Mariusz Błaszczak: to jeden wielki skandal
- Obowiązkiem władz było zadbanie o takie stosunki z Rosjanami, aby dowody znalazły się w Polsce, a prokuratorzy mogli normalnie je badać - mówi Mariusz Błaszczak, szef Klubu Parlamentarnego PiS, w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej". Błaszczak określa skandalem fakt, że prokuratorzy dopiero 2,5 lata po tragedii wyjechali na miejsce katastrofy, by dokonać szczegółowych badań.
10.04.2013 | aktual.: 10.04.2013 11:49
- Biegli pracujący dla prokuratury dopiero 2,5 roku po katastrofie wyjechali do Rosji, żeby zbadać poszycie wraku na obecność substancji wybuchowych. To jeden wielki skandal. Za to ponosi odpowiedzialność obecny rząd - uważa Błaszczak.
Kontynuując watek zaniedbań rządu ws. katastrofy, Błaszczak przypomniał, że przedstawicielem rządu w Smoleńsku była Ewa Kopacz, ówczesna minister zdrowia. - Po powrocie z Rosji zapewniała opinię publiczną, że miejsce katastrofy zostało przekopane na metr w głąb, że polscy lekarze uczestniczyli w sekcjach zwłok ofiar, że współpraca z Rosjanami szła gładko. Potem okazało się, że to nieprawda. W dodatku ciała ofiar zostały zamienione - wymienia zaniedbania Błaszczak.
Szef Klubu Parlamentarnego PiS podtrzymuje, że najbardziej prawdopodobną przyczyną katastrofy były dwie eksplozje na pokładzie samolotu. Dodaje, że wpływ na to miały opinie ekspertów z zespołu Antoniego Macierewicza.
- Oczywiście, te opinie należy skonfrontować z dowodami w tej sprawie. Tyle że główne dowody są w Rosji. Polska nie ma dostępu ani do wraku samolotu, ani do oryginałów czarnych skrzynek - mówi Błaszczak.
Poseł stwierdził, że oczekuje od rządu i prokuratury zmiany postawy ws. Smoleńska. - A od tej władzy trudno się tego spodziewać - dodaje.