Media publiczne do odbicia. Szefa Rady Mediów Narodowych można odwołać
Pojawił się nowy plan, by koalicja rządząca zdobyła większość w Radzie Mediów Narodowych i ostatecznie przejęła kontrolę nad TVP - wynika z informacji Wirtualnej Polski. Krzysztof Czabański, przewodniczący RMN - zdaniem prawników - nie spełnia ustawowych wymogów do zajmowania stanowiska. A to może być punkt wyjścia do jego usunięcia.
Autorzy tekstu: Paweł Figurski i Patryk Słowik
Od kilku tygodni politycy i media żyją "wariantami", które umożliwią nowej władzy odbicie mediów publicznych z rąk nominatów Prawa i Sprawiedliwości.
Wirtualna Polska przedstawia ten, o którym dotychczas nie było mowy - a jest na poważnie rozpatrywany w środowisku obecnej większości rządowej. W ocenie ekspertów pozwala on legalnie przejąć zarządzanie zarówno TVP, jak i Polskim Radiem. Jego zastosowanie pozwoli bowiem zmienić układ sił w Radzie Mediów Narodowych, która powołuje i odwołuje menedżerów zarządzających mediami publicznymi.
Na dodatek wystarczy, że nowa władza powoła się na argumentację, którą prezentowali w 2016 roku politycy Prawa i Sprawiedliwości.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
O tym, że wariant, który przedstawia Wirtualna Polska, jest poważnie rozważany, usłyszeliśmy od dwóch ludzi związanych z nową władzą.
Plan odbicia
Odbicie Telewizji Polskiej, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej to jeden z priorytetów rządu Donalda Tuska. Był on powtarzany jak mantra w trakcie kampanii wyborczej.
- Będziemy potrzebowali dokładnie 24 godzin, żeby pisowska telewizja rządowa zamieniła się w publiczną - obiecywał pod koniec września w Bydgoszczy przewodniczący Platformy Obywatelskiej.
- Nie będziemy potrzebowali ustawy. Nie będziemy potrzebowali zgody prezydenta Dudy. Mamy mechanizmy prawne, które z dnia na dzień przywrócą kontrolę społeczną nad telewizją publiczną. Niezależnie od tego, co oni zrobili z TVP, zamieniając ją w partyjną tubę, to telewizja publiczna jest nasza, nie ich. Nasza, czyli Polek i Polaków. Utrzymujemy ją po to, by mieć obiektywną prawdę, a nie partyjną propagandę - mówił Donald Tusk. Konkretów jednak unikał.
Władze m.in. TVP wybierane są przez Radę Mediów Narodowych. To organ powołany w 2016 roku i zdominowany przez Prawo i Sprawiedliwość. Obok Krzysztofa Czabańskiego w radzie zasiadają posłowie Prawa i Sprawiedliwości Piotr Babinetz i Joanna Lichocka, a także Robert Kwiatkowski i Marek Rutka, wskazani przez Lewicę. Układ sił jest więc taki, że przychylni PiS członkowie mają większość jednego głosu. Kadencja RMN kończy się w 2028 roku.
Zmiany ustawowe nie wchodzą w grę. To dlatego, że prawdopodobnie zostałyby storpedowane przez prezydenckie weto.
Stąd obecne koncepcje dotyczące pozornej likwidacji TVP, powoływania kuratorów, prokurentów itd.
Stąd też działania obronne podejmowane przez TVP, Polskie Radio, a także Radę Mediów Narodowych.
"System mediów Tuska uruchamia kolejną nagonkę. Wszystkie działania ws. mediów publicznych są zgodne z prawem. Dla Polski i demokracji lepszy jest pluralizm niż monopol" - podkreślił Piotr Gliński, minister kultury w rządach PiS, na platformie X.
Kluczowy przepis
Nikt w debacie publicznej dotychczas nie zwrócił uwagi na niepozorny art. 5 ust. 3 ustawy o Radzie Mediów Narodowych.
Przepis ten stanowi, że "członkiem Rady nie może być osoba posiadająca udziały albo akcje spółki lub w inny sposób uczestnicząca w podmiocie będącym dostawcą usługi medialnej lub producentem radiowym, lub telewizyjnym".
W przypadku naruszenia zakazu - to już art. 7 ust. 3 - organ, który powołał członka, odwołuje go przed upływem kadencji. Czyli Sejm, w razie stwierdzenia naruszenia zakazu określonego w art. 5 ust. 3 ustawy, nie tyle może, co musi odwołać członka Rady.
Tymczasem Krzysztof Czabański w działalności co najmniej jednego podmiotu będącego dostawcą usługi medialnej uczestniczy. Choć nie bezpośrednio. Potwierdziło nam to troje konstytucjonalistów, którym pokazaliśmy sieć powiązań między spółkami medialnymi bliskimi "dobrej zmiany".
Łańcuszek Czabańskiego
Krzysztof Czabański, polityk związany z Prawem i Sprawiedliwością, jest członkiem rady fundacji Instytut im. Lecha Kaczyńskiego (w radzie zasiada też m.in. Jarosław Kaczyński). Czabański jest wymieniony jako jeden z beneficjentów rzeczywistych fundacji. Krótko mówiąc – jego zadaniem jest, by fundacja działała jak najlepiej. I żeby jak najlepiej działały podmioty, które fundacja wspiera.
Instytut im. Lecha Kaczyńskiego jest większościowym udziałowcem w Srebrna sp. z o.o. Z kolei Srebrna sp. z o.o. posiada 100 proc. udziałów w Geranium sp. z o.o.
Geranium sp. z o. o. oraz Srebrna z o.o. są akcjonariuszami Forum SA - razem mają pakiet kontrolny. Czym jest Forum SA? Wydawcą "Gazety Polskiej Codziennie". Srebrna sp. z o.o. jest również udziałowcem Słowa Niezależnego sp. z o.o., a Słowo Niezależne sp. z o.o. jest wydawcą portalu niezalezna.pl.
