Marszałek Sejmu, opinie sprzed lat i naukowiec z plagiatem. Coraz więcej kontrowersji po ruchu Elżbiety Witek
- Z mojej opinii należałoby wyciągnąć zupełnie przeciwne wnioski – mówi w rozmowie z WP prof. Ryszard Piotrowski. To m.in. jego ekspertyza z 2018 roku posłużyła w środę marszałek Sejmu do usprawiedliwienia reasumpcji głosowania w sprawie odroczenia posiedzenia. Elżbieta Witek przekonywała, że "zasięgnęła opinii pięciu prawników". Nikt nie przypuszczał, że to ekspertyzy sprzed lat, w tym naukowca ukaranego za plagiat.
17.08.2021 14:29
Ruch Elżbiety Witek budzi kontrowersje na kilku poziomach. Po pierwsze przywołane ekspertyzy profesorów Sławomira Patyry, Sabiny Grabowskiej i Ryszarda Piotrowskiego z 2018 roku dotyczą zupełnie innej sprawy – reasumpcji głosowania w sprawie zgody na tymczasowe aresztowanie Stanisława Gawłowskiego. Poseł Platformy Obywatelskiej, którego sprawa dotyczyła, nie został dopuszczony do głosu tuż przed głosowaniem. Politycy PO podkreślali wówczas, że jego wystąpienie mogłoby wpłynąć na ostateczny wynik. Przedstawioną argumentację potwierdziły opinie naukowców, którzy uznali, że wówczas marszałek Sejmu nie miał prawa odmówić głosowania w sprawie reasumpcji. Mimo to odmówił.
Sytuacja z 11 sierpnia była zupełnie inna. Wygrane przez opozycję głosowanie dotyczyło odroczenia obrad Sejmu do 2 września. Wynik nie pozostawiał żadnych wątpliwości. Jednak po naradach trzech posłów koła Kukiz’15 uznało, że doszło do pomyłki, bo nie wiedzieli, nad czym głosują. Po dwóch godzinach kuluarowych narad Elżbieta Witek dała do zrozumienia, że o reasumpcji rozmawiała z ekspertami. - Zasięgnęłam opinii pięciu prawników, którzy potwierdzili, że nad wnioskiem możemy głosować na tym posiedzeniu, ponieważ ono trwa – stwierdziła. Słowo "potwierdzili" mogło sugerować, że ekspertyzy dotyczyły sytuacji z 11 sierpnia.
Elżbieta Witek postanowiła ujawnić szczegóły "zasięgnięcia opinii" dopiero w poniedziałek. Podczas wywiadu w TVP Info pokazała do czyich opinii się odwoływała. Prof. Ryszard Piotrowski nie ma złudzeń, że był to wyłącznie zabieg retoryczny, który miał uspokoić protestujących posłów opozycji. Naukowiec podkreśla, że Elżbieta Witek do niego nie zadzwoniła. – Gdyby zadzwoniła, usłyszałaby, że jeśli do reasumpcji dojdzie, to będziemy mieli kolejną odsłonę kryzysu sejmowego – zaznacza.
- W opinii z 2018 roku powtórzyłem obowiązujące przepisy regulaminu Sejmu i powiedziałem, że marszałek nie może działać arbitralnie, że musi strzec praw Sejmu, bo jest osobą zaufania publicznego, stoi na straży praw większości rządzącej i opozycji. W związku z tym zupełnie przeciwne wnioski należałoby wyciągnąć z mojej opinii – dodaje prof. Piotrowski.
Oburzenia nie kryje też prof. Sławomir Patyra, który w rozmowie z TVN24 stwierdził, że "marszałek Sejmu świadomie wprowadziła w błąd nie tylko posłów uczestniczących w posiedzeniu, ale także wszystkich widzów i słuchaczy tego posiedzenia". - Jest to dla mnie bardzo przykre doświadczenie, także jako obywatela. (…) Czuję się jako ktoś, kogo nazwisko i autorytet (...) został wykorzystany jako alibi dla działań, pod którymi nigdy bym się nie podpisał, tak więc w tym sensie czuję się wykorzystany - dodał.
Ekspert z plagiatem
Kolejne kontrowersje dotyczą autora innej opinii. Chodzi o ekspertyzę doktora habilitowanego Jarosława Szymanka z 23 kwietnia 2018 roku. Powstała ona na zlecenie szefowej Kancelarii Sejmu Agnieszki Kaczmarskiej. Od tego czasu dowiedzieliśmy się, że naukowiec dopuścił się plagiatu, o czym informował portal oko.press.
W grudniu 2018 roku Komisja Dyscyplinarna Uniwersytetu Warszawskiego ukarała Jarosława Szymanka zakazem wykonywania zawodu nauczyciela akademickiego przez rok. Naukowiec odwołał się od tej decyzji, czym tylko pogorszył swoją sytuację. W drugim orzeczeniu z lutego 2020 roku komisja uniwersytecka podniosła zakaz nauczania do dwóch lat. Uniwersytet Warszawski nie przedłużył współpracy z naukowcem. Został on również zawieszony w prawach członka redakcji "Przeglądu Sejmowego". Znalazł jednak zatrudnienie w Instytucie Wymiaru Sprawiedliwości, który podlega Ministerstwu Sprawiedliwości.
Jak informowało oko.press, prokuratura umorzyła jednak dochodzenie w jego sprawie. Śledczy uznali, że skoro naukowiec dopisał od siebie kilka zdań, nie popełnił przestępstwa. Z porównania dziennikarzy wynikało, że naukowiec przywłaszczył sobie 18 stron tekstu swojej magistrantki. "Od siebie dodał tylko drobne wtrącenia, kilka zdań zakończenia oraz parę przypisów, w tym jeden do własnego artykułu" – podkreślała redakcja.
Co ważne, Jarosław Szymanek w 1999 roku ukończył studia w Instytucie Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego, a w 2004 roku uzyskał stopień doktora nauk humanistycznych. Ekspert nie jest więc autorytetem prawnym a politologiem i ustrojoznawcą. Z jego eksperckich usług chętnie korzystali politycy Prawa i Sprawiedliwości przy forsowaniu kontrowersyjnych zmian w wymiarze sprawiedliwości.