Marsz Równości. Mateusz Morawiecki: potępiamy to, co się wydarzyło w Białymstoku
- Potępiamy to, co się stało w Białymstoku. Jest to niedopuszczalne, naganne zachowanie - powiedział Mateusz Morawiecki. Tak premier odniósł się do pytań o wydarzeniach z Białegostoku, gdzie doszło do licznych incydentów podczas Marszu Równości. Szef polskiego rządu był również pytany o ewentualną dymisję szefa MEN, Dariusza Piontkowskiego.
Premier Mateusz Morawiecki był pytany na konferencji prasowej o dymisję szefa Ministerstwa Edukacji Narodowej. To reakcja opozycji na słowaDariusza Piontkowskiego, który odniósł się niedawno do białostockiego Marszu Równości, podczas którego doszło do licznych ekscesów. - Marsze równości budzą ogromny opór. W związku z tym warto się zastanowić, czy w przyszłości tego typu imprezy powinny być organizowane - powiedział w niedzielę Piontkowski.
Co na to szef polskiego rządu? Morawiecki nie odpowiedział jednoznacznie, ale zaznaczył, że polski rząd bardzo potępia incydenty, do których doszło w Białymstoku. - W Polsce jest miejsce dla każdego, ale nie ma miejsc na chuligańskie zachowanie, barbarzyńskie traktowanie drugiego człowieka - powiedział szef polskiego rządu.
- Potępiamy to, co się stało w Białymstoku. Jest to niedopuszczalne, naganne zachowanie - dodał.
Zobacz także: Miller podpowiada opozycji, jak wygrać z PiS
Mateusz Morawiecki zaznaczył również, że "w kodzie genetycznym Prawa i Sprawiedliwości jest zapis o zapewnieniu bezpieczeństwa". Premier powołał się na rządy byłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
- Pamiętamy po latach 90., jak one wyglądały, kto zabrał się z ogromną energią, wytrwałością za zapewnienie bezpieczeństwa Polakom. Był to prezydent Lech Kaczyński i to jest w jądrze, sercu programu każdego programu politycznego, społecznego PiS, który można potem przeczytać przez kolejne lata i tak samo dzisiaj potępiamy, raz jeszcze chcę to podkreślić - tłumaczył Morawiecki.
Marsz Równości w Białymstoku. Incydenty i akcja policji
Przypomnijmy: w sobotę przez stolicę Podlasia po raz pierwszy przeszedł Marsz Równości. Tego samego dnia protestowali uczestnicy kilkudziesięciu kontrimpez przeciwko "promocji LGBT".
Pod koniec Marszu Równości doszło do starć pomiędzy grupami. Uczestnicy Marszu Równości zostali zwyzywani, w ruch poszły również jajka, kamienie i petardy. Również w stronę funkcjonariuszy poleciały m.in. butelki i kostka brukowa.
- Na tę chwilę mogę powiedzieć: 36 osób zakłócające Marsz Równości trafiło w nasze ręce. Kolejnych 13 jest namierzonych - mówił w TVN24 komendant główny policji gen. Jarosław Szymczyk.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Źródło: Polskie Radio 24