Mejza na liście PiS, czyli kompromitacji ciąg dalszy [OPINIA]
Niemoralny kombinator, który na dodatek nie przemęczał się w parlamentarnych ławach. Wystarczyło jednak wystarczająco mocno pluć na Donalda Tuska w rządowych mediach, by zyskać poparcie Prawa i Sprawiedliwości.
Łukasz Mejza znajdzie się na liście wyborczej Prawa i Sprawiedliwości. Będzie kandydatem PiS w okręgu zielonogórskim, na 11. miejscu - potwierdził Marek Ast w programie WP "Tłit".
To kolejny dowód na to, że czysta kartoteka karna kandydata na posła to maksimum na co możemy liczyć.
W polskiej polityce nie da się skompromitować w takim stopniu, by nie trafić na listę wyborczą. Wystarczy mieć znaną twarz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Petru jest bez szans? "Spóźnił się o trzy miesiące"
Niemoralna działalność
O Łukaszu Mejzie Wirtualna Polska pisała wielokrotnie.
Najkrócej więc jak się da: dziennikarze WP ustalili, że firma byłego wiceministra sportu obiecywała leczyć umierających na raka i stwardnienie rozsiane, chorych na Alzheimera, Parkinsona oraz inne nieuleczalne przypadłości. Ówczesny wiceminister sportu osobiście jeździł i przekonywał rodziców chorych dzieci, że terapia jego firmy je wyleczy. Cena wyjściowa wynosiła 80 tys. dolarów. Tylko, że metoda, którą zachwalał, nie miała medycznego potwierdzenia. Efektem afery ujawnionej przez WP było odejście Mejzy ze stanowiska wiceministra w rządzie PiS.
Zastrzeżeń do Mejzy było więcej. WP informowała, że Mejza założył też firmę szkoleniową. Pojawiły się wątpliwości, czy pieniądze z unijnych dotacje na szkolenia zostały wydatkowane zgodnie z przeznaczeniem. Urzędnicy Urzędu Marszałkowskiego w Zielonej Górze uważali, że nie. Część kwoty nawet odzyskali.
W skrócie więc: do polityki wszedł pseudobiznesmen, którego wszelkie interesy śmierdziały szwindlem.
A gdy tylko ktokolwiek o tym mówi, Mejza gardłuje, że to atak na patriotyczny polski obóz i wspieranie proniemieckiego Donalda Tuska.
Sejmowy leniuch
Mejza jest jednym z najmniej aktywnych posłów.
Wypowiedzi na posiedzeniach Sejmu? 15. Daje to Mejzie 392. miejsce spośród wszystkich parlamentarzystów.
Zgłoszone interpelacje? 39. Czyli miejsce 247. Przy czym 16 interpelacji było bliźniaczych - dotyczyły nowych połączeń kolejowych. Mejza po prostu złożył oddzielną dla każdego województwa.
Kolejne 16 podobnie - po jednej dla każdego z województw odnośnie przywrócenia połączeń PKS. Czyli w praktyce interpelacji było 9.
Zapytań i pytań w sprawach bieżących - zero. Czyli miejsce ostatnie ex aequo z innymi sejmowymi maruderami.
Mejza podpisał jeden projekt ustawy. Czyli też jest na szarym końcu. Nie przedstawił za to żadnego sprawozdania z prac komisji. Czyli znów ostatnie miejsce. I dowód na to, że w komisjach też się nie przemęcza.
Dla uczciwości dodajmy, że Łukasz Mejza ślubowanie złożył w marcu 2021 r. Ale też gdy spojrzymy w jego wystąpienia sejmowe, okazuje się, że wszystkie były bezwartościowe. Większość to oświadczenia, w których chwali Lecha Kaczyńskiego, Józefa Piłsudskiego i Jana Pawła II, i krytykuje Donalda Tuska.
Wartość dla polskiej legislacji - żadna.
Mamy więc do czynienia z sejmowym leniem. Zwykłym wciskiwaczem guzika w odpowiednim momencie.
Nasz Mejza
Wstawienie Łukasza Mejzy na listę wyborczą Prawa i Sprawiedliwości będzie dowodem na to, że czysta kartoteka karna to maksimum, na co możemy liczyć. Pojęcie moralności w polityce zupełnie u osób układających listy PiS z Mejzą nie istnieje.
I nie, nie zmienia tego fakt, że w innych partiach też pojawiają się słabi kandydaci. Raz, że ciężko znaleźć równie skompromitowanego kandydata jak Łukasz Mejza, a dwa - argument typu "oni nie są lepsi" to żaden argument.
Nie przekonuje mnie też twierdzenie, że przecież miejsce na liście to jeszcze nie poselski mandat, i że trzeba zyskać poparcie wyborców. Każdy przecież wie, jak skonstruowany jest system wyborczy, i w jaki sposób podejmowane są decyzje przy urnach. Nie bez powodu przecież mówi się o miejscach "biorących" i "niebiorących", a zdobycie mandatu z "niebiorącego" jest uznawane za wielki sukces.
Wstawienie Łukasza Mejzy to również dowód na to, że osoby decydujące o kształcie list w Prawie i Sprawiedliwości (czytaj: Jarosław Kaczyński) uważają, że są na totalnej wojnie. Albo my, albo oni. A Mejza jest nasz, więc trzeba go bronić do upadłego, czego by nie zrobił.
Najważniejsi politycy PiS wielokrotnie przekonywali, że PiS jest lepszy od konkurentów, bo nie broni swoich za wszelką cenę i wbrew faktom. Za przewinienia wyciąga konsekwencje.
Mejza jest dowodem, że te słowa nie wytrzymują zderzenia z czynami. Zamiast konsekwencji będzie miejsce na wyborczej liście.
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl