Millenialsi nie znają takich miejsc. "Alkohol dostawało się na hasło "ucho""

Millenialsi nie znają takich miejsc. "Alkohol dostawało się na hasło "ucho""

Millenialsi nie znają takich miejsc. "Alkohol dostawało się na hasło "ucho""
Źródło zdjęć: © KWP Białystok | Policja
Karolina Rogaska
05.02.2018 14:02, aktualizacja: 05.02.2018 15:31

Ograniczenie sprzedaży alkoholu między 22, a 6 rano może pogrążyć małe sklepy całodobowe. To oznaczałoby powrót do łask met alkoholowych. Teraz metę najłatwiej znaleźć w akademiku. - Żeby ludzie kupowali w twojej mecie, musisz być lubiany - mówi studentka Martyna*.

Znaleźć metę od tak, poprzez szukanie w internecie jest rzeczą właściwie niemożliwą. Nie dziwi zresztą, że bimbrownicy i ludzie sprzedający alkohol "spod stołu" zbytnio się z tym nie obnoszą. Trzeba wiedzieć, gdzie szukać. W mały miejscowościach lokalizacja mety jest zazwyczaj wszystkim dobrze znana. - U nas w Dęblinie była meta, która działała jakieś 20 lat. Zamknęli ją dopiero niedawno. To był rodzinny biznes - mówi Robert i tłumaczy, że najpierw bimber pędzili rodzice, a gdy zmarli zaczęły to robić ich dzieci.

Skąd mieszkańcy wiedzieli, ża akurat w tym konkretnym domu znajduje się meta? - Przede wszystkim było czuć na kilometr. Poza tym wystarczyło chwilę poobserwować. Niektórzy konsumowali zakupy już na miejscu, więc prawie codziennie można było zobaczyć obrazek, jak ktoś po wyjściu z konkretnego domu nie może ujść 10 metrów. I hajs leżał na ziemi, bo pijani łatwiej gubią - wyjaśnia Robert.

Z kolei Tomek opowiada, że u niego w Zielonej Górze, żeby kupić alkohol w mecie trzeba było znać hasło. - Koleś handlował czeskim spirytusem. Dzwoniło się domofonem i mówiło: "ucho", a potem ile potrzeba litrów - mówi. U Renaty w Łomży meta funkcjonowała w jednej z kamienic przy starówce. - Trzeba było rzucić czymś w okno. Mówiło się, czego i ile trzeba a "producenci" spuszczali towar przez okno w koszyczku - opowiada.

W większych miastach, jak Warszawa, też można znaleźć mety. Po praskiej stronie Wisły funkcjonowała meta na osiedlu Dudziarska. To trzy bloki stojące za zajezdnią kolejową - zostali tam osiedleni ludzie z wyrokami eksmisyjnymi. Teraz trwa likwidacja osiedla, bo władze miasta uznały je za "nieudany eksperyment społeczny".

Z biegiem czasu mety w miastach zaczęły się zamykać. Przede wszystkim przestały być tak opłacalne. Wyparły je sklepy całodobowe i stacje benzynowe. Klienci, dla których priorytetem była łatwa dostępność a nie cena, odeszli. Bywało też tak, że nie było chętnego do przejęcia biznesu, jeśli jego pierwszy właściciel zmarł. Dochodziły też oczywiście naloty policji.

Tapczany wyładowane butelkami

O ile zwyczajnie "na mieście" znaleźć metę nie jest łatwo, o tyle w akademiku nie powinno to stanowić większego problemu. Trzeba tylko trafić do odpowiedniego pokoju. - W moim akademiku met jest nawet kilka. Ale tylko jedna trzyma się dłuższy czas, bo żeby ludzie kupowali w twojej mecie, musisz być lubiany - wyjaśnia studiująca w Warszawie Martyna. Z kolei inny student, Kuba twierdzi, że to działa też w drugą stronę: - Jak masz metę, to masz fejm - mówi.

Do prowadzenia mety potrzebny jest dobry układ z portierami. Muszą przymknąć oko, kiedy wnosi się kartony i torby z alkoholem. Bo w studenckich metach rzadziej trafia się własnoręcznie pędzony alkohol, częściej jest po prostu kupowany w sklepie i sprzedawany z niewielką marżą. - Jest duże wzięcie właściwie o każdej porze dnia. Wiadomo, że w weekendy największe. A jak wprowadzą to ograniczenie sprzedaży to myślę, że już w ogóle biznes dostanie skrzydeł - przewiduje Martyna.

Michał, który sam był kiedyś "królem mety" w akademiku na warszawskim Muranowie potwierdza to, co mówią obecni studenci. - Byłem lubiany, a łaskawość portierów była kluczowa. Mieliśmy w pokoju trzy tapczany, w środku mnóstwo alkoholu. We trzech wyciągaliśmy jakieś 2-3 tysiące złotych miesięcznie. Nie zawrotnie dużo, ale też bez wielkiego wysiłku - opowiada. I dodaje, że prawdziwą żyłę złota zrobił z mety brat jego kolegi w innym akademiku.

- Krzysiek tak to zorganizował, że w bloku obok akademika wynajął piwnicę i tam przetrzymywał towar, który zamawiał po dobrych cenach z hurtowni. Miał więc swój magazyn, który regularnie uzupełniał. W pokoju trzymał tyle butelek ile przewidywał, że się sprzeda w przeciągu najbliższych 2-3 dni. Nie wiem ile dokładnie wyciągał, ale myślę, że kilka razy więcej od nas - mówi Michał. I dodaje: - Cóż teraz mety, znowu będą miały okazję, żeby popłynąć.

Alkohol w rękach samorządów

Komentarze, że czeka nas wielki powrót met i rozwój tych, już istniejących pojawiają się regularnie do czasu ogłoszenia projektu ustawy. Teraz, gdy już wiadomo, że jej zapisy wejdą w życie tylko nabrały na sile. Ustawa podpisana przez prezydenta Andrzeja Dudę zakłada, że sprzedaż alkoholu będzie ograniczona między 22, a 6 rano. O tym, czy ograniczenie zostanie wprowadzone w danym miejscu i jakich dokładnie godzin będzie dotyczyć mają decydować władze samorządowe.

*imiona bohaterów zostały zmienione

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (56)
Zobacz także