Micheil Saakaszwili narobił sporo zamieszania. Przed Kijowem przystanek we Lwowie
Były prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili chciał dostać się z Przemyśla na Ukrainę. - Żeby uniknąć prowokacji, wczoraj mieliśmy spotkanie i zgodziliśmy się, że pojedziemy pociągiem - powiedział na konferencji prasowej. Realizacja jego planu nie poszła jednak gładko. Ogłoszono, że pociąg nie ruszy. Musiał więc zmienić plany.
Saakaszwili utknął w Przemyślu. Wziął tam udział w konferencji prasowej, po czym wsiadł do pociągu w kierunku Kijowa.
- Jak wiecie, planowaliśmy jechać na przejście do Krakowca, gdzie obecnie jest kilka tysięcy ludzi i czekają na nas. Są też tam osoby, którym zapłacono i które mają broń. Wiemy, że są plany prowokacji przez różnych ludzi, którym zapłacono. Żeby uniknąć prowokacji, wczoraj mieliśmy spotkanie i zgodziliśmy się, że pojedziemy pociągiem - mówił.
Nie była mu dana jednak podróż na Ukrainę. Usłyszał, ze dopóki nie opuści maszyny, ta nie ruszy.
Zdecydował się na plan B. Dojechał ok. godz. 17 do polsko-ukraińskiego przejścia drogowego w Medyce. Osoba z otoczenia Saakaszwilego poinformowała, że byly prezydent Gruzji został odprawiony przez polskie służby graniczne i czeka wjazd na stronę ukraińską.
Zwolennicy byłego prezydenta Gruzji mieli wedrzeć się na przejście graniczne w Szeginiach, przerwać kordon oddziałów specjalnych i "wnieść Saakaszwilego na rękach" na Ukrainę. Doszło też do bójki.
Jednak po, jak określił Saakaszwili „cywilizowanej” odprawie po polskiej stronie granicy przed wyjazdem na drugą stronę przywitał go ukraiński specnaz.
Co więcej, służby ukraińskie wstrzymały do odwołania odprawy na przejściu granicznym Szeginie-Medyka. Przedstawiciel Straży Granicznej Ukrainy Wołodymyr Szeremet podał, że straż otrzymała sygnał, iż na przejściu jest bomba.
- Przed nami stoi specnaz wyposażony w sprzęt z czasów Związku Radzieckiego, z tarczami. Dostali rozkaz całkowitego zamknięcia przejścia granicznego dla wszystkich ludzi i nie mają zamiaru pozwolić nam na wjazd - powiedział Saakaszwili.
Osoby po polskiej stronie granicy, czekające na odprawę wykrzykują hasła: „Hańba”, „Do domu”, „Rozblokujcie kordony”. Uderzają też butelkami o asfalt.
Saakaszwili nie odpuszcza. Udał się ze swoimi zwolennikami do Lwowa, gdzie jeszcze w niedzielę ma przeprowadzić wiec. W centrum miasta pojawiły się wzmożone siły policyjne. Były prezydent Gruzji zapowiedział, że planuje stamtąd marsz na Kijów.
Co planuje Saakaszwili?
W tej nieszczęśliwej dla niego sytuacji prezydent Gruzji nie jest sam. Towarzyszą mu spora grupa dziennikarzy i jego adwokaci, z którymi skonsultował się po ogłoszeniu komunikatu.
O sprawie poinformował policję, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
Skąd to całe zamieszanie? Przypomnijmy, że w 2013 r. Saakaszwili wyjechał do USA, a potem na Ukrainę. Tym sposobem chciał uniknąć procesów sądowych za nadużycia władzy. W maju 2015 roku otrzymał ukraiński paszport. Został też gubernatorem obwodu odeskiego. Później jednak zrezygnował ze stanowiska. Co więcej, oskarżył prezydenta Ukrainy o popieranie klanów korupcyjnych. Utworzył na Ukrainie też własną partię polityczną i nawoływał do wcześniejszych wyborów parlamentarnych.
Ostatecznie stracił ukraińskie obywatelstwo - jedyne, jakie miał. 31 lipca Tia Culukiani, minister sprawiedliwości Gruzji, podkreśliła, że kraj będzie żądał wydania Saakaszwili od krajów, w których się zatrzyma.
Saakaszwili może liczyć jednak na wsparcie. Po stronie Saakaszwilego stoi była premier Ukrainy Tymoszenko. Na konferencji w Przemyślu podkreśliła że były prezydent Gruzji jest "traktowany niesprawiedliwie przez skorumpowany rząd". - Jesteśmy tutaj, aby chronić Ukrainę przed dyktaturą - zaznaczyła.
Solidarność wobec Saakaszwilego wyraził też poseł do Parlamentu Europejskiego Jacek Saryusz-Wolski. - Polska w trudnych momentach była z prezydentem Saakaszwilim i prezydent Saakaszwili był z Polską - jak w 2008 r. kiedy Rosja najechała na Gruzję. (...) Dlatego jesteśmy z nim w wyrazie solidarności, gdy próbuje, mam nadzieję z sukcesem, przekroczyć granic - powiedział.