PolskaMilczanowski odpowiada za "Olina"

Milczanowski odpowiada za "Olina"

Były prezydent Lech Wałęsa zadeklarował pełne zaufanie dla Andrzeja Milczanowskiego oskarżonego o ujawnienie w 1995 r. tajemnicy państwowej w związku ze sprawą rzekomego szpiegostwa ówczesnego premiera Józefa Oleksego (SLD). Były prezydent i były szef MSZ prof. Władysław Bartoszewski zeznawali jako świadkowie w procesie.

Milczanowski odpowiada za "Olina"

02.03.2007 14:10

68-letni Milczanowski, któremu grozi do pięciu lat więzienia, stanął przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Nie przyznaje się do zarzutu. W piątek powtórzył, że nie ma sobie "absolutnie nic do zarzucenia" i dziś zrobiłby to samo. Uważa, że miał podstawy do złożenia zawiadomienia o przestępstwie szpiegostwa.

Kto ufal esbekom?

Oleksy mówi zaś, że jest już zmęczony sprawą, z którą Polska nie dała sobie rady. Dodał, że nic nie zmieni szkód, jakie wyrządził mu Milczanowski, który w całej sprawie zaufał dawnym esbekom. A pan Oleksy nie ufał esbekom? - ripostował Milczanowski.

Prokuratura zarzuciła Milczanowskiemu, że 21 grudnia 1995 r. w Sejmie ujawnił tajemnicę państwową mówiąc posłom jako tzw. prezydencki szef MSW, iż ówczesny premier Józef Oleksy (SLD) był źródłem informacji dla wywiadu b. ZSRR, a później Rosji - m.in. podczas swych kontaktów z oficerem KGB Władimirem Ałganowem. Inne zarzuty dotyczą bezprawnego - zdaniem prokuratury - powiadomienia o zarzutach wobec Oleksego przez Milczanowskiego ówczesnego prezydenta-elekta Aleksandra Kwaśniewskiego oraz marszałków Sejmu i Senatu, I prezesa Sądu Najwyższego, prezesa Trybunału Konstytucyjnego i prezesa Naczelnego Sądu Administracyjnego, a także szefa MSZ Władysława Bartoszewskiego.

Cała sprawa, ujawniona na kilka dni przed końcem kadencji prezydenta Lecha Wałęsy, wywołała wielki kryzys polityczny. Oleksy zaprzeczył, by był agentem, choć przyznał, że "biesiadował" z Ałganowem. Na początku 1996 r. Oleksy podał się do dymisji, gdy prokuratura wojskowa wszczęła śledztwo w jego sprawie (wniósł o to 19 grudnia 1995 r. Milczanowski). W kwietniu 1996 r. umorzono je wobec niestwierdzenia przestępstwa szpiegostwa. Prokuratura podkreśliła, że materiały zebrane przez UOP nt. Oleksego można traktować "wyłącznie jako poszlaki". Do dziś nie wiadomo, kto był agentem KGB o kryptonimie Olin.

W piątek pełne zaufanie dla Milczanowskiego zadeklarował Wałęsa. Sam mu poleciłem powiadomić władze, on musiał tak zrobić i postąpił słusznie - mówił dziennikarzom przed swymi tajnymi zeznaniami.

Wałęsa uważa, że miał pełne prawo do wydania MSW polecenia, aby zawiadomił o tak istotnej kwestii (podejrzenia o rzekomym szpiegostwie Józefa Oleksego) przedstawicieli najwyższych organów państwa. W specjalnym oświadczeniu rozdanym mediom Wałęsa uznał też, że sejmowe wystąpienie Milczanowskiego na ten temat z 21 grudnia 1995 r. "było całkowicie uzasadnione, wynikało z wyższej konieczności i nie zawierało elementów naruszenia tajemnicy państwowej".

