Minister Niedzielski ogłosił koniec epidemii. Tutaj Omikron go nie posłuchał
Wbrew słowom ministra zdrowia, który ogłosił na konferencji prasowej "początek końca epidemii", lekarze rodzinni z Wielkopolski i woj. kujawsko-pomorskiego apelują do pacjentów o pilnowanie się i chronienie maseczkami. W czterech województwach Omikron ma się świetnie, zaraża i zagania do gabinetów lekarzy coraz więcej ludzi.
10.02.2022 | aktual.: 11.02.2022 08:02
- Ja nie widzę tego końca epidemii, ale zaraz wam powiem, ilu mam dziś świeżutkich pacjentów z covidem - mówi WP lek. med. Violetta Fiedler-Łopusiewicz z Poznania. Zagląda do kalendarza wizyt w komputerze.
- Z tych, co wczoraj porobili, testy mam 58 pozytywnych. Dużo jak na jeden dzień - dodaje. Zamyślona wpatruje się w ekran i dalej klika. - Ale zaraz, zaraz, aplikacja gabinet.gov.pl właśnie wrzuca mi kolejne wpisy. Jednak już mam siedemdziesięciu trzech i dalej przybywa - podlicza rozmówczyni.
Lekarz rodzinna ocenia, że to bardzo dużo jak na jej przychodnię (pod opieką ma 10 tys. osób). Wzrost zakażeń wiąże z powrotem rodzin z ferii zimowych. Pozytywnie "wychodzą" wieloosobowe rodziny, które np. wracają z gór.
Większość pacjentów, jak wyjaśnia Fiedler-Łopusiewicz, to lekkie przypadki. Problem polega na liczbie osób, które jednocześnie zgłaszają się po pomoc oraz narzuconej przez ministra i premiera zasadzie "lekarz przyjedzie i osłucha stetoskopem".
- Jestem przerażona tym, co się dzieje. Dwie współpracownice mam w izolacji. Trzecia nie przyjdzie, bo ma zakażone dziecko. Jak pojawi się zakażony senior, to koniec. Nawet jak będzie bezobjawowy, rozporządzenie ministra zdrowia każe mi jechać na wizytę domową. Będę musiała przestawiać wizyty innych pacjentów, a może oni są w gorszym stanie, nie z powodu COVID-19, ale przez cukrzycę, nadciśnienie itd. - denerwuje się.
Koniec epidemii? Tutaj jeszcze nie
Z danych Ministerstwa Zdrowia wynika, że w Wielkopolsce liczba infekcji nie spada. Suma zakażeń z tygodnia to prawie 31 tys., wcześniej było to 29 tys. Omikron rozkręca się także w woj. kujawsko-pomorskim. W ciągu tygodnia potwierdzono zachorowanie u 19,7 tys. osób, tymczasem wcześniej było to 15 tys. osób. W Bydgoszczy tygodniowa liczba przypadków wzrosła natomiast z 3,7 do 5,5 tysiąca.
Podobny trend dotyczy województw lubuskiego i świętokrzyskiego - wynika z mapy, jaką opracował Piotr Tarnowski. Niekorzystnie wyglądają też statystki testów. W Wielkopolsce jest sześć powiatów, gdzie ponad 40 proc. badanych pacjentów uzyskuje pozytywny wynik testu. To podpowiada, że oficjalne dane o liczbie zakażonych są bardzo niedoszacowane.
To dlatego lekarze rodzinni są zaskoczeni przesłaniem konferencji prasowej ministra zdrowia Adama Niedzielskiego, na której ogłoszono początek końca epidemii. Towarzyszył mu minister edukacji Przemysław Czarnek, który zapowiedział wznowienie nauki stacjonarnej w szkołach po 21 lutego. Przy okazji zarzucił dziennikarzowi TVN, że straszy społeczeństwo epidemią.
Lekarze apelują do pacjentów: chrońcie się maseczkami
Violetta Fiedler-Łopusiewicz uważa, że jeszcze nie pora na odwoływanie epidemii. Ostrzega pacjentów, że nadal trzeba uważać na infekcję koronawirusem i rozdaje maseczki FFP2. - To, co mówi rząd, ma się nijak do sytuacji, którą obserwuję w gabinecie. Polityka nie powinna w ten sposób wchodzić w medycynę - komentuje.
Wtóruje jej lekarz rodzinny z okolic Bydgoszczy. - Chciałbym zobaczyć koniec epidemii, ale na razie mam 217 chorych pacjentów pod opieką i wciąż ich przybywa. Próbowaliśmy wzajemnie przekazywać sobie pacjentów w zależności od tego, kto ma więcej czasu, ale to przestało zdawać egzamin. Omikron nie słucha pana ministra i robi swoje - mówi wkurzony.
Słowa ministra zdrowia Adama Niedzielskiego o tym, że "mamy do czynienia z początkiem końca pandemii" odbiły się szerokim echem wśród ekspertów. Polska naśladuje odważne posunięcia takich krajów jak Dania, Szwecja czy Wielka Brytania. Tam jednak rządzący znoszą obostrzenia, świadomi sukcesów w pokonaniu piątej fali epidemii szczepieniami.
Kraje te nie doświadczyły też podobnej jak w Polsce fali zgonów. U nas przy 40 tys. zakażeń codziennie umiera 200-300 osób.
Sprawę luzowania podejścia do epidemii skomentowali w programie "Newsroom" WP byli członkowie rady medycznej przy premierze: profesor Robert Flisiak i profesor Krzysztof Pyrć.
- Można być optymistą odnośnie do początku końca piątej fali, natomiast co do końca pandemii to myślę, że poczekamy do jesieni. A poza tym przypomnę, że koniec pandemii to ogłosić powinna Światowa Organizacja Zdrowia, bo pandemia to jest epidemia dotycząca całego świata, a nie tylko Polski - zauważył prof. Flisiak.
Prof. Krzysztof Pyrć podkreślił, że COVID-19 nie blokuje naszego społeczeństwa już tak mocno, natomiast pozostanie problemem w przyszłości. Jego zdaniem kolejne fale mogą już nie mieć takiego charakteru niszczącego, jednak w przypadku grup osób ryzyka mogą być śmiertelne.