PolskaMiodowicz kontra Nałęcz w warszawskiej prokuraturze

Miodowicz kontra Nałęcz w warszawskiej prokuraturze

23.08.2005 11:50, aktual.: 23.08.2005 12:04

Prokuratura Okręgowa w Kielcach zdecydowała,
że zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez
Tomasza Nałęcza, złożone przez posła Konstantego Miodowicza (PO),
zostanie przesłane do prokuratury w Warszawie - poinformował rzecznik kieleckiej prokuratury Bogdan Karp.

Sprawa dotyczy wypowiedzi rzecznika Włodzimierza Cimoszewicza - Tomasza Nałęcza w Radiu Zet. Miodowicz zawiadomił w poniedziałek prokuraturę, że w niedzielę, w audycji tej rozgłośni "Siódmy Dzień Tygodnia", Nałęcz "bezpodstawnie, w sposób nie odpowiadający prawdzie, sformułował oszczerczą sugestię" wobec niego.

Nałęcz powiedział w niedzielę w Radiu Zet: Jak patrzymy na sprawę pani (Anny) Jaruckiej, to jest dokładnie ten sam mechanizm, co przy lojalce, przy niby-lojalce, pana (Jarosława) Kaczyńskiego. Tak samo podrobiony podpis, ten sam mechanizm. Ja pytam publicznie, choć nie mam żadnych dowodów, ale pytam Donalda Tuska (szef PO, który brał udział w programie): proszę wyjaśnić rolę pułkownika Miodowicza we wszystkich tych sprawach.

Kategorycznie zaprzeczam

Miodowicz w niedzielę kategorycznie zaprzeczył słowom Nałęcza. Zaprzeczam, abym uczestniczył w wytwarzaniu materiałów dokumentujących zlecenie przez Włodzimierza Cimoszewicza pani Annie Jaruckiej wymianę oświadczeń majątkowych pana Cimoszewicza. Zaprzeczam też, bym w jakimkolwiek stopniu, w jakiejkolwiek mierze, na jakimkolwiek etapie wytwarzania lub upubliczniania tzw. lojalki - wpisując to słowo w cudzysłów - Jarosława Kaczyńskiego, partycypował w tym przedsięwzięciu - oświadczył Miodowicz.

Karp wyjaśnił, że prokuratura podjęła decyzję o przesłaniu zawiadomienia do Warszawy, ponieważ wynika z niego, że ewentualne przestępstwo zostało popełniona na terenie podległym warszawskiej prokuraturze okręgowej.

We wtorek Miodowicz powiedział, że rezerwuje sobie również prawo do wystąpienia z pozwem cywilnym wobec posła Nałęcza, chcąc aby ten tę sprawę dłużej pamiętał. Poseł PO chce również - o ile będzie to prawnie możliwe - rozpatrzenia sprawy w trybie wyborczym.

Kserokopia "ewidentnie sfałszowana"

Jarucka przekazała w ubiegły wtorek komisji śledczej ds. PKN Orlen kserokopię upoważnienia do zamiany oświadczenia majątkowego, jakie 20 kwietnia 2002 r. miał jej wystawić Cimoszewicz. Marszałek Sejmu oświadczył, że dokument jest "ewidentnie sfałszowany". Jak podkreślił, widnieje pod nim nie jego podpis, a faksymile podpisu. Cimoszewicz zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Jarucką (składania fałszywych zeznań przed komisją ds. PKN Orlen oraz fałszowania dokumentów).

Miodowicz przyznał przed kilkoma dniami, że to on poprosił Jarucką, by napisała oświadczenie do komisji śledczej ds. PKN Orlen. Powiedział, że Jarucka "prywatnie zwierzyła się przypadkiem jego znajomemu".

Jarucka w oświadczeniu przekazanym komisji napisała, że w 2002 r., na prośbę Cimoszewicza, zmieniła jego oświadczenie majątkowe za 2001 r., usuwając z niego informację, że w 2001 r. Cimoszewicz posiadał akcje PKN Orlen.

W 1998 r. warszawski sąd skazał na 10 tys. zł grzywny Marka Barańskiego z tygodnika "NIE" za opublikowanie sfałszowanej "deklaracji lojalności" Jarosława Kaczyńskiego ze stanu wojennego. Sąd nie badał, kto i kiedy wytworzył rzekomą "lojalkę". Sąd uznał, że Kaczyński nie podpisywał w grudniu 1981 r. żadnej "lojalki" i że nie był współpracownikiem SB. Kaczyński w rozmowie z oficerem SB kategorycznie odmówił podpisania "lojalki", grożąc samobójstwem.

Zamieszczając "lojalkę", Barański "w zasadzie nie zrobił niczego dla sprawdzenia jej wiarygodności" - podkreślił sąd, choć powinny się w nim zrodzić wątpliwości co do jej wiarygodności. Zdaniem sądu, przewidywał on, iż "deklaracja lojalności" może być fałszywa, a mimo to złośliwie zdecydował się na druk.

Jeszcze przed wyrokiem Barański przeprosił Kaczyńskiego w "Nie". Przyznał, że "lojalka" była fałszywa, ale nie uznał swej winy, twierdząc, że padł ofiarą prowokacji Urzędu Ochrony Państwa, co zwalnia go od odpowiedzialności. Także Kaczyński przychylał się do tezy, iż to UOP sfałszował "lojalkę" w ramach tzw. inwigilacji prawicy z początku lat 90. Na początku lat 90. Miodowicz był szefem kontrwywiadu UOP.

Źródło artykułu:PAP
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także