"Michnik ratował honor Solidarności, zasłużył na order"
Adam Michnik zasłużył na Order Orła Białego. W kilku sytuacjach uratował honor obozu Solidarności. Zapłacił za swoją postawę kilkoma latami więzienia. To bardzo wysoka cena - ocenił w wywiadzie dla "Polski The Times" były opozycjonista i minister w rządzie Tadeusza Mazowieckiego Aleksander Hall, również odznaczony przez prezydenta Komorowskiego.
12.11.2010 | aktual.: 12.11.2010 10:47
"Polska The Times": Andrzej Gwiazda wycofał się z Kapituły Orderu Orła Białego na znak protestu przeciw odznaczeniu Adama Michnika. Rozumie Pan ten jego krok?
Aleksander Hall: - Nie chodzi mu tylko o Michnika. Gwiazda oznajmił, że zaopiniowałby negatywnie wszystkie kandydatury. Nie dziwi mnie to, bo nie od dzisiaj głosi takie poglądy. To jednak nie umniejsza mojego szacunku dla Andrzeja Gwiazdy za jego dokonania w sierpniu 1980 roku.
"Myślę, że w wielu działaniach ludzie, którzy zostali odznaczeni, szkodzili Polsce" - powiedział. Czy on tak rzeczywiście myśli?
- Sądzę, że tak. Chodzi mu przede wszystkim o ocenę pierwszej Solidarności, sposób wychodzenia z komunizmu, o stosunek do Lecha Wałęsy. Wielokrotnie polemizowałem z jego poglądami.
Wróćmy do Adama Michnika. Nie da się odebrać mu miejsca w historii Polski. To jeden z głównych likwidatorów PRL.
- Zasłużył na to odznaczenie. Można się z nim spierać, zgadzać lub nie zgadzać z jego linią polityczną po roku 1989, mnie też wiele rzeczy irytowało i wielu jego poglądów nie mogłem zaakceptować, ale nie ulega wątpliwości, że Adam Michnik od 1968 do 1989 roku był w najściślejszej czołówce osób walczących o wolność, o zmianę systemu. W kilku sytuacjach uratował honor obozu Solidarności. Zapłacił za swoją postawę kilkoma latami więzienia. To bardzo wysoka cena.
Kiedy ratował honor Solidarności?
- Na przykład w 1984 roku, gdy padła propozycja, by działaczy Solidarności wyekspediować za granicę. Mowa o tak zwanej dziewiątce. W namawianie ich do opuszczenia Polski zaangażował się Kościół, zaangażowały się osoby cieszące się w opozycji autorytetem. Michnik się zaparł i sparaliżował całą inicjatywę! Okazało się, że miał rację. Po wyjściu z więzienia natychmiast zaangażował się w działalność opozycyjną i niebawem znowu wrócił tam, skąd wyszedł. W wielu przypadkach reprezentował postawę najbardziej zasadniczego oporu.
Następnym odznaczonym jest premier Jan Krzysztof Bielecki, jeden z twórców polskiego liberalizmu. "Liberał" - brzmi dla części Polaków jak obelga.
- Jan Krzysztof Bielecki był premierem rządu, który w czerwcu 1991 roku doprowadził do podpisania traktatu o przyjaźni i dobrym sąsiedztwie z Niemcami - i jest to historyczna zasługa Bieleckiego. To także za jego sprawą Polska jako pierwsza uznała niepodległość Ukrainy. Działał w trudnej sytuacji wewnętrznej i międzynarodowej. Transformacja ekonomiczna, której dokonywał jego rząd, była niezmiernie skomplikowana i ryzykowna. Takie są - jak sądzę - zasadnicze powody przyznania mu Orderu Orła Białego. Oczywiście pamiętamy też, że Bielecki był jednym z liderów środowiska gdańskich liberałów, które odcisnęło bardzo silne piętno na najnowszej historii Polski.
