Minister sprawiedliwości przed komisją śledczą
Minister sprawiedliwości Grzegorz Kurczuk
stawił się w piątek przed sejmową komisją śledczą badającą aferę
Rywina. O jego przesłuchanie wnioskował Jan Rokita (PO). Chodziło
mu m.in. o zbadanie prawidłowości działania ministra w tej sprawie.
Poseł postawił ten wniosek pod koniec kwietnia, po niedokończonym przesłuchaniu przed komisją premiera Leszka Millera. Rokita uznał wtedy, że Kurczuk jest "świadkiem fundamentalnym dla tej sprawy".
Jego zdaniem, minister "dysponował całokształtem informacji o aferze Rywina bardzo wcześnie i bezpośrednio od premiera, co premier w swoich zeznaniach potwierdził".
Szef rządu zeznając przed komisją powiedział, że w sprawie Rywina zalecił Kurczukowi nawiązanie kontaktu z redaktorem naczelnym "Gazety Wyborczej" Adamem Michnikiem.
Jak zaznaczył Miller, w listopadzie ub.r. Kurczuk poinformował go, że przeprowadził rozmowę z Michnikiem. "Stwierdził, że relacja redaktora Michnika potwierdza ocenę, że cała sprawa jest niewiarygodna i niedorzeczna. Wyraził też obawy przed angażowaniem prokuratury w rozgrywki dotyczące projektu ustawy" - powiedział premier.
Z kolei szef Rady Nadzorczej Agory Stanisław Sołtysiński - pytany w czwartek przez Zbigniewa Ziobrę (PiS) - zaprzeczył przed komisją, by Kurczuk podczas spotkania z nim mówił, że ta sprawa jest "całkowicie absurdalna, całkowicie niedorzeczna". Sołtysiński powiedział, że Kurczuk zaprosił go do siebie w połowie listopada, już po spotkaniu z Michnikiem.
Według szefa Rady Nadzorczej Agory, minister miał mu powiedzieć, że "takie sprawy są niesłychanie trudne". Opowiadał, że Kurczuk pytał go o relację na temat korupcyjnej propozycji Rywina, przedstawioną Radzie przez Michnika i o jej stanowisko w tej sprawie.