Media: Matka zmarłego Oskara opuści zakład karny
Matka zmarłego czteromiesięcznego Oskara opuści zakład karny w czwartek – potwierdziła reporterka Polsat News, Beata Glinkowska. Do jej zwolnienia przyczynił się udział przedstawicieli Rzecznika Praw Dziecka w prowadzonych działaniach.
15 maja czteromiesięczny Oskar i jego trzyletnia siostra zostali zabrani z domu rodzinnego i umieszczeni w pieczy zastępczej. Chłopiec trafił do rodziny zastępczej, gdzie kilka dni później zmarł. Dziewczynka została skierowana do rodzinnego domu dziecka, w którym przebywa do dziś.
Tragedia w warszawskiej rodzinie
Dzieci zostały odebrane matce w momencie jej zatrzymania przez policję – kobieta odbywała wyrok pozbawienia wolności. Tragedię warszawskiej rodziny opisano w reportażu programu "Interwencja" Polsatu.
Magdalena W. została doprowadzona do zakładu karnego przed śmiercią syna. Na pogrzeb dziecka otrzymała przepustkę, jednak została doprowadzona w kajdankach.
Służba Więzienna poinformowała, że dyrektor generalna SW płk Renata Niziołek zleciła kontrolę wewnętrzną po wątpliwościach dotyczących użycia środków przymusu podczas pogrzebu. Kontrola wykazała nieprawidłowości w zakresie realizacji czynności konwojowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Giertych nie zostanie przesłuchany? "Nie ma takiej decyzji"
Co ustaliła sekcja zwłok Oskara?
Prokuratura Rejonowa Warszawa-Praga Południe prowadzi śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci chłopca. Policja zatrzymała matkę zgodnie z decyzją sądu, a jej dzieci trafiły do pieczy zastępczej. 19 maja Oskar zmarł.
Sekcja zwłok wykazała cechy niewydolności krążeniowo-oddechowej, nie stwierdzono śladów obrażeń ani treści pokarmowej w drogach oddechowych. "Aby móc pełniej wypowiedzieć się co do przyczyny zgonu, biegli przeprowadzają dalsze badania" – podała prokuratura.
- To tragedia, ale niezawiniona - skomentowała w czwartek szefowa MRPiPS Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Dodała, że jak wynika z informacji resortu, nie mamy do czynienia z nieprawidłowościami ze strony np. rodziny zastępczej czy centrum pomocy rodzinie.
Dziemianowicz-Bąk powiedziała w Programie III Polskiego Radia, że "ta sprawa nie jest aż tak prosta".
Nie jest tak, że zawsze rodzina biologiczna stwarza odpowiednie warunki do tego, żeby zaopiekować się dziećmi w sytuacji zatrzymania matki – zaznaczyła.
Przekazała, że MRPiPS zleciło kontrolę w tej sprawie.
Wszystkie informacje wskazują, że prababcia nie mogła i nie chciała – ale przede wszystkim nie mogła – sprawować opieki nad tymi dziećmi ze względu na to, że w tym gospodarstwie domowym znajdowały się inne osoby dorosłe pod jej opieką i ona nie była w stanie tej opieki zagwarantować – powiedziała.
Dodała, że warunki, jakie zostały służby w domu, stwarzały przesłanki do tego, że "trzeba zagwarantować dzieciom opiekę w pieczy zastępczej".
Poinformowała, że kontrola jeszcze się nie zakończyła, jednak z posiadanych informacji resort wyciąga wnioski, że "mamy do czynienia z tragedią, ale niezawinioną przez rodzinę zastępczą, niezawinioną przez jakieś zaniedbania".
Według niej osobną kwestią jest sprawa pogrzebu i sposób, w jaki matka została na niego doprowadzona.