PolskaMiędzy nami fundacjami

Między nami fundacjami

W Polsce zarejestrowanych zostało około 40
tys. fundacji. Gdyby zapytano mnie, które uważam za najważniejsze,
bez wahania wskazałbym dwie: Fundację Batorego i Centrum Analiz
Społeczno-Ekonomicznych w skrócie zwaną CASE. Pierwszą założył w
1988 r. znany miliarder George Soros, drugą poczęło małżeństwo
Balcerowiczów z kolegami - pisze publicysta "Trybuny".

14.03.2005 07:00

Z CASE wywodzi się liczne grono tzw. analityków i niezależnych ekspertów ekonomicznych, których głównym zajęciem od lat jest nachalna promocja "jaskiniowego liberalizmu" i gdy to możliwe czerpanie pieniędzy z kasy publicznej. Oczywiście legalnie! Można zawsze dostać grant z Komitetu Badań Naukowych, dotację z państwowego banku, czy spółki skarbu państwa. Nie jest to trudne, gdy osoby związane z fundacją zasiadają w gremiach ów grosz dzielący.

Fundacji CASE sponsorów nigdy nie brakowało. W 2003 r. przychody z działalności statutowej wyniosły 5,2 mln zł, z czego od instytucji zagranicznych wpłynęło 3,6 mln zł. Dotacje krajowe były znacznie skromniejsze - niespełna 1,2 mln zł - w tym 43 tys. zł z Narodowego Banku Polskiego, na czele którego stoi jeden z założycieli CASE Leszek Balcerowicz, prywatnie mąż Ewy Balcerowicz, obecnie prezes zarządu CASE. Ciekawe, jak wyglądałby Kwaśniewski, gdyby Giertych ujawnił, że pieniądze kancelarii lądowały w kieszeni Jolanty - zauważa "Trybuna".

Gazeta wymienia nazwiska wielu innych ludzi z pierwszych stron gazet i pisze, że dla fundacji udział polityków jest rekomendacją dla darczyńców, czy sponsorów, że dzięki nim zyskują wpływy, które w przyszłości mogą się przełożyć na konkretne decyzje gospodarcze.

Nie ma się czemu dziwić, twierdzi "Trybuna". Polityka w znacznym stopniu stała się zawodem. Uprawiają go ludzie, którzy jak Jan Maria Rokita przez ostatnie piętnaście lat nie zhańbili się normalnym zatrudnieniem w normalnej firmie. Jeśli na skutek werdyktu wyborczego tracą poselskie apanaże, fundacje stają się idealną przechowalnią. Ich finansowanie jest bezpieczne i dobrze postrzegane. Obecność polityków naturalna. O źródło pochodzenia pieniędzy nikt nie pyta. Można bezpiecznie przetrwać cztery lata do następnych wyborów. Bo życie zawsze daje drugą szansę. Na koszt podatników oczywiście, konkluduje gazeta. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)