Pan był niekwestionowanym liderem Ruchu Młodej Polski, przywódcą młodzieży, która nie chciała żyć w zniewolonym kraju. Nie wszyscy byli wtedy tacy odważni. Można zaliczyć Pana do likwidatorów PRL.
- Ruch Młodej Polski był zawsze przyjacielską wspólnotą. Ruchem młodego pokolenia, które szukało swojej tożsamości i znajdowało ją na prawicy, w syntezie wartości narodowych, patriotycznych, chrześcijańskich i konserwatywnych. Prowadziliśmy działalność wydawniczą i samokształceniową. Organizowaliśmy patriotyczne demonstracje. Naszym bastionem było wprawdzie Trójmiasto, ale ważne były też inne środowiska: krakowskie, wielkopolskie, warszawskie, łódzkie. Przy okazji przyznania mi tego zaszczytnego odznaczenia chcę podkreślić, że cząstka tego Orła Białego należy się moim nieżyjącym przyjaciołom z RMP: Arkadiuszowi Rybickiemu, Dariuszowi Kobzdejowi, Janowi Samsonowiczowi, Ireneuszowi Gustowi. Wspominam ich w tym dniu. Muszę także wymienić Marka Jurka, Wiesława Walendziaka, Jacka Bartyzela i innych, którzy potem zajęli istotne miejsca w polskim życiu politycznym, intelektualnym czy medialnym. Mam poczucie, że odcisnęliśmy swój ślad na polskiej historii.
Ostatni odznaczony to biskup Alojzy Orszulik, uczestnik Okrągłego Stołu, co nie dla wszystkich jest zasługą.
- Biskupa Orszulika dobrze znam z przełomu lat 80. i 90. Sprawował wówczas funkcję zastępcy sekretarza Episkopatu Polski i był z pewnością jednym z architektów Okrągłego Stołu. Ale także przed Okrągłym Stołem Sekretariat Episkopatu Polski był miejscem, gdzie wykluwały się koncepcje polityczne. Istotną sprawą było też wtedy pośrednictwo w rozmowach i negocjacjach między Solidarnością a władzą. Potem Magdalenka, gdzie obok arcybiskupa Gocłowskiego właśnie biskup Orszulik odgrywał ogromną rolę. Wszystkie te rozmowy spisał, pozostawiając świadectwo, które z punktu widzenia historyka jest nie do przecenienia.
Jeden z publicystów krzywi się: "To lista ludzi, którzy są z prezydentem w politycznej przyjaźni". Czyli prezydent wręczył 10 listopada ordery dla przyjaciół?
- To nie jest sprawiedliwa ocena. Rzeczywiście z Bronisławem Komorowskim łączy mnie przyjaźń, która zrodziła się jeszcze przed Sierpniem, a więc w czasach, gdy nikomu się nie śniło, że on będzie prezydentem, a ja u progu III RP znaczącym politykiem. Nie sądzę jednak, by można było nazwać przyjaźnią relacje między Komorowskim a Michnikiem albo między Komorowskim a Bieleckim.
Padł zarzut, że odznaczone osoby należą do jednego środowiska politycznego.
- To już zupełna nieprawda! Już od roku 2001 nie uczestniczę w polityce, formułuję swoje sądy jako publicysta, ale robię to z pozycji niezależnych, nie zawsze sympatycznych dla Platformy Obywatelskiej. Jeśli chodzi o Bieleckiego, to rzeczywiście jest doradcą premiera Tuska. Natomiast Adam Michnik i "Gazeta Wyborcza" wprawdzie sympatyzują z Platformą, rządem i prezydentem, ale w gazecie ukazuje się także wiele ocen bardzo krytycznych. Zasadniczo różny jest też stosunek do wartości Komorowskiego i Michnika. Prezydent przyznaje się do swoich prawicowych, konserwatywnych poglądów, a choć teraz nieco przesunął się ku centrum, to i tak ideowo bardzo daleko mu do naczelnego "Wyborczej".
Polecamy w internetowym wydaniu "Polski The Times":
Sąd w Krakowie: Sobczuk nie molestował swojego synka