Mariusz Trynkiewicz: społeczeństwo będzie chciało mnie zaszczuć
- Moje intencje są jak najlepsze, ale obawiam się społeczeństwa, że będzie chciało mnie zaszczuć - powiedział Mariusz Trynkiewicz, zabójca czterech chłopców z Piotrkowa Trybunalskiego, w rozmowie opublikowanej w 1996 roku w książce "Czekając na kata" autorstwa Piotra Pytlakowskiego. Fragmenty tych rozmów publikuje "Polityka". Na pytanie jaką karę dla siebie wybrałby? Trynkiewicz odpowiada: chyba wybrałbym śmierć.
29.01.2014 | aktual.: 30.01.2014 08:26
Pytlakowski wspominając spotkanie z mordercą mówi: "paliliśmy papierosy, piliśmy kawę, a Mariusz Trynkiewicz przed każdą odpowiedzią ważył słowa, zastanawiał się. Chciał dobrze wypaść".
- Moim problemem była inność - mówi Trynkiewicz pytany, dlaczego zabijał. - Odróżniałem się od pozostałych, musiałem z tym żyć. Nie potrafiłem sobie z tym poradzić. Nie chodzi o pedofilię ani o inność seksualną, ale o to, jak społeczeństwo traktuje tych innych. Żeby żyć wśród ludzi, musiałem udawać kogoś innego. Żyłem w ciągłym strachu - wspomina.
Dopytywany, czy ze strachu zabił chłopców, Trynkiewicz próbuje wyjaśnić, że takiego ciągłego napięcia w pewnym momencie nie wytrzymuje psychika. - To, co uczyniłem, ktoś mógłby wyjaśnić w prymitywny sposób: zemsta na społeczeństwie. Ale to był raczej zbieg złych okoliczności - ocenia.
Przez kilka miesięcy Trynkiewicz żył w cieniu szubienicy. Czy bał się śmierci? Wspomina, że o tym, nie myśli się przez cały czas. - Czasem taka myśl zaatakuje, wtedy człowiek chce od niej uciec, bo jest jak zmora - mówi. I dodaje, że strach pojawia się wówczas, gdy coś burzy ustalony rozkład dnia. - Trudno nazwać rodzaj strachu przed katem. Jest dziwny, powoduje mrowienie, po plecach przechodzą dreszcze. Ten strach jest ostateczny, bo za nimi pozostaje już tylko śmierć. To jest chyba strach przed nicością - mówi.
Trynkiewicz pytany, czy kara śmierci powinna nadal obowiązywać, nie jest pewny. - Dla odstraszania ona jest dobra, budzi respekt. Ale nie jest humanitarna. Dożywocie na pewno jest karą bardziej dolegliwą - stwierdza.
Jaką karę dla siebie wybrałby Trynkiewicz? - Chyba wybrałbym śmierć. Trudno mi oswoić się z myślą, że do końca życia mam gnić za kratami. Człowiek wtrącony na wieczność do celi staje się zwierzęciem. Ma zwierzęce odruchy, zwierzęcy instynkt, zachowuje się jak zwierzę - wyjaśnia.
Książka "Czekając na kata" była zapisem rozmów z sześcioma skazanymi na śmierć w okresie moratorium. Dzięki moratorium grupa zbrodniarzy, jak zaznacza autor książki - "ci najgorsi z najgorszych" - zachowała życie. Klasycznym przypadkiem seryjnego mordercy pedofila był w tym gronie Trynkiewicz.
- Uważam, że wszyscy, którzy dzisiaj mówią, że odsiedział swój wyrok i ma prawo wyjść na wolność, mylą się - ocenia Piotr Pytlakowski. W tym celu autor książki przypomina wyrok sądu: cztery wyroki śmierci. - (Sąd) uznał w sentencji, że ten człowiek nie może powrócić do społeczeństwa, powinien być z niego na zawsze wyeliminowany, bo czyny, jakie popełnił, na nic innego nie zasługują, a on sam zawsze będzie stanowił zagrożenie dla innych - uważa Pytlakowski.
Źródło: Polityka