Trwa ładowanie...
d3gq06d
21-05-2009 06:12

Media publiczne groźniejsze niż prywatne

Świetny artykuł o „berluskonizacji” dyskursu politycznego we Włoszech w niedawnych numerze „The Economist” pokazuje skutki kontrolowania przez spółki Berlusconiego połowy krajowej produkcji telewizyjnej, jednego (z czterech) ogólnokrajowych dzienników, i – największego we Włoszech wydawnictwa. Zwraca się uwagę, że w związku z tym nawet słowa zmieniły sens. Kiedyś „błękitni” to była sportowa reprezentacja kraju, dziś tak określa się posłów z partii Berlusconiego w parlamencie. „Umiarkowani” to kiedyś byli „centryści”: dziś to ci, co na Berlusconiego nie głosują. Inaczej – niezaangażowani, „letni”.

d3gq06d
d3gq06d

Częste naciski na sądy, ręczne kształtowanie egzekutywy, narzekanie premiera na „imposybilizm” spowodowany przez demokratyczne równoważenie się władz, to inne, opisywane w tym artykule, cechy owego stylu rządzenia.

Pewne jego elementy znane są i u nas. Słusznie mówi się o nich głośno i próbuje zwalczać. Nie powstał jednak, mimo prób, monopol którejkolwiek z partii na narodowe symbole. A społeczeństwo popiera raczej „letniość”, niż krzykliwy radykalizm.

Także media są zdecydowanie inne. Widać to szczególnie w obecnym kryzysie. Z ulgą można bowiem dostrzec coraz częstsze przebijanie się racjonalnych debat i bardziej zniuansowanych stanowisk. Jednym z powodów jest to, że media są również firmami. I z tego względu są – wręcz finansowo – zainteresowane skutecznością rządzenia. Inaczej – lansowaniem ludzi, którzy są czymś więcej, niż odpryskiem zdroworozsądkowej masy. Jeżeli kryzysu się nie opanuje (albo – gdy w jego efekcie nastąpi regres strukturalny), stracą bowiem także media. Choćby – jako spółki giełdowe.

Dlatego, paradoksalnie, to media prywatne w Polsce, częściej niż tzw. publiczne, troszczą się o jakość państwa, o to czy reguły są fair, i starają się podnieść poziom debaty. Bo „publiczne” znaczy dziś „partyjne”, a „prywatne” – często znaczy włączanie się w poszukiwania nowych elit i innowacyjnych rozwiązań.

d3gq06d

Pierwszym objawem było zniszczenie przez media celofanowego wizerunku Marcinkiewicza, którego same wykreowały. W tej nowej, kryzysowej strategii mediów, tamta kreacja okazała się czymś denerwująco łatwym: akt zniszczenia był swoistym rytuałem przejścia. Potem wymuszono zmianę stylu na Palikocie. I - w czasie niekompletnej debaty premiera ze stoczniowcami, to prywatne media (TVN24) dały głos wykluczonym, dystansując się od krzyków niektórych polityków Platformy o „warchołach”.

To optymistyczne, bo okazuje się, że tzw. demokracja medialna może być tanim jarmarkiem wyborczym. Ale też – może być miejscem przypominania o wartościach i areną wymiany argumentów.

Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski

d3gq06d
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3gq06d
Więcej tematów