Ministrowi Zielińskiemu ktoś ciągle podrzuca świnię. To cena za ciężką służbę
Możliwości są dwie - kłamią ci, którzy oskarżają wiceszefa MSWiA Jarosława Zielińskiego o nadużycia, albo ci, którzy ogłaszają, że nadużyć nie ma. W policji obydwa przypadki są skrajnie niebezpieczne.
21.11.2018 | aktual.: 21.11.2018 16:32
Niewyczerpane są zasoby amunicji, którą nieznani sprawcy ostrzeliwują wiceministra Jarosława Zielińskiego. Te niezidentyfikowane - jak sam mówi "wpływowe grupy" - co rusz podrzucają mu jakąś świnię. Służby sanitarne MSWiA usuwają te truchła sprzed drzwi MSWiA 24 godziny na dobę.
Podrzucanie świń to świństwo
Muszą sprawdzać czy patrole policji nie pilnują bezprawnie posesji wiceministra w Suwałkach. Kontrolują, czy przypadkiem, dla dodania powagi Zielińskiemu, policjanci nie muszą przebierać się za funkcjonariuszy Służby Ochrony Państwa. Przyglądają się, po co w komendzie etat dla księdza albo dlaczego w ramach akcji "Błysk" policjanci witają na rogatkach Suwałk włączonymi kogutami radiowozów utrudzonego pracą ministra.
A teraz najświeższe doniesienie – w lasach pod Zambrowem policjanci mieli urządzać wielodniowe zasadzki na rolników wyrzucających świnie zarażone ASF. A to już świnia przez duże "Ś" podrzucona Zielińskiemu.
W najbliższym czasie możemy spodziewać się zwiększonego wysypu doniesień o "dokonaniach" wiceszefa MSWiA. Ich tropem – niczym nieustraszony pogromca wampirów - będzie podążać posłanka Platformy Obywatelskiej Bożena Kamińska. Ma pojawić się wszędzie, gdzie policjanci doniosą, że źle się dzieje w "folwarku" Zielińskiego, czyli policji.
Zadanie przed Kamińską stoi trudne, bo tropy mogą zaprowadzić ją w pole – tak sprytni i bezczelni są oskarżyciele Zielińskiego. A tak może być. Wstępne wyniki kontroli policji w Suwałkach już wskazują, że przynajmniej w sprawie ochrony domu ministra, nie doszło do nieprawidłowości. Czyli można odetchnąć.
Winnych pomówień trzeba ustalić i ukarać
Błąd. Jeśli jakiś funkcjonariusz pomówił Zielińskiego, to jego zwierzchnik, szef MSWiA Joachim Brudziński powinien zobowiązać służby kontrolne do bezwzględnego ustalenia oskarżyciela-pomawiacza i wyciągnąć wobec niego konsekwencje służbowe (kara najniższa - cięcie kolejnego konfetti dla Zielińskiego). A o tym głucho. W służbie, w której trzymanie się prawa to podstawowa zasada, nie powinno być miejsca dla tych, którzy to prawo łamią, pomawiając na przykład urzędnika państwowego. Chyba, że kontrola nie była zbyt wnikliwa, a raport nierzetelny Ale to przecież niemożliwe. Prawda?
Obydwie ewentualności – kłamią policjanci/kontrola nie potrafi ustalić stanu faktycznego – są skrajnie groźne w służbach mundurowych. Pozostaje jeszcze jedno rozwiązanie. Joachim Brudziński waży, jak ważnym współpracownikiem jest dla niego Jarosław Zieliński.
Waży, waży i wychodzi mu, że to człowiek wręcz bezcenny w MSWiA.
Lista zasług przyćmiewa pewne niedoskonałości
Sam wykazał się wszak zmysłem śledczego już na ministerialnej kariery (spojrzał w KGP na bidety i bezbłędnie rozszyfrował, że to przejaw Bizancjum). Tryska pomysłami organizacyjnymi (sprzątanie przez policjantów cmentarzy), dba o morale podwładnych i ich religijność (msze święte za ojczyznę, koncerty i wspólne śpiewanie pieśni patriotycznych), bezbłędnie wyławia fachowców (zatrudnił "uwielbianego" przez strażaków komendanta głównego PSP Leszka Suskiego). No i wreszcie samodzielnie, bez żadnej interwencji ze strony Joachima Brudzińskiego, poradził sobie z protestami służb.
Tak, tego człowieka, Joachim Brudziński nie może stracić. W chwili, gdy Zieliński odpiera ataki grup interesów, którym się naraził, musi stać murem za podwładnym. Mała uwaga na marginesie - nie zaszkodziłoby, gdyby Joachim Brudziński dał na mszę, żeby śledztwo posłanki Kamińskiej zakończyło się tym, czym zasiadka policjantów na chłopów wyrzucających w lesie świnie. Czyli niczym.
Jeśli Kamińska coś jednak wytropi, do dymisji będzie nie jeden dygnitarz PiS, a dwóch. Ale to ryzyko Joachim Brudziński pewnie już wziął pod uwagę podczas ważenia.