Miłosierdzie dla byłych księży
O dawnych kolegach w kapłaństwie rozmawiamy najczęściej w tonie oskarżycielskim. To niezbyt uczciwe. Oni mają grzechy nieodpowiedzialności, a my - grzechy zaniedbania – pisze ks. Józef Augustyn w najnowszym numerze „Tygodnika Powszechnego”.
12.05.2004 09:59
Ksiądz Augustyn docieka powodów decyzji o porzuceniu kapłaństwa. Obok odpowiedzialności byłego księdza (zawsze pozostanie podstawowa, nawet jeżeli sam nie ma ochoty o tym mówić), często niemałą część odpowiedzialności ponosi wspólnota kapłańska: diecezjalna, zakonna oraz seminaryjna. Zanim zaczniemy szukać przyczyn “dalekich” i brzmiących abstrakcyjnie, np. “pojmowanie Kościoła jako urzędu lub armii”, należy zbadać powody bliskie, w zasięgu ręki, a raczej sumienia: brak wzajemnej odpowiedzialności za siebie, negatywne nastawienie otoczenia, tolerowanie zachowań dwuznacznych moralnie, brak pomocy duchowej i ludzkiej, powierzchowność wzajemnych relacji – pisze publicysta „Tygodnika Powszechnego”. Wydaje się, że wielu byłych księży kruchych psychicznie, duchowo i moralnie, wytrwałoby w powołaniu, gdyby miało większe wsparcie przełożonych i wspólnoty, która ich wyświęciła i powierzyła misję. Niestety, w wielu zakonach i diecezjach odpowiedzialność za człowieka kończy się wraz ze święceniami.
Bycie księdzem jest w Polsce nadal atrakcyjną “funkcją społeczną”. Kapłan nie musi martwić się o pracę czy mieszkanie. Jest znacznie lepiej wykształcony, więcej niż przeciętny Polak podróżuje. Same święcenia dają mu duży prestiż: wierni mają na ogół do niego ogromne zaufanie, choć - biorąc pod uwagę dwuznaczne sytuacje stwarzane przez niektórych - winni już dawno zaufanie stracić. Te profity społeczne domagają się uważnego rozeznania powołania, wielkiej troski o bezinteresowność i czystość serca kleryka oraz przyglądania się motywacjom wychowawców i przełożonych – pisze publicysta „Tygodnika”.
Trzeba też obalać mit, jakoby celibat był najczęstszą przyczyną rezygnacji z kapłaństwa. O wiele częstszym powodem jest bezdenna samotność. Po uroczystej Mszy odpustowej np. księża idą na plebanię, a wierni do domów. Nie ma jeszcze w Polsce zwyczaju, żeby spotkać się z ludźmi po uroczystej celebracji przy herbacie i kawałku chleba. Zamykamy się w czterech ścianach, oglądamy telewizję, a potem narzekamy, że jesteśmy samotni i że celibat jest nieludzki – stwierdza ksiądz Augustyn.