Min. kultury: twórcy mają prawo do bojkotu TVP
Należy uznać zarówno racje Krzysztofa
Krauzego, który wezwał do bojkotu TVP, jak i twórców, którzy tego
protestu nie podzielają i podkreślają, że tworzą swoje programy
dla publiczności, a nie tego czy innego prezesa - uważa minister
kultury Bogdan Zdrojewski.
15.04.2009 | aktual.: 15.04.2009 14:18
- Bardzo się cieszę, kiedy środowiska artystyczne reagują (...) i jestem pełen uznania dla środowisk, które chcą, czują taki mandat, czują taką potrzebę i wielokrotnie w różnych sytuacjach wypowiadają swoją opinię - powiedział minister odnosząc się do apelu Krzysztofa Krauzego, by bojkotować TVP.
Zdrojewski podkreślił też, że rozumie racje artystów, którzy bojkotu TVP nie popierają. - Mają prawo też ci artyści, którzy mają podpisane umowy z TVP rok, półtora roku temu, dwa lata temu i realizują określone programy, w chwili obecnej kontynuować tę pracę. Bo oni pracują dla publiczności, oni pracują nie dla tego czy innego prezesa, nie dla tej czy innej Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji - oni pracują dla polskiej publiczności - powiedział Zdrojewski. - Szanuję obie reakcje i uważam, że na scenie obecnie na obie reakcje jest miejsce - dodał.
Zdrojewski powiedział też, że "bardzo współczuje pracownikom polskiej telewizji publicznej, że od wielu, wielu lat przebywają w obszarze licznych napięć, szarpnięć politycznych, traktowania TVP jak łupu politycznego", ale - jak dodał - źródło tej sytuacji jest odległe w czasie, a był nim "podział KRRiT według klucza politycznego".
Dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej Agnieszka Odorowicz dodała, że Krzysztof Krauze jako twórca "wiele zaryzykował" apelem o bojkot TVP (Krauze wycofał z TVP wniosek o współfinansowanie filmu "Ptaki śpiewają w Kigali")
Bojkot TVP zainicjował na łamach "Gazety Wyborczej" reżyser Krzysztof Krauze. W "Liście do telewidzów" napisał on m.in., że "w telewizji publicznej miał miejsce brunatny przewrót", została ona "zawłaszczona przez byłych neonazistów i wszechpolaków". Dlatego Krauze zapowiedział, że sam nie pojawi się w TVP, nie sięgnie też po telewizyjne pieniądze, a widzów zachęcił, by w ramach protestu 3 maja nie oglądali telewizji publicznej.
Przeciwko sytuacji w TVP, a szczególnie jej p.o. prezesowi Piotrowi Farfałowi zaprotestowali też na łamach "GW" m.in. Marek Edelman, Andrzej Wajda, Agnieszka Holland, Julia Hartwig, Kazimierz Kutz, Joanna Szczepkowska (ogłosiła m.in., że odmówiła udziału w koncercie organizowanym przez TVP), Jan Nowicki, Wojciech Waglewski. Choć nie wszyscy oni poparli apel o bojkot TVP, to podkreślali, że "to, co dzieje się z TVP na przestrzeni ostatnich lat, jest skandalem", a sytuacja, kiedy na czele telewizji publicznej "stoi były faszysta", jest "haniebna".
Przeciwko bojkotowi TVP zaprotestowały działające w telewizji publicznej trzy związki zawodowe. "Kogo zbojkotujecie? Nas, ludzi, którzy w tych warunkach próbują ocalić resztki tego, co jest jeszcze do uratowania. Nas, którym nad głową wisi niezawiniona przez nas groźba zwolnień ponad tysiąca osób, bo nie ma pieniędzy, lekką ręką wydawanych przez politycznych funkcjonariuszy" - pytali związkowcy w liście otwartym.
"A może razem zbojkotujmy parlament, premiera, prezydenta, rząd, partie polityczne!" - proponowały związki, podkreślając, że winę za obecną sytuację w TVP "ponoszą ci, którzy chętnie mienią się politykami". Gdzie jest rząd z Premierem na czele? Gdzie Minister Skarbu pełniący funkcje właścicielskie (...). Co robi Sejmowa Komisja Kultury i Środków Przekazu?" - napisali.
Przeciwko bojkotowi wypowiedziała się także rada programowa TVP, podkreślając, że "to nie Telewizja Polska zawiniła, że ma kierownictwo, którego nie akceptuje Krzysztof Krauze i wielu innych". "Odpowiedzialni za to są politycy, którzy do takiej sytuacji dopuścili. Czemu Krzysztof Krauze nie wzywa do bojkotu tych polityków? Woli wieszać cygana, choć to kowal zawinił" - oświadczyła rada programowa.
"Trzeci maja to nasze narodowe i państwowe święto. Najwięcej o nim, o jego tradycjach zobaczymy w programach telewizji publicznej. Bojkot telewizji publicznej w tym dniu to wezwanie do pójścia na patriotyczne wagary. Czemu do takiej bezmyślności wzywa obywateli RP wybitny reżyser?" - napisała m.in. rada programowa.