Miłość wam wszystko wybaczy

Wszystkie normy są kwestią umowy społecznej. Nie znaczy to, że można zakwestionować prawo do życia i nie karać morderców. Jakoś nikt nie chce też przestać ścigać złodziei i oszustów. W świecie Zachodu nie widać również chętnych do zalegalizowania bigamii. Ale już na przykład z pedofilią sprawa nie jest tak jednoznaczna. Formalnie jest to przestępstwo, ale wszystko zależy od tego, kogo uważa się za dziecko. Oto w Danii dozwolone są stosunki seksualne z osobami, które ukończyły dwunasty rok życia, a w większości państw unii granica ta waha się między trzynastym a piętnastym rokiem życia. Rację ma więc Charles Greenland, nowojorski psycholog społeczny, gdy twierdzi, że w wypadku pedofilii obniżanie granicy wieku osób, z którymi można mieć kontakty seksualne, doprowadzi do jej faktycznej legalizacji.

03.11.2003 07:21

Pedofilia zostanie tym samym rozmyta w homoseksualizmie. Grunt pod takie rozmycie jest już zresztą tworzony. Tony Duvert, rzecznik uznania pedofilii za normę, jest nagradzany za książki opisujące zabawy seksualne z ośmioletnimi dziewczynkami ("Kiedy zmarł Jonathan" czy "Wyspa Atlantyk") prestiżową nagrodą literacką Medicis. Na pedofilskich stronach internetowych zbrodnię pedofilii przedstawia się jako wychodzenie naprzeciw pragnieniom dziecka (często nieuświadomionym), jako dbałość o jego szczęście czy pełnię rozwoju.

Czy zoofilia jest dewiacją?

"Zooseksualizm jest orientacją z tej samej kategorii co hetero-, homo- czy biseksualizm. Nie jesteśmy chorzy. Jest to składnik naszej osobowości" - można przeczytać na zoofilskiej stronie internetowej. Kampanie na rzecz uznania zoofilii za normalne zachowanie seksualne doprowadziły do tego, że na przykład w Wielkiej Brytanii złagodzono kary za uprawianie seksu ze zwierzętami - obecnie grozi za to do dwóch lat więzienia. Holenderski biolog Midas Dekkers, broniąc zoofili, twierdzi, że sodomię powszechnie uprawiano w historii. Powołuje się m.in. na znaleziony w Szwecji rysunek naskalny z epoki brązu przedstawiający - jego zdaniem - mężczyznę uprawiającego seks z dużym czworonogiem. Powołuje się także na XVIII-wieczną rycinę, ukazującą zakonnicę zabawiającą się z osłem. Peter Singer, filozof z Princeton, argumentuje z kolei, że zakaz uprawiania sodomii jest "jedynie przejawem naszego pragnienia, by pod każdym względem odróżniać się od zwierząt". Z badań Andrzeja Perzanowskiego, antropologa z Uniwersytetu
Warszawskiego, wynika, że nawet w Polsce mamy do czynienia z cichą akceptacją zoofilii. Aż 37 proc. badanych nie potępiałoby jej, gdyby nie wiązała się ze stosowaniem przemocy wobec zwierząt. Oznacza to, że wkrótce można się spodziewać publicznych wystąpień na rzecz uznania zoofilii za zachowanie mieszczące się w normie.

Paranoiczna odmienność

Podważanie obowiązujących dotychczas norm oraz tolerowanie zakazanych do niedawna zachowań prowadzi często do aberracji. Jedną z takich aberracji jest apotemnofilia, czyli czerpanie satysfakcji z amputowania sobie różnych części ciała. Apotemnofilię po raz pierwszy opisano w 1972 r. Wówczas do magazynu "Penthouse" zgłosiło się kilkadziesiąt osób, które oświadczyły, że odczuwają podniecenie na myśl o amputacji różnych części swojego ciała. Apotemnofilów dzieli się na dwie kategorie: wannabe, czyli tych, którzy tylko o tym myślą, oraz devotee, czyli tych, którzy rzeczywiście dokonują amputacji, a potem podnieca ich widok cielesnych asymetrii. Kilka lat temu lekarze odmawiali apotemnofilom amputacji na życzenie, obecnie wielu to robi. Brzmi to surrealistycznie, ale są chętni do obcięcia sobie nogi czy ręki. I gotowi są za to zapłacić 5-6 tys. dolarów. Rok 1998 ogłoszono nawet Rokiem Modyfikacji Ciała. Honorowym gościem głównej imprezy był Roger Kaufman, artysta, który uprawia sztukę obcinania sobie po kawałku
palców nóg i rąk. Nie ma skarg na takie praktyki, więc są one legalne. Ale czy są normalne?

Po co nam zakaz kazirodztwa?

Czy normą są modyfikacje ciała polegające na przybieraniu wyglądu wampirów? Już kilkaset osób zmieniło sobie układ szczęki, wszczepiło kły i rogi na czole. Jeszcze do niedawna skłonność do takich modyfikacji ciała uznawano za jeden z przejawów schizofrenii paranoidalnej. Psychoanalitycy twierdzili, że osobowość stara się w taki sposób pozbyć niechcianych obcych elementów. Miało to być mniejsze zło wobec perspektywy samobójstwa. Obecnie osoby dokonujące samookaleczeń są uznawane za nieszkodliwych dziwaków. - Wobec wielkiej popularności operacji plastycznych ludzie oswoili się z manipulowaniem ciałem, jednak są granice akceptowalności takich manipulacji. W końcu okaże się, że osoba taka nie będzie zdolna do samodzielnego funkcjonowania i w imię równych praw będzie się domagać opieki państwa. Rozumowanie tkwiące u podstaw tolerowania takich zachowań prowadzi więc nie tylko do paranoi, ale także może się stać poważnym problemem społecznym i ekonomicznym - uważa prof. Robert J. White, neurochirurg z Cleveland
School of Medicin.

Każdą normę można zanegować i ustanowić nową. Wątpliwe jest jednak, czy państwa, społeczeństwa i rodziny będą jeszcze wtedy funkcjonalne. Nie jest przypadkiem, że praktycznie wszystkie kultury zakazują kazirodztwa, bo w ten sposób nie przekazuje się i nie mnoży genetycznych defektów. Nie łamie się też reguł ustanawiających granice bliskości między różnymi członkami społeczności. A bez wytyczenia tych granic społeczeństwa mogłyby nigdy nie wyjść z etapu wspólnot pierwotnych. Nie jest więc tak, że normy są tylko kwestią widzimisię, a w najlepszym wypadku sprawą umowy społecznej. Mówiąc górnolotnie, prowadzi to do zatarcia granicy między dobrem i złem. A nie ma przykładu społeczeństwa ani państwa, które mogłoby funkcjonować - bez szkody dla sąsiadów czy samych siebie - po zatarciu tej granicy.

Piotr Krzyżanowski

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)