Marsz milczenia i modlitwy 65 lat po pogromie kieleckim
Marszem milczenia i modlitwy, który prowadził śladami pamięci o dawnej obecności Żydów w Kielcach, oddano w Kielcach hołd ofiarom pogromu kieleckiego z 4 lipca 1946 roku.
04.07.2011 | aktual.: 04.07.2011 21:49
W obchodach 65. rocznicy tamtych wydarzeń uczestniczyła m.in. ocalała z pogromu Miriam Guterman z Izraela; jeden ostatnich żyjących uczestników buntu w obozie zagłady w Sobiborze - Filip Bialowitz z Nowego Jorku; attache Ambasady Izraela w Warszawie Alon Simhayoff a także naczelny rabin Polski Michael Schudrich.
Uczestnicy marszu zgromadzili się najpierw przed pomnikiem Menora, gdzie oddali cześć 27 tys. ludności żydowskiej Kielc, zamordowanej przez Niemców podczas II wojny światowej. Stamtąd udano się w milczeniu przed Memoriał Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata koło dawnej synagogi, by złożyć hołd mieszkańcom Kielecczyzny, którzy zginęli z rąk hitlerowców za udzielanie pomocy Żydom, a także tym, którzy za uratowanie Żydów otrzymali medal Instytutu Yad Vashem w Jerozolimie. Następnie pochód zatrzymał się na miejscu zbrodni sprzed 65 lat - na ul. Planty. Zmówiono tam modlitwę ekumeniczną i zapalono znicze przed pamiątkową tablicą na budynku nr 7/9. Ostatnim etapem marszu był cmentarz żydowski, gdzie oddano hołd ofiarom pogromu nad ich wspólnym grobem.
Prezydent Kielc Wojciech Lubawski powiedział do około stu uczestników pochodu: - Naszym obowiązkiem jest stać na straży pamięci i prawdy. Mam wiele wdzięczności dla wszystkich, którzy starają się, by 4 lipca był dniem wspólnej pamięci i zjednoczenia - mówił.
90-letnia Miriam Guterman, która urodziła się w domu przy ul. Planty 7/9 i została w nim uratowana przed 65 laty przez polskiego dozorcę tej kamienicy, wyznała łamiącym się głosem, że przyjechała do Kielc ze swoim wnuczkiem, "żeby przed śmiercią zobaczyć Polskę".
Z kolei Filip Bialowitz oświadczył, że przybył do Kielc, żeby dać świadectwo, że "wszyscy powinni dokładać starań w walce z wszelkimi formami dyskryminacji". Dodał, że obchody rocznicy 4 lipca 1946 roku to "dzieło krzewienia dobrej woli i zrozumienia między chrześcijanami i żydami".
Alon Simhayoff ocenił, że dzisiaj mamy wspaniałe relacje Polski z Izraelem w wielu różnych dziedzinach, ale najważniejsze jest to, żebyśmy nadal rozwijali relacje międzyludzkie. - Cieszę się, że jest tu wielu młodych ludzi; chciałbym wszystkich zachęcić do rozwijania relacji z młodymi Izraelczykami, by być żywymi nauczycielami tolerancji - mówił.
Wśród uczestników marszu byli także m.in.: córka Ireny Sendlerowej - Janina Zgrzembska, przedstawicielka Towarzystwa "Dzieci Holocaustu" - Joanna Sobolewska oraz przebywająca w Kielcach 9-osobowa grupa Amerykanów.
W południe, przed pamiątkową tablicą na ul. Planty delegacje władz miasta, świętokrzyskiej Solidarności i kieleckiej delegatury IPN złożyły kwiaty.
Obchody 65 rocznicy pogromu kieleckiego zorganizowało Stowarzyszenie im. Jana Karskiego razem z Towarzystwem Społeczno-Kulturalnym Żydów w Polsce i Polską Radą Chrześcijan i Żydów, pod honorowym patronatem naczelnego rabina Polski oraz prezydenta Kielc.
Zgodnie z ustaleniami IPN, 4 lipca 1946 roku w czasie pogromu kieleckiego zginęło 37 osób narodowości żydowskiej (35 zostało rannych) i troje Polaków. Tego dnia w Kielcach i okolicach miały miejsce również inne zajścia, w których pokrzywdzonymi stali się obywatele narodowości żydowskiej; na tle rabunkowym zamordowano mieszkankę Kielc pochodzenia żydowskiego Reginę Fisz i jej kilkutygodniowe dziecko.
Krwawe wydarzenia 4 lipca 1946 roku sprowokowała plotka o uwięzieniu przez Żydów chrześcijańskiego chłopca i rzekomym dokonaniu na nim rytualnego mordu. Dziewięć z dwunastu osób oskarżonych o masakrowanie Żydów skazano na śmierć w pospiesznym, pokazowym procesie i stracono.