Martin Bormann - człowiek numer 2 w III Rzeszy
- Był najbardziej tajemniczą postacią III Rzeszy. Oskarżano go o szpiegostwo na rzecz Stalina, a po wojnie szukano w Ameryce Południowej - mówi publicysta i autor książek historycznych Volker Koop w rozmowie z magazynem "Historia Do Rzeczy".
Nie wierzy pan w ten fragment wspomnień Gehlena? Podobno Bormannowi na Łubiance nadano nawet pseudonim Werther.
Problem w tym, że nie ma na to twardych dowodów. Jest za to olbrzymia liczba dowodów świadczących o tym, że Bormann był fanatycznym, lojalnym wobec Hitlera narodowym socjalistą. Opowieści o zdradzie szefa kancelarii NSDAP wzięły się stąd, że po wojnie wszyscy byli przekonani, iż Bormann przeżył oblężenie Berlina i się gdzieś ukrył. Już Obergruppenführer SS Gottlob Berger podczas procesów norymberskich twierdził, że Bormann jest w Związku Sowieckim, że jest na liście płac Kremla. Bolszewicy mieli go ewakuować z płonącego Berlina i przewieźć do Moskwy.
Może tak było?
Martin Bormann, 1934 r. fot. Wikimedia Commons
Przekonujący wydaje mi się argument wysunięty przez dowódcę Młodzieży Rzeszy, Artura Axmanna, który był blisko Bormanna w jego ostatnich dniach. Otóż gdy przebywający w bunkrze Hitlera gen. Hans Krebs chciał posłać parlamentariuszy do Sowietów, Joseph Goebbels wskazał na Bormanna. Zaproponował, aby on poszedł. Bormann odmówił. Powiedział, że nie wypada, by minister Rzeszy negocjował z wrogimi oficerami. Gdyby był agentem sowieckim - mówił Axmann - chętnie zgodziłby się na tę misję i oddał w ręce Sowietów, swoich prawdziwych mocodawców. Zapewniłby sobie w ten sposób bezpieczeństwo. Bormann nie skorzystał z tej okazji i postanowił podjąć straceńczą próbę wydostania się z Berlina.
Wspomniał pan, że po wojnie wszyscy byli przekonani, iż Bormann przeżył. Dlaczego?
Powód był prosty - nie znaleziono jego ciała. Dlatego właśnie alianci sądzili Bormanna zaocznie na procesie norymberskim. Został tam skazany na karę śmierci i przepadek mienia. Dlatego też służby specjalne wielu państw, między innymi CIA, poszukiwały go jeszcze wiele lat po wojnie. Wszystko to stało się pożywką dla sensacyjnych doniesień prasowych i spekulacji. Na temat Bormanna wymyślano naprawdę niestworzone historie.
Na przykład jakie?
Rozmaici ludzie się zarzekali, że go widzieli na własne oczy całego i zdrowego. Doszło do tego, że tego samego dnia widziano go w kilku miejscach na świecie (śmiech). ''Neuen Aschaffenburger Illustrierten Zeitung'' ogłosił w 1950 r., że Bormann żyje, a Hitler ukrył się w tybetańskim klasztorze. Rok później ''Abendzeitung'' poinformował swoich czytelników, że Bormann po wojnie zamieszkał w dżungli w Ameryce Południowej, a potem przeniósł się do Hiszpanii. Inna plotka głosiła, że Bormann mieszka w rzymskim klasztorze San Antonio jako ''brat Martini''. Jeszcze inne, że mieszka w Brazylii, Argentynie lub na Wyspach Zielonego Przylądka. Wymieniać by tak można naprawdę długo.
To co naprawdę stało się z Martinem Bormannem?
Zginął w Berlinie. W nocy z 1 na 2 maja 1945 r., wraz z lekarzem Hitlera Ludwigiem Stumpfegerem, opuścił bunkier Führera i próbował uciec z miasta. Nie udało mu się to, Berlin był już opanowany przez bolszewików. Bormann i Stumpfeger znaleźli się w sytuacji rozpaczliwej. Popełnili samobójstwo.
Skąd to wiadomo?
