Masowo pozbywamy się zwierząt na wakacje
Liczba zwierząt przyjmowanych do schronisk w okresie letnim rośnie w zastraszającym tempie - donosi serwis internetowy NaszeMiasto.pl. Przed wyjazdem na wakacje ludzie masowo odwiedzają azyle i pozbywają się swoich pupili. Podwojona, a nawet potrojona liczba porzuconych w tym czasie zwierząt to standard. Nasze schronisko jest w stanie pomieścić 250 zwierząt, w tej chwili jest ich u nas ponad 500.
24.07.2007 | aktual.: 24.07.2007 09:43
W czerwcu przybyło nam 160 lokatorów, a od początku lipca do dziś - 130, podczas gdy winnych miesiącach przyjmujemy około 80 zwierzaków. Wśród ludzi panuje totalna znieczulica - wyjaśnia Anna Grochowska, pracownik krakowskiego schroniska przy ul. Rybnej. Zwierzęta, które trafiają w tym okresie do azyli, są najczęściej przynoszone przez ich właścicieli. Widać tą radość i przywiązanie zwierzęcia do jego pana. Widać, jak bardzo nie chce się z nim rozstawać - mówi Anna Grochowska. Zwierzęta, które mają przebywać w schronisku tylko na czas wakacji, w rezultacie tam już pozostają, bo właściciele po powrocie po nie nie przychodzą.
Nic nie pomaga
W Tarnowie problem okazał się tak duży, że tamtejsze schronisko zaangażowało media. Mimo przeprowadzonych akcji, próśb i apeli sytuacja nie uległa zmianie. Jest tragicznie. Kiedyś do azylu lub fundacji trafiało mniej zwierząt. Teraz na nowo, ze zdwojoną siłą, głupota i egoizm dają o sobie znać. Zwierzęta to balast dla tych, którzy chcą wyjechać - mówi Krzysztof Giemza z Fundacji "Zmieńmy świat". Tarnowski azyl może pomieścić 60 psów. Rocznie trafia tu około 300 zwierząt, najwięcej właśnie w podczas wakacji.
Brak szans na adopcję
Jedyną szansą dla czworonogów jest adopcja. Najczęściej jednak nie mają one na nią szans. Do azyli trafiają głównie stare, schorowane zwierzęta, których nikt później nie chce przygarnąć. Coraz więcej ludzi sądzi, że pięcioletni pies jest już stary. Wszyscy najchętniej braliby małe, rasowe szczenięta, a w schroniskach takich psów jest najmniej - wyjaśnia Anna Grochowska. Czasem zdarza się, że ludzie biorą zwierzaki do domów, ale za kilka dni przynoszą je z powrotem. Takie zwierzęta się oswajają, a potem są znów porzucane. To dla nich traumatyczne przeżycie - mówi Krzysztof Giemza.
Joanna Miciak