Michnik o kontaktach z premierem i dziennikarskim śledztwie
W czasie dziennikarskiego śledztwa "Gazety Wyborczej" odbyłem przynajmniej 200 rozmów z ludźmi biznesu, polityki, świata filmu próbując ustalić, gdzie prowadzą nitki (afery Rywina) - stwierdził przesłuchiwany przez komisję śledczą Adam Michnik.
Michnik zeznaje w sobotę przed sejmową komisją śledczą. Redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" przyznał, że błędem było niepowiadomienie prokuratury o korupcyjnej propozycji Lwa Rywina wcześniej, ale - jak powiedział - "bałem się, że zostanę potraktowany jak facet z Klewek".
Michnik przyznał, że w czasie dziennikarskiego śledztwa nie udało się ustalić, z czyjej ewentualnej inspiracji Rywin przyszedł do szefa "Gazety Wyborczej".
Pytany przez przewodniczącego o "charakter kontaktów" z premierem, Michnik powiedział, że "to były kontakty z Leszkiem Millerem, który w tym momencie był premierem rządu".
"Ja nie umiem, jak rozmawiam z człowiekiem, oddzielić swojej wiedzy od funkcji, jaką on pełni. A na dodatek ja się staram w życiu kierować taką zasadą, że ja nie uzależniam swoich znajomości z ludźmi od tego, czy ktoś pełni jakieś wysokie państwowe funkcje czy nie" - wyjaśniał redaktor "Gazety Wyborczej".
"Myślę, że kiedy z czasem pan premier Leszek Miller przestanie być premierem, to nadal z nim będą utrzymywał stosunki ludzkie" - dodał Michnik. (jask)