W 1972 r. znaleziono ich ciała. Natknęli się na nie robotnicy prowadzący prace ziemne w parku Ulap. Szkielet Bormanna poznano po zębach. Żył jeszcze jego dentysta, który rozpoznał zrobiony przez siebie złoty mostek na trzy zęby. Ciało przekazano rodzinie, ale z zaznaczeniem, że nie wolno go skremować. Chciano je zachować do przyszłych testów. W 1998 r. przeprowadzono badanie DNA, które ostatecznie potwierdziło, że są to szczątki Bormanna. Dopiero wówczas je skremowano - w zakładzie na terenie Bawarii - i prochy rozrzucono w wodach Zatoki Kilońskiej poza obszarem niemieckich wód terytorialnych. Chodziło o to, by nie powstało miejsce kultu dla narodowych socjalistów. To zamknęło sprawę spekulacji na temat tego, czy Bormann przeżył wojnę.
Skąd jednak wiadomo, że Bormann popełnił samobójstwo?
Między jego zębami lekarze sądowi znaleźli niewielkie odłamki szkła. Były to resztki ampułek z trucizną, wykonanych dla przywódców III Rzeszy przez więźniów obozu w Sachsenhausen. Zgon nastąpił 2 maja 1945 r. między godziną 1.30 a 2.30.
W swojej książce opisuje pan wiele mało znanych epizodów z życia Bormanna. Choćby sprawę Waltera Kadowa.
Tak, to rzeczywiście nieco zapomniana historia. Bormann po I wojnie światowej został zwolniony do cywila i trafił do Meklemburgii. Wstąpił tam do nielegalnego Freikorpsu ''Rossbach'' powiązanego z narodowymi socjalistami. Jednym z jego członków był Rudolf Höss, przyszły złowrogi komendant KL Auschwitz. W 1923 r. w okupowanym przez Francuzów Zagłębiu Ruhry doszło do dramatycznego wydarzenia. Francuzi aresztowali Alberta Leo Schlagetera, młodego niemieckiego nacjonalistę, który dokonywał aktów sabotażu wymierzonych w siły okupacyjne. Francuzi go osądzili i rozstrzelali. To była bardzo głośna sprawa, która wzburzyła niemiecką opinię publiczną. Koledzy Schlagetera doszli do wniosku, że w ręce Francuzów wydał go były nauczyciel szkolny Walter Kadow.
I postanowili się zemścić.
Tak, wywieźli Kadowa do lasu. Ciężko go pobili i poderżnęli mu gardło. W mordzie tym brali udział Höss i Bormann. Pierwszy, jako bezpośredni sprawca mordu, w 1924 r. został skazany na 10 lat więzienia, Bormann jako biorący udział – na rok więzienia. Była to paskudna, kryminalna sprawa, którą Bormann potem przedstawiał jako akt heroizmu i poświęcenia dla ''sprawy''. A swoje uwięzienie jako męczeństwo. Nie był to zresztą jego pierwszy konflikt z prawem. W 1923 r. został skazany na karę grzywny za malwersację finansową.
W książce pisze pan, że Bormann był w III Rzeszy człowiekiem numer dwa. To zaskakujące. Większość ludzi zapytana o drugiego co do ważności dygnitarza III Rzeszy wskazałaby na Himmlera, Goebbelsa lub Göringa.
Bormann pozostawał w cieniu. Nie pchał się przed kamery, nie lubił blasku fleszów. Wolał pracować. Siedział za biurkiem w kancelarii Hitlera i powoli powiększał swoje wpływy, aż wreszcie skupił w rękach olbrzymią władzę. Większą niż wspomniani przez pana dygnitarze. Było to możliwe dlatego, że Hitler bezgranicznie mu ufał. Uważał Bormanna za pewnego człowieka, który nigdy nie będzie chciał zająć jego miejsca.
Na czym polegała jego rola?
Jako szef kancelarii NSDAP, a więc de facto ''sekretarz Hitlera'', kontrolował dostęp do wodza. To on decydował, kto może stanąć przed Führerem. To od niego zależało, jakie podanie, jaki dokument trafi na jego biurko, a jaki trafi do kosza. Czyli w zasadzie od Bormanna zależało wszystko. 24 stycznia 1942 r. uzyskał on władzę kontrolną nad wszystkimi wydawanymi przez Hitlera ustawami i rozkazami. Doszło do tego, że w wielu sprawach Bormann przejął obowiązki samego Hitlera. Mówił, że ''taka jest wola wodza'', i sam podejmował decyzje w jego imieniu, ale bez jego wiedzy.
Na przykład?
Choćby kampania antykościelna. To był autorski pomysł Bormanna, który zrealizował rzekomo w imieniu Hitlera. Wydawał on setki okólników, rozporządzeń i dekretów, w których sekował Kościoły chrześcijańskie. Dążył do ateizacji III Rzeszy, starał się wyrugować wpływy chrześcijaństwa z instytucji państwowych, a nawet prywatnego życia obywateli. Zakazywał używania kościelnego języka i nazewnictwa. Mocno sekundował mu w tym Heinrich Himmler.
