Milion podpisów dla Łukaszenki
Komitet wyborczy prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki zebrał do środy 930 tys. podpisów pod jego kandydaturą. Sztab wspólnego kandydata zjednoczonej opozycji Aleksandra Milinkiewicza - 80 tys.
11.01.2006 | aktual.: 25.01.2006 09:45
Do zarejestrowania kandydatury w marcowych wyborach prezydenckich konieczne jest zebranie do 27 stycznia co najmniej 100 tys. podpisów. Zwolennicy pozostałych pięciu pretendentów do urzędu szefa państwa mają ich po 25-60 tys.
Sztaby wyborcze opozycyjnych kandydatów skarżą się na naciski ze strony przedstawicieli władz. Komitet lidera Białoruskiej Partii Socjaldemokratycznej "Hramada" Aleksandra Kazulina złożył już drugą skargę w Centralnej Komisji Wyborczej.
CKW jednak twierdzi, że "nie otrzymała żadnych poważnych skarg". Zbieranie podpisów przebiega bez przeszkód, w pełnej zgodności z ordynacją wyborczą, a w terenie stworzono sprzyjające warunki do pracy wszystkich bez wyjątku grup inicjatywnych - powiedział w programie "Panorama" na 1. Kanale państwowej telewizji sekretarz CKW Mikałaj Łazawik. Sztab Kazulina przytacza tymczasem przypadki naruszania ordynacji, w tym nakłaniania do rezygnacji ze zbierania podpisów pod groźbą zwolnienia z pracy. Pisze, że "masowego charakteru nabierają żądania, by podpisywać się pod kandydaturą Aleksandra Łukaszenki".
Presja nasila się - ocenił Siarhiej Popkow, szef kampanii wyborczej lidera Konserwatywnej Partii Chrześcijańskiej Białoruskiego Frontu Narodowego Zianona Paźniaka. Członkowie opozycyjnych komitetów żalą się na portalach internetowych, że milicja ciągle ich sprawdza, przegania z przejść podziemnych, nie wpuszcza do akademików i na uczelnie, zabrania ludziom rozmów z przedstawicielami opozycji. Jak pisze internetowa gazeta "Biełorusskije Nowosti", wiele osób zrezygnowało ze zbierania podpisów, gdy w miejscu pracy posłyszało, że zagrożona jest ich kariera zawodowa.
"Tymczasem legitymacja członka komitetu Łukaszenki służy jako przepustka do dowolnej instytucji, fabryki i zakładu. W każdej chwili. Najważniejsze to zadzwonić do dyrekcji i poprosić, by pracownicy przyszli z paszportami" - piszą "Biełorusskije Nowosti".
Według dziennikarzy telewizyjnej "Panoramy", do CKW zwracają się jedynie "prości Białorusini, niepokojeni w okresie świątecznym przez zbierających podpisy", i dopytują się, kto może je zbierać. Zwracają się też członkowie komitetów wyborczych, których bez ich wiedzy wpisano na listy osób zbierających podpisy. Łazawik powiedział, że napłynęło już kilka takich skarg.
Politolodzy - twierdzi "Panorama" - mówią "o pasywności i nerwowości w sztabach wyborczych, przy czym i politycy i eksperci muszą przyznać, że kampania jest uczciwa i jawna, a polującym na podpisy nie czyni się żadnych przeszkód".
Według telewizji "większość alternatywnych czy też +wspólnych+ kandydatów" nie przekroczyła granicy 20 tys. podpisów, a ich sztaby wyborcze nie chcą podawać prasie informacji "o swoich sukcesach", bo "prawdopodobnie nie mają co pokazać". Dla nich "kampania to jeszcze jeden sposób ogłoszenia swej obecności na scenie politycznej, bezpłatna reklama" - skomentowała "Panorama". Nawiązując do wycofania się z kampanii byłego prezesa Akademii Nauk Aleksandra Wajtowicza, dziennikarze oznajmili, że "widać pretendentowi skończyły się pieniądze od zagranicznych sponsorów, a nie udało się bezpłatnie znaleźć zwolenników wśród Białorusinów". Paźniakowi "Panorama" wypomniała, że od ponad 9 lat przebywa na emigracji, i nazwała go "politycznym trupem". Według telewizji największe szanse ma przywódca Liberalno-Demokratycznej Partii Białorusi i deputowany Siarhiej Hajdukiewicz, który - jak podali dziennikarze - zebrał 60 tys. podpisów.
Na koniec "Panorama" dodała, że "za granicą zaczynają się pierwsze próby 'rozbujania' przedwyborczej sytuacji na Białorusi przez podawanie w wątpliwość uczciwości i jawności wyborów". Oceniła jednak, że "do takich protestów białoruscy wyborcy już przywykli".
Bożena Kuzawińska