ŚwiatMatka porażonego taserem Polaka domaga się wyjaśnień

Matka porażonego taserem Polaka domaga się wyjaśnień

Matka Roberta Dziekańskiego, Polaka zmarłego na lotnisku w Vancouver po porażeniu go paralizatorem przez kanadyjską policję, domaga się wyjaśnienia okoliczności jego śmierci - poinformował jej adwokat Walter Kosteckyj.

15.11.2007 | aktual.: 04.01.2008 08:55

Galeria

[

]( http://polonia.wp.pl/country,0,gid,9404055,page,1,galeriazdjecie.html )[

]( http://polonia.wp.pl/country,0,gid,9404055,page,1,galeriazdjecie.html )
Śmierć Polaka na kanadyjskim lotnisku

Policja zastosowała wobec Dziekańskiego tzw. taser, czyli pistolet rażący ładunkiem elektrycznym, chociaż Polak - jak wykazał film wideo z miejsca incydentu - nie stawiał oporu przy próbie zatrzymania, ani nie zagrażał policjantom. Na nagraniu widać ofiarę wijącą się na podłodze i krzyczącą z bólu.

Eksperci przyznają, że porażenie prądem przez taser może grozić śmiercią osobom cierpiącym np. na chorobę serca.

Nic tego nie usprawiedliwia. To oburzające. Kanada jest cywilizowanym krajem - powiedział o interwencji policji mecenas Kosteckyj.

Wcześniej - jak widać na nagraniu - Dziekański okazywał wzburzenie, rzucając krzesłem i rozbijając komputer. Był sfrustrowany długim oczekiwaniem na lotnisku na matkę i przetrzymywaniem go przez obsługę.

Pani Zofia Cisowska, matka ofiary, chce pełnego wyjaśnienia prawdy w sprawie tego, co zaszło na lotnisku, i - na koniec - sprawiedliwego odszkodowania. Straciła syna, więc chce wiedzieć, kto jest odpowiedzialny za jego śmierć - podkreślił mecenas Kosteckyj.

Śledztwa w sprawie okoliczności śmierci Polaka domaga się od władz kanadyjskich rząd RP. Konsul generalny w Vancouver Maciej Krych powiedział miejscowemu dziennikowi, że po obejrzeniu taśmy wideo z incydentu poprosił polską prokuraturę generalną o bezpośredni kontakt z władzami kanadyjskimi w tej sprawie.

Dziekański przybył samolotem do Vancouver 14 października o godz. 15 i przez 10 godzin czekał na lotnisku na matkę, która - jak się potem okazało - była w porcie, ale z niejasnych jeszcze powodów nie mogła go znaleźć.

Polak nie znał angielskiego i obsługa lotniska tłumaczy, że nie mogła się z nim porozumieć. Kiedy matce Dziekańskiego powiedziano - niezgodnie z prawdą - że nie ma go na lotnisku, odjechała do domu.

Na taśmie widać, jak Dziekański po wielogodzinnym oczekiwaniu niecierpliwi się, w pewnym momencie rzuca krzesłem i rozbija komputer. Mówi też po polsku: "O nic mnie nie oskarżycie".

Jak powiedział mecenas Kosteckyj, obsługa lotniska miała obowiązek dostarczyć tłumacza, kontaktując się uprzednio z konsulatem RP, ale tego nie zrobiła.

Nic tego nie usprawiedliwia. Kanada jest krajem imigrantów, przyjeżdżają tu ludzie z całego świata, którzy też nie mówią po angielsku. To oburzające. Konsulat ma tłumacza, który jest do dyspozycji 24 godziny na dobę - oświadczył mecenas.

Tomasz Zalewski

Źródło artykułu:PAP
matkalotniskokanada
Zobacz także
Komentarze (0)