Martyniuk: Łapiński psuje wizerunek SLD
Odwołanie przez byłego ministra zdrowia Mariusza Łapińskiego zapowiedzianej na wtorek konferencji prasowej, to wynik porannego spotkania Łapińskiego z kierownictwem
SLD. Według rzecznika klubu SLD, po spotkaniu Łapiński zdecydował, że to, co miał powiedzieć na konferencji, przekaże na piśmie, w oświadczeniu. Jednak do czasu nadania tej depeszy oświadczenia nie wydał. Zdaniem sekretarza klubu Sojuszu Wacława Martyniuka, to co mówi ostatnio Łapiński, psuje wizerunek Sojuszu.
20.05.2003 | aktual.: 20.05.2003 19:51
Sekretarz generalny SLD Marek Dyduch przyznał, że w sobotę prosił Łapińskiego, by ten nie kontynuował wypowiedzi na temat relacji z mediami. Zapewnił jednak, że nie było sugestii Sojuszu, by Łapiński odwołał wtorkową konferencję prasową.
Wiceszef klubu Sojuszu Józef Oleksy oświadczył natomiast, że w SLD jest różnie z konsekwencją w wyciąganiu konsekwencji, bo władza przesłoniła wielu kolegom z Sojuszu istotę partii i to jeden z powodów tego, że w Sojuszu brakuje determinacji w ściganiu zła we własnym gronie.
Znana z bardzo krytycznych ocen Łapińskiego z czasów kierowania przez niego resortem zdrowia posłanka PO Elżbieta Radziszewska podejrzewa z kolei, że być może jest "coś dużego", co nie pozwala premierowi zareagować na to, co robi Łapiński tak, jak można by tego oczekiwać.
Na kwadrans przed rozpoczęciem konferencji prasowej Łapińskiego, na drzwiach sali gdzie miała się odbyć, wywieszono kartkę z informacją, że została odwołana.
Rzecznik klubu SLD Robert Smoleń poinformował, że rano Łapiński został zaproszony na spotkanie kierownictwa SLD, w którym uczestniczył premier Leszek Miller.
Pytany o wynik spotkania, Smoleń oświadczył: "Myślę, że wynik jest taki, że pan minister zamiast konferencji postanowił - chociaż oczywiście była to jego suwerenna decyzja - zawrzeć na piśmie to, co zamierzał państwu przekazać".
Na pytanie, czy Łapiński został "spacyfikowany", Smoleń odpowiedział, że SLD "jest partią demokratyczną, gdzie każdy poseł, poważny polityk, ma prawo ogłosić opinii publicznej to, co uważa za stosowne, o ile oczywiście to się nie kłóci z polityką SLD". Zastrzegł, że spotkanie nie było zwołane specjalnie po to, by porozmawiać z Łapińskim. To był tylko jeden z tematów. Przyznał jednak, że "rutynowe spotkania" zwykle nie odbywają się z udziałem Łapińskiego.
Smoleń podkreślił, że SLD ma "bardzo twarde stanowisko w sprawie roli mediów w demokratycznym państwie". "Media są bardzo potrzebne państwu demokratycznemu, odgrywają w nim ważną funkcję, ważną rolę i w żadnym stopniu działalność wolnych mediów w państwie demokratycznym nie może być krępowana. To jest bezdyskusyjne stanowisko SLD" - powiedział.
"My bardzo mało w SLD, we własnych gronach oceniamy cokolwiek, co ma potem publicznie wpływ na wizerunek tej partii i jej skuteczność społeczną w działaniu i nie bardzo wierzę w jakiekolwiek stanowcze oceny. Będzie pewnie ocena, bo musi być, ale nie wierzę, że tu coś będzie powiedziane, uczynione, co by było stanowczym odniesieniem się" - powiedział Oleksy w radiowej Trójce.
Natomiast Radziszewska powiedziała dziennikarzom, że stosunek władz SLD do Łapińskiego można wyjaśnić, stawiając dwie tezy. Podkreśliła, że z jednej strony nie wiadomo, "czy w tym wszystkim, co robi pan Łapiński, nie ma jakiegoś głębszego sensu", czy to nie jest "element takiego ciągłego oszukiwania premiera Millera, że wszyscy są dookoła źli, nie jest prawdą to, co mówią, to co piszą media, bo jest to nagonka na SLD i nagonka na Millera".
Radziszewska postawiła też drugą możliwą tezę, "że premier o tym wie, do premiera to dociera, a mimo wszystko jest coś, co nie pozwala mu zareagować tak, jak każdy by oczekiwał". "To jest pytanie, na które ja odpowiedzi nie znam: co to jest? Ja nie wiem. Pewno coś dużego, bo skala odpuszczanych grzechów jest ogromna" - podkreśliła posłanka.
Łapiński, obecnie szef mazowieckiego SLD, powiedział w sobotę, że mamy do czynienia z masowym atakiem mediów prywatnych na SLD, który ma na celu obalenie premiera Leszka Millera. Według niego, media starają się pokazać SLD jako partię nieetyczną, zaangażowaną w różne afery.
Ostatnio "Rzeczpospolita" napisała że Waldemar Deszczyński, który był szefem gabinetu Łapińskiego wówczas gdy był on ministrem zdrowia, miał w 2002 roku żądać milionów dolarów łapówki od koncernu farmaceutycznego w zamian za umieszczenie jego leków na liście refundacyjnej.
W najnowszym "Newsweeku" natomiast napisano, że przy akceptacji premiera stworzono mechanizm, dzięki któremu całą władzę w służbie zdrowia skupili w swoich rękach Łapiński i szef Narodowego Funduszu Zdrowia Aleksander Nauman.
Łapiński ocenił artykuł jako "stek bzdur".(an)