Po tym nieco skomplikowanym łańcuchu zależności dochodzimy do sedna - Słowo Niezależne sp. z o.o. jest istotnym akcjonariuszem Telewizji Republika SA. To spółka - właściciel telewizji o tej samej nazwie.
Krzysztof Czabański zatem pośrednio sprawuje kontrolę nad gazetą, portalem internetowym i telewizją. W jego interesie jest, aby tym przedsięwzięciom szło możliwie najlepiej.
Pytanie brzmi: czy to wystarczy do uznania, że Czabański nie spełnia wymogu bezstronności określonego w ustawie o Radzie Mediów Narodowych?
Złamanie zakazu
Doktor habilitowany Jacek Zaleśny, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego w opinii dla Wirtualnej Polski wskazuje, że sprawa gazety jest nieistotna. Gazety nie są "usługą medialną" w rozumieniu polskiego prawa. Definicja ta pochodzi bowiem z ustawy o radiofonii i telewizji.
- Odpowiedź na pytanie, czy zachodzi ustawowa kolizja z wydawaniem portalu internetowego, zależy od ustalenia stanu faktycznego - tego, co jest na nim udostępniane. Wnioskując a contrario z art. 2 ust. 2 ustawy o radiofonii i telewizji, jeżeli na tym portalu w "przeważającej części" udostępniane są audycje audiowizualne, to tak, kolizja ma miejsce - wskazuje dr hab. Zaleśny.
A telewizja?
Tu dr hab. Jacek Zaleśny nie ma wątpliwości: - Tutaj przesłanka ustawowa jest.
Podobnie na sprawę patrzy prof. Mariusz Bidziński, konstytucjonalista z Uniwersytetu SWPS i partner w kancelarii Chmaj i Partnerzy.
- Ustawodawca jasno wskazał, że nie chce dopuścić do sytuacji, w której ktoś, jako członek Rady Mediów Narodowych, współtworzy system mediów publicznych w Polsce, a jednocześnie jest zaangażowany w funkcjonowanie mediów prywatnych - zaznacza prawnik.
Jego zdaniem sytuacja, w której można stworzyć łańcuch powiązań zaczynający się na instytucie, w którym jedną z kluczowych ról odgrywa Krzysztof Czabański, a spółką zajmującą się emisją kanału telewizyjnego, jednoznacznie wskazuje na złamanie art. 5 ust. 3 ustawy.
- Co więcej, nie mam wątpliwości, że dziś za usługę medialną należy też uważać portale internetowe. One od dawna nie są już jedynie "gazetą w internecie", tylko oferują interaktywny dostęp swoim odbiorcom. Mają swoje profile na platformach streamingowych, jak choćby YouTube, oferują dostęp do nagrań wideo i audio za pośrednictwem strony portalu - zauważa prof. Mariusz Bidziński.
Doktor habilitowana Joanna Juchniewicz, konstytucjonalistka z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego przyznaje z kolei, że z jednej strony ciężko powiązać zasiadanie w radzie fundacji instytutu z realnym uczestnictwem w działaniach spółek wydających media.
- Ale jednocześnie uważam, że ustawodawca tak szeroko zakreślił tę przesłankę, że być może jego intencją było wykluczenie jakichkolwiek związków, powiązań, które mogłyby wpływać na działania członka RMN. Racjonalnie podchodząc do zagadnienia, powinniśmy eliminować jakiekolwiek przypadki mogące prowadzić do powstania chociażby zagrożenia, że członkostwo w RMN będzie niewłaściwie realizowane - zaznacza Joanna Juchniewicz.
Lichocka pomogła
Ustawa o Radzie Mediów Narodowych powstała w 2016 roku. Orędownikami jej stworzenia byli m.in. Krzysztof Czabański oraz Joanna Lichocka, posłanka Prawa i Sprawiedliwości, była dziennikarka.
Pierwotny projekt nie przewidywał obowiązku niezależności członków RMN od innych podmiotów medialnych oraz przedstawicieli władzy wykonawczej.
Posłowie Prawa i Sprawiedliwości uznali jednak, że trzeba to poprawić.
Kwestia niezależności członków RMN była omawiana podczas prac nad projektem ustawy w trakcie posiedzenia sejmowej komisji. Posiedzeniu przewodniczyła posłanka Elżbieta Kruk, która także po utworzeniu rady do niej trafiła – jej kadencja zakończyła się w 2022 roku.
Podczas prac sejmowej komisji o eliminowanie jakichkolwiek związków przyszłych członków RMN z wszelkimi innymi podmiotami walczyła m.in. Joanna Lichocka. Skutecznie. Posłowie przyjęli jej argumentację, dodano art. 5 ust. 3 ustawy w obowiązującym do dziś brzmieniu.
Dzisiaj Joanna Lichocka przekonuje, że zmiany w Radzie Mediów Narodowych mogą być dokonywane tylko ustawą, a nie uchwałami Sejmu.
Na antenie TVP Info Lichocka wspomniała, że kadencja członka rady trwa sześć lat i nie można jej przerwać.
- Posłanka Joanna Lichocka nie ma racji. Z art. 7 ust. 3 ustawy wynika wprost, że Sejm ma obowiązek odwołać Krzysztofa Czabańskiego. Sama Joanna Lichocka w 2016 r. zagłosowała za takim rozwiązaniem - konkluduje prof. Mariusz Bidziński.
Paweł Figurski i Patryk Słowik są dziennikarzami Wirtualnej Polski
Napisz do autorów:
Pawel.Figurski@grupawp.pl
Patryk.Slowik@grupawp.pl