Medycy lekceważeni przez rząd. Wiceszef Naczelnej Rady Lekarskiej: "Może dojść do masowych protestów"
- System opieki zdrowotnej się załamie. To w efekcie skończy się ludzkimi dramatami – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Artur Drobniak, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej, członek Ogólnopolskiego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego Pracowników Ochrony Zdrowia. Medycy zapowiedzieli na wrzesień masowy protest. Domagają się rozmów z premierem, większych nakładów na zdrowie i podwyżek.
03.08.2021 17:08
Patryk Michalski, Wirtualna Polska: Jaka będzie forma protestu pracowników systemu ochrony zdrowia, który zapowiedzieliście na 11 września?
Artur Drobniak, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej: Komitet protestacyjny zaplanował przemarsz przez Warszawę. Z Ministerstwa Zdrowia pójdziemy przed Kancelarię Premiera.
Jeśli do Warszawy przyjadą tłumy, funkcjonowanie szpitali i przychodni może być utrudnione?
Nieprzypadkowo protest jest zaplanowany w sobotę, zależy nam, żeby jak najmniej ucierpieli na tym pacjenci. Chcemy jasno wyrazić opinię na temat tego, co się dzieje w systemie opieki zdrowotnej. Szczególnie w czasie pandemii wyczerpał się limit zasobów kadrowych i naszej cierpliwości. Dyrekcje szpitali nie radzą sobie z niedoborami personelu i brakami finansowymi. Mamy wiele przykładów: choćby dzieci z Zamościa, ze względu na zamknięty oddział pediatryczny, muszą jeździć do Lublina. Praca lekarzy czy pielęgniarek to nie jest wyłącznie obecność od 8:00 do 16:00, tylko konieczne jest zapewnienie ciągłości podczas dyżurów i z tym jest największy problem.
Po zapowiedzi protestu pojawiło się jakiekolwiek zaproszenie ze strony rządu?
Na razie nie mamy żadnej odpowiedzi. Domagamy się spotkania z premierem od dłuższego czasu. Wszystkie samorządy zawodów medycznych i związki zawodowe proszą o to spotkanie od kilku miesięcy. Za każdym razem podkreślaliśmy, że przyszedł czas na konkretne działania.
Czujecie się lekceważeni przez rząd?
Nieprzypadkowo chcemy spotkania z premierem, osobami decyzyjnymi. Dotychczasowe rzadkie spotkania z ministrem zdrowia do niczego nie prowadziły. To był monolog strony rządowej.
Co musiałoby się stać, żeby do protestu nie doszło?
Musiałaby się pojawić jasna deklaracja zapewniona w ustawie, że finansowanie opieki zdrowotnej będzie na wyższym poziomie, że będziemy próbowali ratować system opieki zdrowotnej.
Chodzi o 8 proc. PKB na zdrowie, a nie 7 proc., co zapowiada rząd?
Tak, ale warto podkreślić, że rząd mówi o przekazaniu 7 proc. PKB w 2027 r. W wielu krajach, z którymi możemy się równać, już teraz nakłady na zdrowie wynoszą właśnie tyle. W Polsce to niespełna 6 proc. Te nakłady nie są wystarczające, by zaspokoić podstawowe potrzeby pacjentów, którzy oczekują opieki na najwyższym poziomie. My z trudem jesteśmy w stanie sprostać podstawowym wymaganiom.
Co jeśli rozmowy z rządem zakończą się niczym?
W wielu szpitalach są zawiązane spory zbiorowe pielęgniarek i położnych z dyrekcją placówek. Niewykluczone, że zgodnie z prawem, w najbliższych miesiącach może dość do masowych strajków.
To chyba pierwsza taka sytuacja od 30 lat, kiedy przedstawiciele wszystkich zawodów związanych z ochroną zdrowia będą protestowali razem…
To pokazuje, jak duża jest skala problemów. Do tej pory wszystkie zawody medyczne lub pracownicy niemedyczni ochrony zdrowia protestowali osobno. Chcą do nas dołączyć również ratownicy medyczni.
Naczelna Izba Lekarska zwraca uwagę w mediach społecznościowych na ostatnie podwyżki polityków. We wpisie czytamy, że urzędnicy zasługują na wysokie wynagrodzenia, ale z tego samego budżetu trudno było wygospodarować więcej niż 19 zł brutto dla lekarzy specjalistów.
Poczucie niesprawiedliwości wśród kadry medycznej jest tak duże, że to kolejny kamyczek do ogródka. Uważamy, że osoby piastujące wysokie stanowiska powinny zarabiać może nawet więcej niż po podwyżce, ale jeśli lekarzom zaoferowano podwyżki na poziomie 0,28 proc., jest to groteskowe. Nie ma to wpływu na nasze zamiary, ale na tej podstawie widać, że jeżeli ktoś chce dobra polskiego pacjenta i systemu opieki zdrowotnej, są to jego pracownicy, a nie strona rządowa.
Co nas czeka w szpitalach w związku z brakami kadrowymi, niedofinansowaniem i nadciągającą IV falą koronawirusa?
Mamy nadzieję, że dzięki szczepieniom IV fala będzie mniej tragiczna w skutkach pod względem liczby hospitalizacji i zgonów. W dalszej perspektywie trzeba pamiętać, że polskie społeczeństwo się mocno starzeje. Będą występowały problemy postcovidowe, czyli zaostrzenie chorób przewlekłych, pojawianie się nowych. System się załamie: będą zamykane szpitale i poradnie specjalistyczne. W sytuacji, kiedy więcej pacjentów będzie wymagało pomocy, dostęp do opieki będzie ograniczony. To w efekcie skończy się ludzkimi dramatami, czego wszyscy chcielibyśmy uniknąć.