Dlaczego Bormann tak nienawidził chrześcijaństwa?
Ponieważ jego jedyną religią był narodowy socjalizm. Chrześcijaństwo robiło mu konkurencję. Wyjaśnił to w tajnej instrukcji z 7 czerwca 1941 r.: ''Poglądów narodowosocjalistycznych i chrześcijańskich nie da się ze sobą pogodzić - pisał. ''Kościoły chrześcijańskie budują na niewiedzy ludzi i starają się, by tę niewiedzę możliwie jak najszerszej części społeczeństwa podtrzymywać, ponieważ jedynie w ten sposób chrześcijańskie Kościoły mogą zachować swoją władzę. W przeciwieństwie do tego narodowy socjalizm opiera się na fundamentach naukowych. Nasz narodowy obraz świata stoi jednak na znacznie wyższym poziomie niż światopoglądy chrześcijańskie, których najistotniejsze założenia zostały przejęte z judaizmu. Także z tego powodu nie potrzebujemy chrześcijaństwa''.
W swojej książce nazwał pan Bormanna ''egzekutorem Hitlera''. Jednak przecież Bormann tylko siedział za biurkiem…
Nie było to jednak zwykłe biurko. Przez jego ręce przechodziło wszystko, w III Rzeszy nic poważnego nie mogło się wydarzyć bez jego wiedzy i aprobaty. Każdy minister i dygnitarz musiał przyjść do niego ze swoim kolejnym projektem po aprobatę. Dotyczy to również masowych mordów. Podejmując takie, a nie inne decyzje biurokratyczne Bormann skazywał więc setki tysięcy ludzi na śmierć. Tyle był wart jego podpis. Nie przez przypadek nazywano go ''brunatną eminencją''.
Jaką rolę odegrał w Holokauście i innych zbrodniach III Rzeszy?
Olbrzymią. To on wydawał kolejne instrukcje wymierzone w Żydów. Najpierw w Rzeszy, a później na terytoriach okupowanych. W 1940 r. rozkazał wysiedlić 60 tys. Żydów wiedeńskich do Generalnego Gubernatorstwa. Na słynnej konferencji w Wannsee w styczniu 1942 r., na której podjęto decyzję o ''ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej'', obecny był człowiek Bormanna Gerhard Klopfer. Antysemicka obsesja Bormanna była tak wielka, że w 1941 r. przeforsował zakaz używania w druku pisma gotyckiego! Uważał je bowiem za ''pismo żydowskie''.
A jaki był stosunek Bormanna do Polaków?
Nienawidził ich. To on współkształtował brutalną politykę okupacyjną na terenie podbitej Polski. Uważał, że Polacy nie są ''pełnowartościowymi'' ludźmi. A co za tym idzie - trzeba ich traktować jak niewolników. Domagał się zaostrzenia kar dla Polaków i ścisłego przestrzegania przepisów zabraniających mieszanych, polsko-niemieckich związków. Do licznych zbrodni Bormanna należy również dodać utworzenie pod koniec wojny oddziałów Volkssturmu. To nie tylko skazało olbrzymią liczbę młodzieży na śmierć, lecz także przedłużyło wojnę o wiele miesięcy.
Bormann bez wątpienia był jedną z najpaskudniejszych postaci III Rzeszy. Z jego zachowanych listów do żony Gerdy wyłania się jednak inny obraz tego człowieka.
Tak, czytając te listy, można odnieść wrażenie, że pisał je zwykły, kochający ojciec rodziny (Bormannowie mieli 10 dzieci). Bormann - podobnie jak wielu innych narodowosocjalistycznych zbrodniarzy - miał więc drugie oblicze. Był człowiekiem o dwóch twarzach. Nawet w życiu rodzinnym nie potrafił jednak zachowywać się przyzwoicie. Zdradzał swoją Gerdę z innymi kobietami.
Rozmawiał Piotr Zychowicz, Historia Do Rzeczy
Volker Koop (ur. 1945 r.) jest niemieckim publicystą i autorem kilkudziesięciu książek poświęconych historii Niemiec. Napisał m.in. ''Rudolf Höß. Der Kommandant von Auschwitz'', ''In Hitlers Hand. Sonder- und Ehrenhäftlinge der SS'', ''Himmlers letztes Aufgebot. Die NS-Organisation Werwolf''. W Polsce ukazała się biografia Bormanna jego pióra.
###Polecamy również: Salomon Perel - Żyd z Hitlerjugend