Matki, żony i żołnierki
Po 25 latach nieskutecznej walki mężczyzn o lepszy byt Indianki z San Isidrio odesłały swoich mężów do garów i dzieci, a same chwyciły za broń.
15.06.2005 | aktual.: 15.06.2005 09:16
Pod koniec września ubiegłego roku, oglądając wieczorne wiadomości w jednym z kanałów meksykańskiej telewizji państwowej, natknęłam się na relację z akcji protestacyjnej Indian Mazahua prowadzonej w San Isidrio, małej miejscowości na obrzeżach stanu Meksyk.
Młoda kobieta, mówiąca o sobie comandanta Victoria, przedstawiała żądania stawiane przez protestujących. W razie ich niespełnienia groziła eskalacją protestów, a nawet użyciem przemocy. Za jej plecami można było dostrzec Indianki okupujące jakiś obiekt przemysłowy. Kolejne ujęcie pokazało te same kobiety w trakcie wojskowej musztry. Indianki ubrane w swoje satynowe, tradycyjnie pstrokate stroje, z włosami splecionymi wstążkami w dwa warkocze, maszerowały z drewnianymi atrapami karabinów. To żołnierki z Armii Kobiet Zapatystek w Obronie [dostępu do] Wody.
Medialne Indianki
Meksykańska telewizja rzadko pokazuje konflikty pomiędzy władzami stanowymi czy federalnymi a wspólnotami indiańskimi. A jeszcze rzadziej udział kobiet w ruchach indiańskich. Polityczne zaangażowanie autochtonek jest absolutnie sprzeczne ze stereotypem nieskończenie cierpliwej, pokornej i całkowicie biernej Indianki, funkcjonującym w zbiorowej wyobraźni metyskiego Meksyku.
Indianki pokazywane są zazwyczaj w reklamach zamawianych przez poszczególne ministerstwa. Kiedy wyliczane są zasługi administracji, najczęściej w tle widać Indiankę z gromadką dzieci. Drugi medialny obraz Indianki to piękna, młoda dziewczyna z eksportowych stanów turystycznych Meksyku, takich jak Jukatan, Oaxaca czy Chiapas. Indianka przedstawiana w stroju swojej grupy etnicznej, na tle prekolumbijskich piramid, na targu pełnym owoców lub w warsztacie rękodzielniczym ma świadczyć o kulturowym zróżnicowaniu Meksyku.
Ten egzotyczno-komercyjny wizerunek Indianek, kreowany na użytek przemysłu turystycznego przez znakomitą część mediów i oficjalną propagandę państwa, ma się nijak do rzeczywistości społecznej Meksyku. Kampanie rządowe skierowane do grup etnicznych czy zyski z turystyki nie przyczyniają się w znaczący sposób do poprawy sytuacji 63 autochtonicznych grup stanowiących ponad 10 proc. populacji kraju. Meksykańscy Indianie żyją zwykle w warunkach skrajnego ubóstwa i marginalizacji społecznej, a propagowane przez media romantyczne wizerunki pasywnych i pogodzonych z losem Indianek pośrednio przyczyniają się do utrwalania takiego stanu rzeczy.
Walka o wodę
Spór z San Isidrio nie spotkałby się z tak dużym oddźwiękiem medialnym, gdyby nie forma protestu i jego miejsce. Zapatystki Mazahua rozpoczęły okupację instalacji uzdatniających wodę na potrzeby stolicy: molocha liczącego obecnie ponad 20 milionów mieszkańców. Dlatego słowa komendantki Victorii – „wiemy, jak się zemścić!” – zabrzmiały tak złowieszczo. Perspektywa pozbawienia wody połowy mieszkańców stolicy przyciągnęła do miasteczka dziennikarzy wszystkich najważniejszych mediów meksykańskich. Meksykańskie dzienniki opisywały obóz założony przez Zapatystki w San Isidrio: grupa trzystu indiańskich kobiet w różnym wieku wybrała spośród siebie 25 komendantek, najlepiej mówiących po hiszpańsku, elokwentnych, umiejących czytać i pisać. Część Indianek rozpoczęła okupację zakładu uzdatniania wody, inne ćwiczyły musztrę, naradzały się, rozmawiały z dziennikarzami. Indianie Mazahua mieli zaś się zajmować budową prowizorycznego obozu dla żołnierek, dostarczaniem żywności, a także opieką nad dziećmi. I to właśnie
wzbudziło szczególne zainteresowanie mediów: mężczyznom przypadły w udziale role, jakie w trakcie protestów czy walk zbrojnych tradycyjnie mają do odegrania ich żony, siostry i matki – dostarczycieli pożywienia, odpowiedzialnych za funkcjonowanie obozu i przeżycie rodziny.
