Mecenas Widacki: to pismo jest za dobre na Wałęsę
Opinia grafologiczna to nie jest dowód naukowy, poza tym pismo widoczne w dokumentach jest o klasę wyższe niż to, którym posługiwał się w tamtym czasie Wałęsa - wynika z wypowiedzi pełnomocnika Lecha Wałęsy mecenasa Jana Widackiego w TOK FM.
- Gdyby chcieć pociągnąć Wałęsę do odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania, trzeba najpierw zamknąć wątek dokumentów w teczce, tego, czy są one autentyczne, pisane ręką Wałęsy – powiedział w rozmowie z TOK FM Widacki i podkreślił, że opinie przedstawione podczas konferencji zostały wydane przez osoby podlegające pod Ministerstwo Sprawiedliwości.
– Opinia orzeka co orzeka – stwierdził mecenas. Jak dodał, z jego doświadczenia sądowego wynika, że powinno zostać przedstawionych kilka opinii, które zazwyczaj są ze sobą sprzeczne, a następnie sąd zdecyduje się na powołanie biegłych, którzy będą te rozbieżności wyjaśniać. – To nie należy do kategorii dowodów naukowych – skomentował opinie grafologów.
- My, jako strona w postępowaniu, mamy prawo zapoznać się z opinią, zgłosić do niej zastrzeżenia i wnosić o przesłuchanie biegłych autorów opinii – powiedział Widacki i dodał, że prawem przysługującym stronie, którą reprezentuje, jest również m.in. wniesienie o powołanie innych biegłych. Pytany, czy taka decyzja zapadnie, powiedział, że musi zapoznać się z opinią – Być może biegli się z niektórych sformułowań wycofają – stwierdził Widacki.
Zdaniem mecenasa, który jest profesorem kryminalistyki i, jak podkreślił, „orientuje się w ekspertyzie pismoznawczej”, pismo zaprezentowane w dokumentach jest napisane stylem „wyrobionym”, o „klasę wyższym”, niż w ówczesnej chwili mógł się nim posługiwać Wałęsa. –To na oko widać. Każdy z nas jest w stanie np. zaniżyć klasę pism – stwierdził Widacki i zapowiedział, że musi na ten temat porozmawiać z biegłymi.
- Będzie się to ciągnęło, być może prokurator umorzy postępowanie, odmówi nam skorzystania z naszych uprawnień, wtedy będziemy dążyć do wykorzystania wszystkich możliwości prawnych, by bronić dobrego imienia Wałęsy, który twierdzi, że tych dokumentów nie podpisał – podkreślił Widacki.
Mecenas dodał również, że prokurator, zamiast zastanawiać się nad postawieniem zarzutów Wałęsie za składanie fałszywych zeznań, powinien pomyśleć nad „wszczęciem postępowania ws. ujawnienia wniosków z tej opinii na konferencji prasowej”. W jego ocenie jest „dziwnym” upublicznienie na konferencji prasowej „opinii dotyczącej pobocznego wątku całej sprawy” bez uprzedniego zapoznania się z nią stron. - Ekspertyza dotyczyła wątku pobocznego. Jej celem było stwierdzenie, czy są jakieś dokumenty fałszowane przez funkcjonariuszy – podkreślił Widacki.
Ekspertyzę teczki TW "Bolek" zlecono w ramach śledztwa prowadzonego przez białostocki pion śledczy IPN w sprawie podejrzenia poświadczenia nieprawdy przez funkcjonariuszy SB w dokumentach "Bolka" w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej.
W materiałach, które w ub. r. znaleziono po śmierci gen. Czesława Kiszczaka w jego domu, jest m.in. odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy z Służbą Bezpieczeństwa, podpisane "Lech Wałęsa <>".
Prezydent Lech Wałęsa neguje autentyczność dokumentów przejętych przez IPN od wdowy po gen. Czesławie Kiszczaku; stanowczo też zaprzecza, by kiedykolwiek był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. - To kłamstwo - powiedział w sobotę były prezydent.