Około tysiąca osób wyszło w sobotę na ulice Düesseldorfu, by protestować przeciwko przemocy neonazistów, którym przypisują niedawny zamach w tym mieście.
Pod koniec lipca, w zamachu bombowym na stacji kolejki miejskiej zostało rannych 10 osób - imigrantów z byłego ZSRR, w tym 6 osób pochodzenia żydowskiego. Cała grupa wracała z kursu języka niemieckiego.
Policja nie określiła jeszcze motywów zamachu, jednak możliwość, że zorganizowali go neonaziści sprawiła, że powszechnie zaczęto się domagać położenia kresu niemal codziennym przestępczym działaniom ultraprawicowców: od malowania na murach swastyk po zamachy z ofiarami śmiertelnymi. To prawda, że Hitler i jego sprzymierzeńcy zostali pokonani 55 lat temu, lecz w 2000r. w dalszym ciągu odnoszą sukcesy polityczne - powiedział przemawiający do uczestników protestu literat Ralph Giordano. Niektórzy uczestnicy marszu przyznawali mu rację zwracając uwagę, że więcej uczestników zgromadził marsz w sprawie zaostrzenia kar dla właścicieli psów, które atakują ludzi. Tymczasem policja w bawarskim Freilassingu wydała zakaz zorganizowania ultraprawicowej demonstracji, zawracając z drogi ok. 35 ekstremistów, którzy zamierzali w ten sposób poprzeć skrajnie prawicowego austriackiego polityka Joerga Haidera. Policja poinformowała też o aresztowaniu 36 młodych ludzi we wschodniemieckim Rostocku. Zaatakowali oni punkt
informacyjny z materiałami na temat prawicowego ekstremizmu i zranili jedną osobę.(jac)