Miller o "relatywizacji i ględzeniu" opozycji
Premier Leszek Miller uważa, że wniosek o odwołanie z funkcji marszałka Sejmu Marka Borowskiego zostanie odrzucony przez posłów w głosowaniu. Wniosek ten złożyła Liga Polskich Rodzin twierdząc, że w ubiegłym tygodniu marszałek bezprawnie nakazał straży marszałkowskiej usunąć z sali Sejmu posła LPR Gabriela Janowskiego, który blokował obrady izby.
Głosowanie nad wnioskiem ma się odbyć na rozpoczynającym się w przyszły poniedziałek posiedzeniu parlamentu.
Sejm powinien udowodnić, że każda próba zakłócenia obrad spotka się z bardzo zdecydowaną odprawą i to nie tylko ze strony straży marszałkowskiej, ale przede wszystkim samych posłów - powiedział w poniedziałek szef rządu na antenie radiowych Sygnałów Dnia. Zdaniem premiera, to będzie test dla wszystkich ugrupowań parlamentarnych, który wykaże, jak one będą reagować, gdyby zdarzyła się kolejna próba zakłócenia obrad. Okaże się, czy zdecydowanie powiedzą one "nie" i zaaprobują ewentualne użycie siły przez straż marszałkowską, czy znowu zacznie się - jak to ujął premier - taka "relatywizacja i ględzenie", które ma miejsce w wykonaniu choćby Prawa i Sprawiedliwości czy Platformy Obywatelskiej.
Miller wyraził opinię, że sprawa głosowania posłów koalicyjnego PSL nad wnioskiem o odwołanie Borowskiego z funkcji marszałka Sejmu została rozstrzygnięta przez Naczelny Komitet Wykonawczy stronnictwa, który zdecydował wprowadzić dyscyplinę w tym głosowaniu, więc wszyscy posłowie wniosek powinni odrzucić. Premier przypomniał, że prezes PSL uprzedził posłów, iż dla tych, którzy się do tego nie zastosują, nie będzie miejsca ani w stronnictwie, ani w jego klubie parlamentarnym. To jest męskie postawienie sprawy, gdyż partia polityczna nie może być jednocześnie i w rządzącej koalicji i w opozycji - powiedział Miller. (mag)