Maseczki ochronne i odmrażanie gospodarki. Ekspert: To dobry plan
Maseczki ochronne mają zniknąć. Rząd ogłosił kolejny etap odmrażania gospodarki. Plan ocenił w rozmowie z WP dr hab. Ernest Kuchar, specjalista chorób zakaźnych. - Społeczeństwo jest zmęczone. Ludzie zaczynają wychodzić z domów, przestają przestrzegać obostrzeń. Nie mogą być zbyt ograniczeni m.in. ze względu na zdrowie. Izolacja i brak aktywności fizycznej negatywnie wpływa na nasz organizm - mówi specjalista.
Julia Theus, WP: Na jakim etapie epidemii jesteśmy?
Dr hab. Ernest Kuchar, specjalista chorób zakaźnych: Jesteśmy na etapie stabilizacji. Epidemia koronawirusa przeszła w endemię, co oznacza, że jedna osoba chora zakaża średnią jedną osobę zdrową. W takiej sytuacji nie nakręca się spirala zakażeń, a służbie zdrowia nie grozi paraliż.
Jeżeli jedna chora osoba zakaża średnio więcej niż jedną, wtedy robi się niebezpiecznie. W Chinach na początku epidemii jeden chory człowiek zakażał średnio od dwóch do trzech innych osób.
Ogniska epidemii w Polsce mamy teraz jedynie w wybranych miejscach.
Mamy kilkadziesiąt, kilkaset nowych przypadków dziennie, a do tego dochodzą wybrane ogniska zakażeń. Liczba zakażeń się nie zmniejsza. Czy otwarcie życia publicznego w takiej sytuacji nie doprowadzi do ponownego wybuchu epidemii?
Ryzyko jest małe i akceptowalne. Bilans korzyści do ryzyka wypada pozytywnie.
Społeczeństwo jest zmęczone obostrzeniami. Ludzie sami zaczynają wychodzić z domów, przestają przestrzegać obostrzeń. Każda akcja wywołuje reakcję. Ludzie nie mogą być zbyt ograniczeni m.in. ze względu na zdrowie. Izolacja i brak aktywności fizycznej negatywnie wpływa na nasz organizm.
Uprawianie sportów to jeden z głównych warunków zachowania pełni zdrowia. Większość Polaków umiera na choroby cywilizacyjne: choroby układu krążenia, udary, nowotwory i powikłania cukrzycy typu 2. A według zaleceń WHO najważniejszy dla ich profilaktyki jest ruch. Abyśmy byli zdrowi, musimy się ruszać.
Trzeba też patrzeć na gospodarkę. Musimy iść na kompromis. A na naszą korzyść działa ciepła pora roku.
A zniesienie ograniczenia liczby osób w sklepach? To bezpieczne, żebyśmy przebywali teraz w dużych skupiskach ludzi? Przecież koronawirus nie zniknął.
W sklepach został zachowany obowiązek noszenia maseczek ochronnych. Choroba przenosi się drogą kropelkową, dlatego najważniejsze jest zachowanie dwumetrowego dystansu. Jeżeli nie da się go utrzymać, pamiętajmy o tym, że kontakt z osobą zakażoną jest tym bardziej niebezpieczny, im trwa dłużej. Przyjmuje się, że groźny jest bezpośredni kontakt z zakażonym przez około 15 minut.
Przez dwa tygodnie restauracje działy z ograniczoną liczbą osób, teraz ta zasada przestanie obowiązywać. To wcześniej takie zasady były potrzebne, a teraz już nie są?
Zmieniła się liczba zakażeń i faza epidemii. Dwa tygodnie temu było ich więcej. Teraz zaczyna się etap stabilizacji epidemii.
Otwarte będą też siłownie, kina. To miejsca ze skupiskami ludzi w jednym miejscu.
Uważam, że na siłowniach i innych obiektach sportowych akurat bardzo łatwo zachować odpowiedni odstęp i zapewnić dezynfekcję. Ponadto na siłownię często chodzą osoby młode, które są zdrowe, nie chorują, a jeżeli już to łagodnie. To zmniejsza ryzyko zakażenia.
Niezasłanianie ust i nosa na otwartych przestrzeniach też nam nie zaszkodzi. Tam łatwo utrzymać bezpieczny dystans.
Wracają wesela, na których będzie mogło przebywać aż 150 osób. Tam nie jesteśmy w stanie zachować odpowiedniej odległości.
150 osób w jednym miejscu wiąże się z pewnym ryzykiem. Ale pamiętajmy, że w weselach bierzemy udział sporadycznie. Na takie wydarzenia nie jeździmy często.
Premier Morawiecki poinformował, że spłaszczanie krzywej zachorowań udało nam się lepiej niż reszcie krajów Europy. To prawda?
Udało nam się szybciej z jednego prostego powodu. Mieliśmy początkowo znacznie mniej zachorowań niż inne kraje Europy. A o wiele łatwiej jest ograniczyć rozprzestrzenianie się koronawirusa przy małej liczbie zakażeń.
Poza tym jesteśmy społeczeństwem stosunkowo młodym. I mamy inne tradycje niż chociażby Włosi. We Włoszech ludzie częściej się do siebie zbliżają, ściskają się na powitanie, mają o wiele cieplejsze zwyczaje niż Polacy. Kiedy we Włoszech zaczęła się rozprzestrzeniać epidemia, chorych w szpitalach odwiedzały całe rodziny.
Na spłaszczenie krzywej zachorowań wpłynęło wiele czynników. Do Polski przyjeżdża mniej osób niż z innych krajów. Lotnisko w Warszawie jest znacznie mniejsze niż we Frankfurcie czy w Londynie.
W stosunku do innych krajów Europy byliśmy opóźnieni. Pierwszy przypadek zakażenia koronawirusem w Polsce mieliśmy 4 marca. Wprowadziliśmy obostrzenia na bardzo wczesnym etapie i to dało lepszy efekt. Dla porównania, kiedy w lutym byłem we Włoszech, szkoły były zamknięte, ale Włosi nie zmienili swoich zachowań.
Obostrzenia w Polsce były też o wiele bardziej rygorystyczne niż na przykład w Wielkiej Brytanii.
Na co powinniśmy teraz uważać najbardziej? Zakażone powierzchnie, supernosiciela?
Element niepewności pojawia się zawsze, we wszystkich prognozach. Przypadki supernosicieli na pewno jeszcze się pojawią. Nie możemy jednak żyć ogarnięci lękiem i przez kolejne miesiące siedzieć w domach. Znoszenie obostrzeń jest uzasadnione i realne, bo opiera się nie na lękach, tylko na epidemiologii i prognozach.
Zobacz też: Maseczki na świeżym powietrzu nie mają sensu
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl