Miller: jeszcze nie raz wezwą mnie do prokuratury
Premier Leszek Miller uważa, że opozycja chce powołania komisji śledczej w sprawie PKN Orlen, ponieważ wciąż jest on dla niej "człowiekiem groźnym, znaczącym politycznie, i opozycja zrobi wszystko, by złożyć go do grobu.
"Jeszcze niejednokrotnie będę wzywany do prokuratury" - powiedział Miller podkreślając, że w sprawie zatrzymania prezesa Orlenu w 2002 roku nie ma sobie nic do zarzucenia i nie przekroczył uprawnień.
Gość Programu Trzeciego Polskiego Radia, stwierdził, że główną przyczyną jego dymisji była "dekompozycja jego zaplecza politycznego". Pytany czy do dymisji jego rządu nie przyczyniły się liczne afery ostatnich lat, odparł, że rząd nie miał na nie żadnego wpływu. Miller powiedział, że w sprawie Rywina, od której - według niego - zaczął się spadek notowań rządu, zapadł wyrok sądu, który potwierdza, że ani on sam ani SLD nie mieli z aferą nic wspólnego.
Premier stwierdził, że głosy ze strony opozycji podające w wątpliwość niezawisłość sędziów, to "faszystowskie albo bolszewickie myślenie". "Co z tego, że sąd wydał wyrok. Sprawiedliwość musi być po naszej stronie" - tak Leszek Miller scharakteryzował postawę krytyków wyroku. Premier podkreślił, że także w tej sprawie nie ma sobie nic do zarzucenia.
Winą za spadek notowań SLD premier obarczył też członków komisji śledczej, którzy - według niego - przez długie miesiące popularyzowali w mediach tezę, "że SLD jest winne". "Opinia publiczna nie może być odporna na taką manipulację" - stwierdził premier dodając, że posłowie Jan Rokita i Zbigniew Ziobro nie dążyli do ustalenia prawdy, ale pracowali nad swą karierą polityczną.