Matury nie do porównania
O miejsce na uczelniach rywalizują w tym
roku kandydaci ze starą i nową maturą. Uczelnie musiały opracować
system rekrutacji sprawiedliwy i dla jednych, i dla drugich.
Problem w tym, że nowej matury ze starą porównać się nie da -
pisze "Gazeta Wyborcza".
Stary egzamin oceniali szkolni nauczyciele, a w każdym województwie maturalne pytania były inne. Nowy oceniają przeszkoleni egzaminatorzy, a w całym kraju zadania były identyczne. Stary w tym roku zdawało 270 tys. uczniów techników, nowy - 317 tys. licealistów.
Teraz i jedni, i drudzy mają trafić na wspólne listy przyjętych na studia. Na jakiej zasadzie? W uczelniach w całej Polsce pomysłów jest mnóstwo. Ale niemal wszędzie rektorzy obawiają się lawiny odwołań po ogłoszeniu wyników. Wygląda na to, że mają rację - zaznacza "Gazeta Wyborcza".
Są uczelnie, którym do przyjęcia kandydata wystarczy nowa matura. Ale kandydat ze starą maturą musi już zdawać egzamin wstępny. Politechnika Warszawska, UW, SGGW i SGH chcą, by przypominał nową maturę.
- Tylko egzamin w podobnej formie jak nowa matura i o takim samym stopniu trudności pozwoli porównać wyniki kandydatów - przekonuje prof. Marek Wąsowicz, prorektor UW ds. studenckich. Niektóre uczelnie zwróciły się nawet do Centralnej Komisji Egzaminacyjnej po wskazówki, aby ich egzaminy były jak najbardziej podobne do nowej matury.
CKE ułożyła na przykład zadania dla kandydatów na uczelnie medyczne (skorzystały z niej wszystkie uczelnie medyczne poza poznańską). Prof. Maciej Latalski, przewodniczący Konferencji Rektorów Uczelni Medycznych i rektor Akademii Medycznej w Lublinie: - Gdy kandydaci zdają maturę w dwóch różnych systemach, nie ma idealnego rozwiązania. Gdybyśmy dla wszystkich przeprowadzali egzaminy na zasadach z lat poprzednich, znów pokrzywdzeni byliby nowi maturzyści. Ich matura ma przecież otwierać drzwi uczelni. (PAP)