Mieszkańcy w Przysusze zdumieni zachowaniem proboszcza. "Szokująca decyzja"

Wierni z kościoła św. Jana Nepomucena w Przysusze (woj. mazowieckie) nie mogą uwierzyć w to, co zrobił ich proboszcz. Jak podaje "Super Express", mimo protestów postanowił on ściąć wielkie 150-letnie kasztanowce rosnące na terenie świątyni. Tłumaczył to bezpieczeństwem i wygodą. Mieszkańcy miasta nie potrafią jednak zrozumieć motywów duchownego. Zapowiadają bunt.

Mieszkańcy Przysuszy zszokowani decyzją proboszcza
Mieszkańcy Przysuszy zszokowani decyzją proboszcza
Źródło zdjęć: © Getty Images | Studio-Annika
Monika Mikołajewicz

15.12.2022 | aktual.: 15.12.2022 09:45

Tym, co wyróżniało kościół św. Jana Nepomucena, były piękne kasztanowce otaczające budynek świątyni. Te gigantyczne drzewa liczyły sobie około 150 lat, ofiarowując parafianom świeże powietrze, a także cień i chłód w upalne dni. Jednak proboszcz miał o drzewach nieco inne zdanie i postanowił je ściąć. Ta decyzja nie spodobała się wiernym.

Nie słyszał głosów sprzeciwu

Jak podaje "Super Express", szokująca decyzja w sprawie 150-letnich kasztanowców zapadła kilka miesięcy wcześniej, bo już w czerwcu bieżącego roku parafianie otrzymali informację na temat planów swojego proboszcza. Duchowny poinformował o ścięciu drzew, a także o tym, że cały ten proces odbędzie się zgodnie z prawem. Miał już nawet posiadać wszystkie niezbędne zezwolenia.

Plany proboszcza spotkały się z szeroką krytyką wiernych. Zaczęło pojawiać się wiele negatywnych opinii na ten temat. Sam duchowny stwierdził z zaskoczeniem, że nie słyszał żadnych negatywnych komentarzy związanych z jego planami. Trudno jednak będzie mu nie zauważyć tego, co obecnie dzieje się na Facebooku.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Boże Ciało w pełnym słońcu przy 40 stopniach. No niezapomniane wrażenia. Dla takich ludzi powinno być osobne miejsce w piekle - stwierdziła jedna z internautek.

- Pamiętam te drzewa z dzieciństwa, wiele razy zbierałam kasztany, a w upalne lato przynosiły ulgę. Szkoda, że coraz mniej zieleni w tym mieście - z nostalgią wspomina kasztanowce inna kobieta.

Setki tego typu komentarzy krąży w mediach społecznościowych.

Proboszcz miał swoje powody

Duchowny tłumaczy, że ścięcie kasztanowców było koniecznością, gdyż stanowiły one zagrożenie, zwłaszcza podczas burz i wichur. Konary niejednokrotnie niszczyły mienie parafii lub wiernych, a liście zatykały rynny.

Mieszkańcom jednak nie wystarczają takie tłumaczenia. Uważają, że można było znaleźć inne rozwiązanie - przycięcie gałęzi, zaplombowanie czy użycie podpór. Teraz parafianie zapowiadają bunt przeciwko proboszczowi, straszą, że przestaną składać ofiarę na tacę.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (169)