Comandanta Victoria tłumaczyła w telewizyjnym reportażu, że Indianki nie chcą już biernie czekać na rozwiązanie konfliktu, dość już mają oszustw rządu i nieudolności męskich liderów ruchu.
W Meksyku czasowe mobilizowanie kobiet (Indianek, Metysek czy Kreolek) w momentach kryzysów jest normą życia społecznego. Zaakceptowanie przez Indian Mazahua chwilowego choćby odwrócenia ról przypisywanych płciom pokazuje, jak poważny kryzys dotknął lokalne społeczności. Polityczna mobilizacja indiańskich kobiet i zorganizowanie protestu, a co za tym idzie, zaburzenie tradycyjnego porządku, okazały się niezbędne do fizycznego przetrwania communidades.
Żołnierki z San Isidrio nie tylko nawiązują do tradycji walki kobiet u boku mężczyzn. Przejmują kontrolę nad lokalnym ruchem indiańskim, dokonują swojej małej rewolucji w obrębie organizacji do tej pory odmawiającej im uczestnictwa na równych prawach.
Potrójny krąg wykluczenia
Comandanta Victoria po raz pierwszy może stanąć przed telewizyjnymi kamerami, po raz pierwszy może opowiedzieć o położeniu społeczności z punktu widzenia kobiet, które na co dzień odpowiedzialne są za fizyczne przetrwanie communidad. Mówi o Indiankach jako o matkach zaniepokojonych o losy rodzin, o rozwój dzieci, o przyszłość społeczności.
Żeby skarga Indianki upominającej się publicznie o respektowanie praw przysługujących jej jako obywatelce Meksyku mogła być usłyszana, musi ona znaleźć sposób na przerwanie co najmniej potrójnego kręgu wykluczenia: bycia biedną, bycia kobietą i bycia Indianką. Żeby wykrzyczeć swój protest, musi zmierzyć się z efektami polityki państwa, które swoimi działaniami pogłębia wykluczenie społeczne Indian; państwa, które triumfalnie ogłasza kolejne sukcesy na drodze modernizacji prowadzonej kosztem biedniejszej części kraju. Żeby móc wyrazić swoje poglądy, musi przełamać opór wewnątrz własnej communidad, niechętnej politycznemu zaangażowaniu kobiet, i zmierzyć się z dyskryminacją wewnątrz samych ruchów indiańskich. Musi w końcu wywalczyć prawo do głosu we własnej rodzinie, narażając się niejednokrotnie na przemoc ze strony mężczyzn. Musi wreszcie znaleźć sposób na to, jak zostać nie tylko usłyszaną, ale i wysłuchaną.
Poza domem
Pisząc o formach uczestnictwa kobiet w ruchach narodowowyzwoleńczych, Nira Yuval-Davis zwraca uwagę na to, że ideologie nacjonalistyczne, mobilizując mężczyzn do walki o dobro kobiet i dzieci, kobietom wyznaczają role na froncie domowym. Jako strażniczki tradycji mają reprodukować naród nie tylko w sensie biologicznym, ale także kulturowym i symbolicznym. Są wyłączone z formalnego uczestnictwa w walce o prawa grupy czy niepodległość narodu, mają do spełnienia inne, „pomocnicze” zadania, wyznaczone i kontrolowane przez męskich przywódców.
Indianki uczestniczące w rozwijających się dynamicznie od lat 70. XX wieku ruchach indiańskich podkreślają rolę, jaką kobiety odgrywają w walce o zachowanie tożsamości swojej grupy. Jak to ujęła jedna z liderek: „My, kobiety indiańskie, jesteśmy podstawą naszej społeczności – dajemy życie, przekazujemy wartości i zwyczaje, jesteśmy strażniczkami i nauczycielkami naszego języka, filozofii i kosmologii naszych kultur”.
Nie zapominając o swoich tradycyjnych powinnościach, Indianki walczą o miejsce w ramach ruchów zdominowanych przez męskich działaczy lub tworzą własne organizacje, najczęściej zainspirowane uczestnictwem kobiet w neozapatystowskiej guerrilli w Chiapas.
Comandanta Victoria – jak podkreśla w kolejnych wywiadach – nie chce oddać głosu męskim liderom, by po krótkotrwałym karnawale równouprawnienia zostać odesłaną do swoich odwiecznych kobiecych obowiązków. Żołnierki, w imieniu których mówi, kontynuują swoją walkę o poszanowanie praw communidades Mazahua, co więcej, budują lokalny ruch walczący z dyskryminacją i marginalizacją Indianek zarówno we wspólnocie, z której pochodzą, jak i metyskim społeczeństwie Meksyku.
Renata Ewa Hryciuk