ŚwiatMiał 32 lata, zginął w Afganistanie - zostawił żonę i córkę

Miał 32 lata, zginął w Afganistanie - zostawił żonę i córkę

Odnaleziono ciało polskiego żołnierza w Afganistanie. Kpt Daniel Ambroziński poniósł śmierć w wyniku ran postrzałowych, odniesionych podczas wymiany ognia. Czterech innych Polaków zostało rannych. Informacje te potwierdził w rozmowie z Wirtualną Polską rzecznik polskich sił zbrojnych w Afganistanie mjr Marcin Gil. Na dziś planowane są uroczystości pożegnalne.

Miał 32 lata, zginął w Afganistanie - zostawił żonę i córkę
Źródło zdjęć: © POL PRT Ghazni | Jacek Matuszak

11.08.2009 | aktual.: 11.08.2009 22:07

Zobacz jak wygląda misja polskich żołnierzy w Afganistanie

Kpt Daniel Ambroziński, który dowodził polsko-afgańskim oddziałem, patrolującym okręg Adżrestan. Jak dowiedziała się Wirtualna Polska kpt Daniel Ambroziński w Afganistanie pełnił obowiązki specjalisty w Zespole Doradczo - Łącznikowym. Na co dzień służył w 1 batalionie Kawalerii Powietrznej w Leźnicy Wielkiej, miał 32 lata. Pozostawił żonę i córkę.

O godz. 04.30 czasu lokalnego (02.00 czasu polskiego) odnaleziono zaginionego w Adżrestanie żołnierza. Całonocna akcja poszukiwawcza prowadzona przez polskich, afgańskich i amerykańskich żołnierzy zakończyła się odnalezieniem ciała kpt. Daniela Ambrozińskiego. Dzisiaj w bazie Ghazni zaplanowano uroczystości pożegnalne, następnie poległy żołnierz zostanie przetransportowany do bazy Bagram.

Media spekulowały wcześniej, że mógł zostać porwany przez talibów. Gdyby tak się stało, byłby to pierwszy polski żołnierz w niewoli od czasu II Wojny Światowej. Jak rano komentował całą sprawę w TVN24 gen. Stanisław Koziej, możliwe jest, że kapitan się ukrywa. Choć jak dodaje, ta opcja była najmniej realna. Gdyby się ukrywał, powinien już wcześniej nawiązać jakiś kontakt z polską bazą. Tak więc wg Kozieja, Polak został najprawdopodobniej porwany i był przetrzymywany przez talibów.

Generał Roman Polko podkreślił, że teren, w którym w Afganistanie zaginął polski żołnierz, jest bardzo trudny. Jak dodał, dopóki nie zostanie znaleziony, należy wierzyć, że żyje.

W ramach operacji pod kryptonimem "Over the Top" dziesięciu Polaków patrolowało teren z żołnierzami i policjantami afgańskimi. W sumie patrol liczył sześćdziesiąt osób. Zasadzka, w którą wpadł w dystrykcie Adżrestan, była starannie przygotowana. Doszło do gwałtownej wymiany ognia, w czasie której czterech polskich żołnierzy zostało rannych. Zginęło ośmiu Afgańczyków. Ciężki bój trwał sześć godzin. Po wycofaniu się napastników żołnierze zorientowali się, że brakuje polskiego dowódcy.

W Afganistanie służbę pełni obecnie ok. 2 tys. polskich żołnierzy. W afgańskiej misji ISAF zginęło dotychczas dziewięciu polskich wojskowych: por. Łukasz Kurowski, st. kpr. Szymon Słowik, st. szer. Hubert Kowalewski, kpr. Grzegorz Politowski, por. Robert Marczewski, plut. Waldemar Sujdak, kpr. Paweł Brodzikowski, kpr. Paweł Szwed i st. chor. szt. Andrzej Rozmiarek.

Po zdarzeniu pojawiły się między innymi zarzuty, że żołnierze nie dostali na czas wsparcia ogniowego z powietrza. Pułkownik Dariusz Kacperczyk - rzecznik Dowództwa Operacyjnego - nie zgadza się z nimi, bowiem samoloty prowadziły działania bojowe na terenie walk. Świadczyć o tym mają straty w ludziach po stronie talibów.

Pułkownik Kacperczyk poinformował, że oprócz tego na miejscu - w ciągu kilkunastu minut - pojawiły się śmigłowce medyczne i amerykańskie Apache. Poza tym, dowódca Polskich Sił Zadaniowych, który w tym czasie przebywał na Shurze z lokalnymi władzami w miejscowości Karabah, od razu po informacji o ataku kazał wysłać dodatkowe wsparcie z powietrza. - Na miejsce poleciały nasze śmigłowce Mi-17 - podkreślił pułkownik Kacperczyk. Te śmigłowce zostały ostrzelane w Ajiristanie.

Rzecznik Dowództwa Operacyjnego ujawnił również okoliczności, dlaczego uznawano kapitana Ambrozińskiego za zaginionego. Pułkownik Dariusz Kacperczyk wyjaśnił, że kapitan był w grupie, która próbowała zastrzelić talibskiego snajpera, "namierzającego" kolejnych żołnierzy z patrolu. W pewnym momencie oficer wychylił się z kryjówki i został ranny. Sanitariusz udzielił mu pomocy i stwierdził zgon. W warunkach bojowych nie można jednak uznać takiego stwierdzenia za "pewnik" - zaznaczył Kacperczyk. Bowiem w takich warunkach nie ma czasu, by dokładnie przyjrzeć się rannemu żołnierzowi i stwierdzić definitywnie zgon.

Dowódca patrolu próbował zabrać kapitana Ambrozińskiego z miejsca ostrzału, ale musiał się wycofać po informacji o kolejnych rannych. Potem wojskowi wrócili na miejsce wypadku i - jak powiedział pułkownik Kacperczyk - dzięki swojej ostrożności uniknęli kolejnej zasadzki.

Ostrzelani żołnierze wycofali się z miejsca ataku talibów i wrócili do obozu, żeby się przegrupować. Potem podjęli kolejną próbę odnalezienia ciała kapitana Ambrozińskiego. Wcześniej zaatakowany teren patrolowały samoloty bezzałogowe, wykorzystano także informacje z wywiadu. Dopiero po tym dowódca uznał, że znów może wyruszyć w teren i szukać ciała kapitana Ambrozińskiego.

Dowództwo Operacyjne cały czas szczegółowo analizuje całe zdarzenie. Nie wyklucza celowego ataku na polskich żołnierzy.

Polacy w Afganistanie nie raz już alarmowali, że są tarczami dla talibów. Talibowie coraz częściej ostrzeliwują polskie bazy.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
afganistanpolskazaginiony
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)