Michnik żąda przeprosin i 15 tys. zł od Zybertowicza
Adam Michnik chce przeprosin i 15 tys. zł
zadośćuczynienia od prof. Andrzeja Zybertowicza, pozwanego przez
niego za słowa: "Michnik wielokrotnie powtarzał: ja tyle lat
siedziałem w więzieniu, to teraz mam rację". Sąd Okręgowy
w Warszawie przesłuchał powoda i pozwanego, którzy nie szczędzili
sobie uszczypliwości.
10.10.2007 | aktual.: 10.10.2007 13:27
Zostałem oszczerczo pomówiony o opinie, których nigdy nie wypowiadałem, a których przypisanie godzi w moją wiarygodność i prawdomówność - oświadczył przed sądem redaktor naczelny "Gazety Wyborczej". Dodał, że w związku z pobytem w więzieniach PRL nie przypisywał sobie nigdy "przewag moralnych", choć przyznał, że dawał takie prawo innym, np. Władysławowi Bartoszewskiemu.
A czy dawał pan to do zrozumienia? - pytał powoda Zybertowicz, główny doradca premiera ds. bezpieczeństwa państwa. Nie wiem, co to znaczy "dawać do zrozumienia"; pozwany nie napisał, że dawałem to do zrozumienia, tylko, że tak mówiłem - odparł Michnik. Dopytywany, czy można uznać słowa pozwanego za "interpretację postawy mentalnej powoda", Michnik odpowiedział, że nie, a on pozwał Zybertowicza "nie o interpretację, ale o kłamstwo".
Spytany przez Zybertowicza, dlaczego od wielu lat ciągle przypomina swoje pobyty w więzieniach PRL, Michnik odpowiedział, że "to nieusuwalny składnik biografii". Gdy wtedy Zybertowicz spytał, czy równie często wspomina "naukę jazdy na rowerze", Michnik odparł: Dla mnie więzienie jest bardziej istotne niż nauka jazdy na rowerze.
Sąd kilka razy uchylał pytania Zybertowicza do Michnika, np. Czy wie pan co to jest parafraza, streszczenie lub aluzja?. W końcu pozwany wniósł o zaprotokołowanie, że sąd uniemożliwia mu w ten sposób jego linię obrony.
Spokojniej przebiegało przesłuchanie samego Zybertowicza, który zeznał, że jego słowa dla "Rzeczpospolitej" - wypowiedziane podczas akcji sprzeciwu części dziennikarzy wobec objęcia ich lustracją - były "dopuszczalnym, nieobraźliwym, publicystycznym skrótem sposobu myślenia powoda". Dodał, że nie istnieją obiektywne kryteria jedynej poprawnej interpretacji zjawisk kulturowych, np. publicystyki.
Gdy pełnomocnik Michnika, mec. Piotr Rogowski spytał pozwanego, czy może wskazać konkretną wypowiedź powoda, uzasadniającą jego interpretacje, pozwany odparł: Nie znam takiego dokładnego sformułowania, co nie znaczy, że go nie ma.
Proces odroczono do 16 listopada.
Aby nie przegrać procesu o ochronę dóbr osobistych, pozwany musi dowieść, że mówił prawdę lub przynajmniej, że działał w interesie publicznym.
Zybertowicz został też pozwany przez właściciela Polsatu Zygmunta Solorza-Żaka za słowa, że współpracował z wywiadem wojskowym PRL; za podobne sformułowania pozwał go także Milan Subotic z TVN. Mam wrażenie, że te trzy procesy razem są próbą wywarcia na mnie nacisku, bym nie próbował opisać mechanizmu PRL, mechanizmu tworzenia polskiego ułomnego kapitalizmu - powiedział Zybertowicz. Jest to jeden z kilku procesów cywilnych, wytoczonych przez naczelnego "Gazety Wyborczej". Trwają sprawy wytoczone naczelnemu "Dziennika" Robertowi Krasowskiemu za jego słowa, że "Michnik poświęcił 1/3 życia na obronę byłych ubeków" oraz "Gazecie Polskiej" za zwrot, iż Michnik "usprawiedliwiał korupcję, jeśli korzystali na niej komuniści.
W grudniu 2006 r. Sąd Okręgowy w Warszawie nakazał ówczesnemu wicepremierowi Romanowi Giertychowi (LPR) przeprosiny Michnika i wpłatę 50 tys. zł zadośćuczynienia na cel społeczny za nazwanie go "byłym partyjnym aparatczykiem". Wyrok utrzymał sąd drugiej instancji.
W marcu 2007 r. publicysta Rafał Ziemkiewicz na mocy ugody sądowej przeprosił Michnika za swe słowa, że "robił on wszystko, abyśmy nawet nie poznali nazwisk komunistycznych zbrodniarzy".
W maju 2007 r. Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił pozew Michnika wobec posła LPR Wojciecha Wierzejskiego za nazwanie przezeń naczelnego "Gazety Wyborczej" członkiem PZPR. Nie każde podanie nieprawdy jest zniesławieniem - uznał sąd. Adwokat Michnika zapowiedział apelację. (awi)