowanej lojalki, ani też, że pan płk Miodowicz stoi za fałszerstwem dokonanym przez panią Annę Jarucką. Stwierdzam, że próba "opluskwienia" człowieka, odebrania mu dobrego imienia i przypisania mu czynów, których nigdy nie popełnił, jest w obu przypadkach taka sama - powiedział Nałęcz.
Zastanawiająca jest demonstracyjna ślepota pułkownika Miodowicza w sprawie pani Jaruckiej. Pan płk Miodowicz musi odpowiedzieć opinii publicznej na wiele pytań - dodał.
Wymienił kilkanaście, m.in.: Dlaczego świadek przedstawiający fałszywy dokument i składający fałszywe zeznania został do komisji doprowadzony przez płk Miodowicza?
Inne pytanie, które wymienił Nałęcz, to: Kto skontaktował pana Miodowicza z panią Jarucką i jak wyglądały ich prywatne rozmowy? Jak dodał, "z zeznań pani Jaruckiej wynika, że co najmniej raz się spotkali".
"Pan pułkownik musi wyjaśnić"
Ponadto: Dlaczego taki wybitny ekspert nie rozpoznał prymitywnie dokonanego fałszerstwa? Dlaczego wyszedł do dziennikarzy z nieudolnie podrobionym dokumentem i powiedział: oto jest dowód nieprawości Cimoszewicza? Dlaczego płk służb specjalnych uznał kserokopię dokumentu, bez oryginału, który można zbadać, za poważny dowód? oraz Dlaczego komisja śledcza nie podjęła działań sprawdzających dokument?
Wszystkie te pytania stawiam publicznie, tu nie ma żadnego zniesławienia. Pan pułkownik musi to wszystko wyjaśnić - dodał Nałęcz.
Jarucka przekazała we wtorek komisji śledczej ds. PKN Orlen kserokopię upoważnienia do zamiany oświadczenia majątkowego, jakie 20 kwietnia 2002 r. miał jej wystawić Cimoszewicz. Marszałek Sejmu oświadczył, że dokument jest "ewidentnie sfałszowany". Jak podkreślił, widnieje pod nim nie jego podpis, a faksymile podpisu. Cimoszewicz zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Jarucką (składania fałszywych zeznań przed komisją ds. PKN Orlen oraz fałszowania dokumentów). Miodowicz przyznał przed kilkoma dniami, że to on poprosił Jarucką, by napisała oświadczenie do komisji śledczej ds. PKN Orlen. Powiedział, że Jarucka "prywatnie zwierzyła się przypadkiem jego znajomemu".
Jarucka w oświadczeniu przekazanym komisji napisała, że w 2002 r., na prośbę Cimoszewicza, zmieniła jego oświadczenie majątkowe za 2001 r. usuwając z niego informację, że w 2001 r. Cimoszewicz posiadał akcje PKN Orlen.