Martwe ryby w Sanie
Tysiące ryb zginęło, bo Zespół Elektrowni Wodnych Solina-Myczkowce w
Bieszczadach wstrzymał dopływ wody do Sanu.
04.12.2002 | aktual.: 04.12.2002 14:12
„W tym roku na zarybienie wydaliśmy około 130 tysięcy zł. Zginął narybek, ponieważ nie zdążył uciec z płycizn na głębszą wodę. Zginęły także ryby dorosłe. Wiele ze znalezionych martwych lipieni miało długość 32-33 cm, pstrągi po 28 cm.
Zginęło także mnóstwo ryb naturalnie żyjących w tych wodach, w tym prawnie chronione gatunki: śliz, piekielnica, różanka, strzebla potokowa, głowacz. Tego nikt nie policzy, a strat dla środowiska nie sposób na razie oszacować” – powiedział dyrektor Okręgowego Związku Wędkarskiego w Krośnie Piotr Konieczny. Dodał, że samego pstrąga potokowego i lipienia zginęło ponad 200 tysięcy sztuk.
Zarząd elektrowni przyznał się do winy. Jej prezes wyjaśnił, że zamknięcia dopływu wody wymagały prace remontowe. Dodał, że powołano specjalną wewnętrzną komisję, która ma wyjaśnić okoliczności zdarzenia.
Elektrownia jest gotowa zrekompensować finansową stratę.
Ławice śniętych ryb zauważyli w poniedziałek wędkarze, gdy elektrownia puściła wodę, która wypłukała martwe ryby.
Straż rybacka złożyła do prokuratury doniesienie w tej sprawie.