Mieszkańcy zabierają głos po szokującym wypadku na drodze w Pomorskiem
Mieszkańcy Pomieczyna nie mogą uwierzyć w to, co wydarzyło się we wtorek wieczorem. W krótkich rozmowach z Wirtualną Polską powtarzają jedno słowo - "tragedia". - Najgorsze jest to, że on uciekł, nie powinien uciekać. Być może te minuty pozwoliłyby uratować życie chłopca - dodaje sołtys. To przed wjazdem do tej wsi doszło do dramatycznego wypadku, w którym zginął 10-latek, a inny chłopiec stracił nogę. Kierowca uciekł z miejsca wypadku. Jak się okazało, miał zabrane prawo jazdy.
Droga między Łebieńską Hutą a Pomieczynem - to tu we wtorkowy wieczór rozegrał się dramat. W środę - kilkanaście godzin później - śladów po wypadku już nie ma.
- Podjechał autem, cały przód był roztrzaskany. Potem przyjechały służby na sygnale. Policja zabrała auto - mówi nam pracownica sklepu, przed którym sprawca porzucił samochód zanim uciekł dalej.
Nieoficjalnie mówi się też, że w międzyczasie wszedł do sklepu i kupił papierosy. Nie są to jednak potwierdzone doniesienia.
Wydawali podrobione dyplomy. 1000 nielegalnych migrantów trafiło do UE
We wtorek wieczorem na drodze wojewódzkiej 224 w powiecie wejherowskim doszło do tragicznego wypadku. Samochód osobowy potrącił czterech nastolatków. Zginął jeden z chłopców, trzech trafiło do szpitala.
Kierowca uciekł. Został zatrzymany kilka godzin później przez policjantów Oddziału Prewencji Policji w Gdańsku w jednej z miejscowości powiatu kościerskiego.
Szok i niedowierzanie. "Ja wiem, co czują rodzice"
Mieszkańcy są wstrząśnięci, widać, że nie chcą rozmawiać o tym, co się wydarzyło.
- Niewyobrażalna tragedia - mówi mieszkanka Pomieczyna. Podkreśla jednak, że nie chce wyrokować, co dokładnie się wydarzyło.
- Wiadomo, że to nie tak, jakby zginął ktoś z rodziny, a jednak wszyscy się tu znają - dodaje inna.
Rozmawiamy z sołtysem Pomieczyna, który mieszka niedaleko miejsca, gdzie doszło do tragedii.
- Pani widzi, jak tam drzewa są blisko ulicy. Ludzie nie mają tam jak chodzić. Najpierw wycieli drzewa, bo chcieli robić ścieżkę. Porosły to krzaki, więc znów posadzili drzewa - opisuje Tadeusz Konkol.
Zwraca uwagę, że przez wsie przebiega droga wojewódzka, wszyscy jeżdzą szybko, ograniczenia nie ma. Dopiero kawałek dalej zaczyna się teren zabudowany.
- To jest więc taka spychologia - mówi sołtys, pytany, czy można zrobić coś, by piesi lub rowerzyści byli tam bezpieczniejsi.
- Najgorsze jest to, że on uciekł, nie powinien uciekać. Być może te minuty pozwoliłyby uratować życie chłopca. Ja wiem, co ci rodzice przeżywają, sam przez to przechodziłem - dodaje poruszony.
Dodaje, że na miesce najpierw dotarli lokalni strażacy.
- Oni są przeszkoleni, wiedzą co robić, ale było już za późno - mówi.
Dramat na Pomorzu. Wjechał w czterech nastolatków, nie miał prawa jazdy
Koszmar na drodze wojewódzkiej rozegrał się we wtorek wieczorem. Podejrzewany 33-latek został zatrzymany w powiecie kościerskim. Policja prowadzi dochodzenie, aby ustalić dokładne okoliczności wypadku. Trwają przesłuchania świadków, od kierowcy pobrano krew do badań, ponieważ odmówił poddania się badaniu alkomatem i narkotestem.
Jak pisaliśmy w Wirtualnej Polsce, 33-letni mężczyzna, podejrzewany o spowodowanie śmiertelnego wypadku, nie posiadał ważnych uprawnień do kierowania pojazdem. Prawo jazdy zostało mu zatrzymane po incydencie z kwietnia, kiedy prowadził samochód pod wpływem alkoholu.
Katarzyna Staszko, dziennikarka Wirtualnej Polski