Gdybym tego nie zrobił, to bym pod trybunał trafił - mówił Wałęsa. Spytany, czy powiedzenie o sprawie przed wyborami prezydenckimi mogłoby spowodować, że to on, a nie Aleksander Kwaśniewski wygrałby je, przyznał, że to możliwe. Ja wtedy byłem tak wykończony fizycznie, że właściwie już nie żyłem. Ja dosłownie padałem przy stole. Więc los powiedział: "chłopcze, odpocznij, a potem zobaczymy" - dodał.

"Niepotrzebny show"

Oleksy proszony o komentarz do oświadczenia Wałęsy uznał, że nie jest ono zaskakujące, a jest nawet zabawne. Dodał, że nie miałby nic przeciwko zawiadomieniu przez Milczanowskiego prokuratury, ale spotkania ministra z prezydentem, marszałkami i ministrami oraz wystąpienie w Sejmie uznał za "niepotrzebny show". Ale skoro Milczanowski miał być po mnie premierem... - zakończył.

Bartoszewski, który w piątek zeznawał jako pierwszy podkreślał, że Minister Spraw Zagranicznych regularnie korzysta z informacji służb specjalnych, zaś on jako członek Komitetu Obrony Kraju miał dostęp do wszystkich. Prezydent Wałęsa postanowił o podaniu tej informacji, więc trudno mi to kwestionować - dodał b. szef MSZ. Pytany o dostęp ministra do tajnych informacji zauważył, że trudno sobie wyobrazić pracę MSZ bez dostępu do nich, a ponadto zawsze przed wizytą zagraniczną zasięgał rad, opinii i informacji o kraju, do którego się udawał.

Zarazem wskazał, że w listopadzie 1995 r. spotykał się z ówczesnym szefem rosyjskiego MSZ Andriejem Kozyriewem. Pytany o to oświadczył, iż temat premiera Oleksego w ogóle nie był w tej rozmowie poruszany. Rozmawialiśmy o planach przystąpienia Polski do NATO, co było dalece ważniejsze - dodał. Pytany o swoje stosunki z Oleksym Bartoszewski zwrócił uwagę, że b. premier przysłał mu osobisty list na niedawne 85. urodziny, za co zresztą obecny w sądzie Oleksy usłyszał w piątek w świetle kamer podziękowania.

W 1996 r. rząd następcy Oleksego - Włodzimierza Cimoszewicza (SLD) opublikował w "Białej Księdze" wybór dokumentów sprawy Oleksego, aby dowieść bezpodstawności zarzutów wobec niego. Milczanowski uznał, że ujawniła ona mechanizmy działania polskiego wywiadu. Ówczesny szef MSW Zbigniew Siemiątkowski zapewniał, że nie zagroziło to interesom tajnych służb.

"Zemsta SLD"

Warszawska prokuratura badała, czy Milczanowski przekroczył obowiązki służbowe, ujawniając tajemnicę państwową, jaką są informacje służb specjalnych o danej osobie. Prokuratura oparła się m.in. na sprawozdaniu sejmowej komisji nadzwyczajnej, która badała legalność działań w sprawie Oleksego. Według przyjętego w 1996 r. przez Sejm sprawozdania, działania w tej sprawie oficerów UOP oraz Milczanowskiego mogły naruszać prawo.

Śledztwo w sprawie Milczanowskiego pierwotnie umorzono w 1998 r., bo uznano, że minister może odpowiadać tylko przed Trybunałem Stanu. Oleksy odwołał się od tej decyzji do sądu, który w 2000 r. nakazał wznowić śledztwo. W 2001 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł zaś, że minister może odpowiadać przed sądem karnym za przestępstwa popełnione w związku z zajmowanym stanowiskiem, jeśli Sejm nie postawi go przed Trybunałem Stanu. We wrześniu 2001 r. Sejm, większością głosów AWS i UW, zdecydował zaś o umorzeniu postępowania z wniosku posłów SLD o postawienie Milczanowskiego przed Trybunałem.

W maju 2002 r. prokuratura postawiła Milczanowskiemu formalne zarzuty. Oskarżenie mnie uważam za przejaw zemsty ze strony SLD - mówił Milczanowski. Zarzuty początkowo były tajne - prokuratura musiała je odtajnić.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)